Hej!
Melduję, że lepiej się czuję, za to uczelnia mnie dziś wykończyła ;). Już drugi raz miałam wyjazd do Nałęczowa i zabiegi tam w ramach zajęć <3. Pierwszy to było SPA, a dziś Łazienki i Termy. Było genialnie! Jak dobrze jest zacząć tydzień w ten sposób! :)
Wstęp prywatny zrobiony, więc co powiecie na recenzję? ;)
Dziś o kolejnym moim mydełku z Lawendowej Farmy, przedstawiam Pannę Dziewannę!
Z zewnątrz wygląda jak każde inne mydełko tej firmy. Jak zwykle nazwa wywołuje uśmiech na twarzy, a całość prezentuje się kusząco. Etykieta jest prosta i śliczna, idealna dla mydełka, które otacza.
A wygląda ono na prawdę cudownie, same zobaczcie:
Uwielbiam jak kwiaty zanurzone są w mydełku, robi to zawsze na mnie pozytywne wrażenie. Zwłaszcza, że kwiaty sprawiają, że mydełko delikatnie masuje skórę podczas kąpieli.
A do tego opis producenta:
Delikatne i urodziwe jak młoda panna! Kolor "panny" za każdym razem jest trochę inny, ale zawsze z ciemniejszymi punkcikami kwiatów dziewanny. To właśnie kwiaty dziewanny sprawiają, że "panna" koi i goi wszelkie stany zapalne, do tego wyśmienicie się pieni i apetycznie pachnie
Panienka zaskakuje mnie przy każdej kąpieli. Raz bardziej czułam pomarańcze, raz bardziej lawendę, sprawiało to, że prysznic z tym mydełkiem za każdym razem był przygodą. Zapachem swym potrafiła mnie jednocześnie orzeźwić i uspokoić. Coś wspaniałego.
Mydełko nie wysuszało mojej skóry (a wiecie, że jest ona sucha), nie podrażniało, a wręcz przeciwnie! Mam wrażenie, że ją koiło, uspokajało... Delikatna, kremowa piana sprawiała, że miałam wrażenie jakbym smarowała się jedwabiem (serio!).
Nawet moja twarzyczka aż promieniała po myciu tym mydełkiem!
Wady? Niestety rozmięka, trzeba uważać by nie stało w wodzie.
Skład:
Jak na razie jest to moje ulubione mydełko, które miałam z Lawendowej Farmy, coś czuję, że akurat tą kostkę kupię w standardowej pojemności (100 g) zamiast w tej mini :).
Melduję, że lepiej się czuję, za to uczelnia mnie dziś wykończyła ;). Już drugi raz miałam wyjazd do Nałęczowa i zabiegi tam w ramach zajęć <3. Pierwszy to było SPA, a dziś Łazienki i Termy. Było genialnie! Jak dobrze jest zacząć tydzień w ten sposób! :)
Wstęp prywatny zrobiony, więc co powiecie na recenzję? ;)
Dziś o kolejnym moim mydełku z Lawendowej Farmy, przedstawiam Pannę Dziewannę!
Z zewnątrz wygląda jak każde inne mydełko tej firmy. Jak zwykle nazwa wywołuje uśmiech na twarzy, a całość prezentuje się kusząco. Etykieta jest prosta i śliczna, idealna dla mydełka, które otacza.
A wygląda ono na prawdę cudownie, same zobaczcie:
Uwielbiam jak kwiaty zanurzone są w mydełku, robi to zawsze na mnie pozytywne wrażenie. Zwłaszcza, że kwiaty sprawiają, że mydełko delikatnie masuje skórę podczas kąpieli.
A do tego opis producenta:
Delikatne i urodziwe jak młoda panna! Kolor "panny" za każdym razem jest trochę inny, ale zawsze z ciemniejszymi punkcikami kwiatów dziewanny. To właśnie kwiaty dziewanny sprawiają, że "panna" koi i goi wszelkie stany zapalne, do tego wyśmienicie się pieni i apetycznie pachnie
Panienka zaskakuje mnie przy każdej kąpieli. Raz bardziej czułam pomarańcze, raz bardziej lawendę, sprawiało to, że prysznic z tym mydełkiem za każdym razem był przygodą. Zapachem swym potrafiła mnie jednocześnie orzeźwić i uspokoić. Coś wspaniałego.
Mydełko nie wysuszało mojej skóry (a wiecie, że jest ona sucha), nie podrażniało, a wręcz przeciwnie! Mam wrażenie, że ją koiło, uspokajało... Delikatna, kremowa piana sprawiała, że miałam wrażenie jakbym smarowała się jedwabiem (serio!).
Nawet moja twarzyczka aż promieniała po myciu tym mydełkiem!
Wady? Niestety rozmięka, trzeba uważać by nie stało w wodzie.
Skład:
Jak na razie jest to moje ulubione mydełko, które miałam z Lawendowej Farmy, coś czuję, że akurat tą kostkę kupię w standardowej pojemności (100 g) zamiast w tej mini :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)