8 kwietnia 2015

Bielenda saszetkowo

Hej!
Dzisiaj będzie o 2 zabiegach jakie zafundowałam sobie w święta dzięki Bielendzie ;). Nie będą to recenzje pełnowartościowe, ale dające jako taki pogląd na dane produkty.

Dziś opowiem Wam Raspberry Body Program mającym na celu ujędrnienie i wyszczuplenie naszego ciała w 3 krokach. W tej serii występują jednak jeszcze dwa produkty dodatkowe: peeling i olejek do kąpieli.


Cecha charakterystyczna? Malinowy, cudny zapach! Nie sa to wprawdzie takie świeże malinki z krzaka, bardziej przypomina jakiś syrop, ale jednak wydaje się bardzo naturalny, przyjemny dla nosa. Na prawdę przyjemnie się mi używało tych saszetek :).


Gdybym chciała kupić każdy z tych produktów osobno w buteleczce zapłaciłabym jakieś 70 zl, kaza tubka ma ok 200 ml pojemności. A więc nie byłoby tak źle jeśli mamy oceniać cenę, zwłaszcza, że producent zapewnia, że są to produkty profesjonalne.

Cały zabieg wymaga od nas małego nakładu pracy. Najpierw mamy maskę, która trzeba wetrzeć w całe ciało (nawet w podeszwy stóp) i owinąć się folią, i tak 20 min przeczekać.. Potem serum, które trzeba rozprowadzić równomiernie po ciele, ale wmasować w miejsca z nadmiarem tkanki tłuszczowej, a potem mamy balsam jako zakończenie zabiegu, Ciekawostka: producent mówi o tym, że balsam można wprowadzić wykonując masaż drenujący.. Tylko, że masaż drenujący jest szalenie delikatny, ciężko byłoby wprowadzić w ten sposób balsam w skórę...


Co do działania.. Nie mogę się zbytnio wypowiedzieć. Saszetki staszczyły mi na uda i pośladki. Przy masce nie czułam ani pieczenia, ani chłodzenia. Serum mnie również nie podrażniło, szybko się wchłonęło, nie zostawiało żadnej lepiącej warstwy. Balsam był trochę za rzadki, ale ładnie nawilżył ciało. Do tego przyjemny zapach... Robi całość dobre wrażenie. Gdyby nie zmiany jakie poczyniłam w swojej pielęgnacji skusiłabym się na pełnowymiarowy zestaw.

A teraz drugi zabieg jaki sobie zafundowałam, tym razem na twarz: S.O.S. Skuteczna Ochrona Cery Naczynkowej

Tutaj również nie będę narzekać na zapach. Jest świeży, przyjemny, kosmetyczny, nie wiem do czego mogłabym go porównać, może do jakiegoś drogiego kremu ;). W skład zestawu oprócz tych kosmetyków co miałam w saszetkach wchodzi jeszcze chłodząca maska algowa i serum, za wszystkie produkty trzeba by zapłacić ok 200 zł.


Tutaj mam jednak więcej do powiedzenia jeśli chodzi o działanie.
Po pierwsze peeling enzymatyczny: żelowa konsystencja łatwo się rozprowadza po twarzy, nie spływa, nie ciapie, trochę trudniej zmywa. Wszystko byłoby ok, gdyby zadziałał... Ale on kompletnie nic nie zrobił z moją twarzą, wielkie zero..
Następnie maseczka: miała się wchłonąć, jeśli się coś wchłonęło to minimalnie... Praktycznie całą musiałam zmyć. Skóra po nie była napięta, ale nie była też nawilżona... Prawdę mówiąc nie zauważyłam by cokolwiek się zmieniło.
Najbardziej zaskoczył mnie krem. Miał dość rzadką konsystencję, przyjemnie się go rozprowadzało. Szybko się wchłonął i ładnie nawilżył twarz nie zostawiając żadnej warstewki. Jednak było go zdecydowanie za dużo, by nie wyrzucić większości zawartości saszetki wysmarowałam nim cały tułów.

Żaden kosmetyk mnie nie uczulił, anie nie podrażnił. Ta serii kompletnie mnie sobą nie zaciekawiła.. a szkoda, pokładałam nadzieję największą w tym peelingu, który jak się okazało nie zadziałał, może gdybym miała specjalistyczny sprzęt?


Znacie te kosmetyki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)