22 marca 2015

Subiektywnie o 5 woskach

Hej!
Bardzo, bardzo rzadko piszę Wam o woskach i wszelkiego rodzaju pachnidłach... Sprawa jest prosta: bardzo rzadko je kupuję, a używam jeszcze rzadziej bo zdecydowanie bardziej przemawiają do mnie olejki eteryczne.
Jednak jako, że parę wosków mam w swojej mini kolekcji chciałabym co nieco o nich poopowiadać po swojemu. Mam nadzieję, że jesteście choć trochę ciekawe mojej opinii.

Dziś będę mówiła o:
- ICICLES
- SUMMER SCOOP
- PINK HIBISCUS
- ANGELS WINGS
- TURQUOISE SKY

Żaden z nich nie jest jakąś nowością, więc pewnie już się z nimi zetknęłyście :). Tym bardziej zachęcam Was do przeczytania tego posta i wypowiedzenie swojego zdania na ich temat.

Zacznijmy od największego zawodu z tej gromadki, który kupiłam sama:

Na sucho: zapach cudo! Miał w sobie coś ciekawego! Trochę kwasku, trochę kwiatowego aromatu. Był taki orzeźwiający i pobudzający. Cała magia znikała za to po odpaleniu...
Zapach staje się mdły, mocno kwiatowy, znika cała kwasowość. Zupełnie przestaje mi się kojarzyć z hibiskusem...

Następny wosk bardzo mnie ciekawił, to jeden z tych o którym czytałam same sprzeczne opinie.

Icicles na pewno nie jest zapachem oczywisty. Ma w sobie potencjał... Z jednej strony jest zapachem ostrym, wgryza się w nos, ma w sobie coś takiego drażniącego, pieprznego... A z drugiej ma w sobie chłodną, spokojną nutę... Niewątpliwie jest w nim coś z mroźnego poranka, gdy śnieg skrzypi pod stopami, jednak sam w sobie nie chłodzi jak niektóre zapachy.
Nie trzeba palić go długo by całe pomieszczenie pachniało, na dodatek bardzo długo się utrzymuje.
Polubiłam go.

Pora na wosk, który szczerze mówiąc nie wiem jak do mnie trafił ;)

Ten zapach kojarzy mi się z wakacjami nad morzem... Gdy tylko go odpalam przenoszę się myślami na plażę, leżę na cieplutkim piasku, od morza wieje delikatny, chłodniejszy wiatr, słyszę szum fal i skrzek mew... Relaks, relaks, relaks! Zapach ten mnie nie przytłacza, mimo tego, że szybko rozprzestrzenia się po pokoju. Ma w sobie bardzo delikatne męskie nuty i taką właśnie morską świeżość. Używam go w malutkich ilościach, bo jak na razie żaden z wosków nie kojarzył mi się tak bardzo z wakacjami...

Teraz pora na przyjemniaczka, który przywędrował do mnie dzięki uroczej duszy z wizażu :*

Anielskie skrzydła... Już sama nazwa mnie kupuje! :) Zapach jest słodki, ale nie nazwałabym go mdłym. Jest elegancki i bardzo ciepły, otulający. Czuć bardzo delikatnie watę cukrową i kwiaty. Wanilia pojawia się później i nie jest taka typowa, ale dużo łagodniejsza. Uwielbiam zapalać ten wosk w 'chwili dla siebie' gdy czytam książkę i piję kakao :).

A teraz parę słów o zapachu, który dodany kiedyś do jakiegoś zamówienia kosmetycznego był osłodą podczas otwierania przesyłki:

Summer Scoop okazał się po prostu smakowity. Zarówno na sucho jak i po odpaleniu sprawia, że moje ślinianki pracują na najwyższych obrotach. Zapach wiernie odzwierciedla smak i aromat lodów truskawkowo - śmietankowych marki Grycan. Jest słodki, ale nie mdły, czuć w nim słodką truskawkę. Zapach ten niewątpliwie kojarzy się z wakacjami. Uwielbiam rozkoszować się tym deserem lodowym... Relaks gwarantowany!
Na dodatek nawet drugiego, trzeciego dnia nadal czuję go w moim pokoju.

Ciekawa jestem bardzo waszej opinii o tych woskach? Które z nich znacie? Które lubicie? Jak Wasze nosy na nie zareagowały?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)