Hej!
Ale pogodowe szaleństwo za oknem! Człowiek nie wie jak ma się ubrać, z jednej strony grzeje słońce i jest wiosennie, a za moment ciemno, deszcze, śnieg, wiatr... Jak to znosicie? Ja najchętniej nie wychodziłabym z domu.
Ostatnimi czasy dotarło do mnie, że coraz mniej uwagi poświęcam swoim włosom. Myślę, że przyczyną tego zjawiska jest pogarszający się skręt. O ile jak włosy były krótsze i odpowiednio o nie zadbałam miałam cudne loki, tak teraz co najwyżej mogę zobaczyć względne fale. Smutne to... Nie wiem czy w związku z tym nie podetnę włosów na wiosnę, przemyślę to na pewno.
Jak już jesteśmy w temacie włosowym, to dziś przybywam do Was z kallosem blueberry, który towarzyszy mi od świąt Bożego Narodzenia. Postawiłam go w łazience i testuję od tamtego czasu na wszystkie możliwe sposoby. Zniknęło ponad pół, więc chyba pora na recenzję ;)
Kallos jak to kallos dostępny jest w litrowym słoju. Nie widziałam tych nowych wersji w mniejszej pojemności, kto widział niech raportuje :). Podoba mi się kolor opakowania, za to rozczarowuje zapach... Spodziewałam się jeżynki... A tu co? Coś kwiatowo-mydlanego? Tak mniej więcej określiłabym ten zapach. Niektórym się podoba i dostaję komplementy, że mi ładnie włosy pachną ;) Bo właśnie na moich włosach zapach się utrzymuje tak ok pół dnia (myje włosy rano).
Konsystencja też jest typowa dla kallosów - nie za gęsta, nie za rzadka. Ładnie się go rozprowadza, nie spływa z włosów, nie trzeba go też dużo by włosy szczelnie nim pokryć (chociaż ja ogólnie lubię dużo nakładać maski/odżywki na włosy).
Jak z działaniem?
Ta maska mnie zadziwia. Gdy nakładam ją na włosy uprzednio umyte szamponem jedyne co zyskuje to puch, no dobra i miękkość... Bez znaczenia jest wtedy jak długo ją na tych włosach trzymam.
Natomiast gdy myję nią włosy (w całości, łącznie ze skalpem, którego mi nie podrażnia) i nie użyję już nic po niej zyskuję: wygładzenie, miękkość, blask, brak plątania się włosów...
Nie wiem dlaczego moje włosy tak specyficznie na nią reagują, nie wnikam też w to zbytnio. Cieszę się efektem, włosy myję szamponem raz w tygodniu, przez resztę czasu zadowalam się tym kallosem i jest pięknie.
Miałyście z nim do czynienia?
Ale pogodowe szaleństwo za oknem! Człowiek nie wie jak ma się ubrać, z jednej strony grzeje słońce i jest wiosennie, a za moment ciemno, deszcze, śnieg, wiatr... Jak to znosicie? Ja najchętniej nie wychodziłabym z domu.
Ostatnimi czasy dotarło do mnie, że coraz mniej uwagi poświęcam swoim włosom. Myślę, że przyczyną tego zjawiska jest pogarszający się skręt. O ile jak włosy były krótsze i odpowiednio o nie zadbałam miałam cudne loki, tak teraz co najwyżej mogę zobaczyć względne fale. Smutne to... Nie wiem czy w związku z tym nie podetnę włosów na wiosnę, przemyślę to na pewno.
Jak już jesteśmy w temacie włosowym, to dziś przybywam do Was z kallosem blueberry, który towarzyszy mi od świąt Bożego Narodzenia. Postawiłam go w łazience i testuję od tamtego czasu na wszystkie możliwe sposoby. Zniknęło ponad pół, więc chyba pora na recenzję ;)
Kallos jak to kallos dostępny jest w litrowym słoju. Nie widziałam tych nowych wersji w mniejszej pojemności, kto widział niech raportuje :). Podoba mi się kolor opakowania, za to rozczarowuje zapach... Spodziewałam się jeżynki... A tu co? Coś kwiatowo-mydlanego? Tak mniej więcej określiłabym ten zapach. Niektórym się podoba i dostaję komplementy, że mi ładnie włosy pachną ;) Bo właśnie na moich włosach zapach się utrzymuje tak ok pół dnia (myje włosy rano).
Konsystencja też jest typowa dla kallosów - nie za gęsta, nie za rzadka. Ładnie się go rozprowadza, nie spływa z włosów, nie trzeba go też dużo by włosy szczelnie nim pokryć (chociaż ja ogólnie lubię dużo nakładać maski/odżywki na włosy).
Jak z działaniem?
Ta maska mnie zadziwia. Gdy nakładam ją na włosy uprzednio umyte szamponem jedyne co zyskuje to puch, no dobra i miękkość... Bez znaczenia jest wtedy jak długo ją na tych włosach trzymam.
Natomiast gdy myję nią włosy (w całości, łącznie ze skalpem, którego mi nie podrażnia) i nie użyję już nic po niej zyskuję: wygładzenie, miękkość, blask, brak plątania się włosów...
Nie wiem dlaczego moje włosy tak specyficznie na nią reagują, nie wnikam też w to zbytnio. Cieszę się efektem, włosy myję szamponem raz w tygodniu, przez resztę czasu zadowalam się tym kallosem i jest pięknie.
Miałyście z nim do czynienia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)