30 listopada 2013

Odżywka morelowa :)

Dziś będzie trochę o odżywce, która ma na prawdę cudowny zapach - morelowy, wprawdzie nie jest to czysta morelka, ale nie jest taka chemiczna, tylko bardzo przyjemna, słodka :).

Oto i ona:


Opakowanie ma przyjemną grafikę, zrobione jest z nieprzezroczystego plastiku, ale pod światło daje się rade stwierdzić ile zostało odżywki, można je stawiać na zakrętce, dzięki czemu możemy zużyć cały produkt.
Dodatkowo zachwycam się nad listkiem - otwarciem, prawda że uroczy? ;)


W otwarciu nie gromadzi się woda i łatwo się je otwiera.
Konsystencja jest dość lejąca, ale nie ucieka i nie spływa z włosów, niestety jednak trzeba jej trochę nałożyć na włosy, co przekłada się na wydajność.


Obietnice producenta:



Skład:


Niby nie należy do bogatych, ale daje bardzo przyjemny efekt... Nie ma co się nastawiać na wielkie odżywienie bo jest to lekka odżywka.  Włosy po tej odżywce są baardzo przyjemne w dotyku, mięciutkie, lśniąc, gładkie - mogłabym je ciągle dotykać. Co jest u mnie dość niezwykłe bo zazwyczaj lekkie odżywki się u mnie nie sprawdzają i ostatecznie używam ich jako b/s. Z tą myślałam że będzie podobnie jednak pomyliłam się i strasznie się z tego cieszę.
Używałam jej z przyjemnością, bardzo ciężko z nią przesadzić, dzięki czemu nie musiałam bać się obciążenia i przyklapu.


Miałyście ją może? Jak się u Was spisywała?

Pozdrawiam
Żan

28 listopada 2013

Mariza po raz pierwszy u mnie

Witam wszystkich! :)
Dzisiaj będę prawić o odzywce, którą wygrałam u Kręconowłosej dawno dawno temu ;)
Długo się zbierałam za tą recenzję bo jakoś nie mogłam sobie wyrobić o tym produkcie zdania.
Ale żeby nie przedłużać, oto dzisiejszy gość honorowy na blogu:


Wygląd całkiem spoko xd. Wygodnie się wyciska z tej butelki odżywkę, widać ile jej zostało, grafika nie powala, ale też nie mnie od siebie jakoś nie odrzuca ;).


Konsystencja w porządku - nie należy do gęstych ale nie spływa z włosów. Trzeba jednak nałożyć dużo produktu na włosy bo magicznym sposobem jakoś z nich znika...

A teraz kwestia zapachu... Muszę przyznać, że na początku przypadł mi do gustu - była takie słodko - świeży, ale po jakichś 6 użyciach czułam tylko duszący, chemiczny zapach - masakra! Dobrze, że nie utrzymywał się na włosach bo tego bym już nie zniosła...


A jak z działaniem? Musze powiedzieć, że bardzo przeciętnie. Właściwie ta odżywka nic nie dała moim włosom... Równie dobrze mogłabym jej nie używać, chociaż podczas spłukiwania miałam wrażenie, że coś zdziałała, gdy jednak włosy wyschły były takie jak i bez odżywki. No cóż, nie pisana mi ona najwyraźniej ;).


A tutaj macie skład - jak widać, szału nie ma.
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Alcohol (and) Ceteareth-20, Silicone Quaternium-16 (and) Undeceth-11 (and) Butyloctanol (and) Undeceth-5, Glycerin, Prunus amygdalus dulicis (Sweet Almond) Oil, Butyrospermum parkii (Shea Butter) fruit, Aloe Vera Extract, Hydrolyzed silk protein, Panthenol, Isopropyl myristate, Lanolin, Citric Acid, Metylchloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone, Parfum, Butylphenyl methylpropional, Limonene.


Miałyście ją może? Jak się u Was sprawdziła?

Pozdrawiam
Żan

26 listopada 2013

Paznokcie pachnące pomarańczami

Wspominałam może, że na spotkaniu zgarnęłam 3 lakiery od firmy Softer? Nie? A więc chwalę się teraz :).
Jednym z nich był pachnący pomarańczami! Nie żartuje, na prawdę pachnie, wprawdzie tylko do końca dnia, ale dobre i to :). Zwłaszcza, że  nie jest to zapach wściekle chemiczny - nie jest to może naturalna pomarańcza, ale aromat jest bardzo przyjemny.

A tak się prezentuje ten przyjemniaczek:


 Urocza buteleczka o pojemności 9ml mieści w sobie lakier o dość rzadkiej, ale nie za rzadkiej konsystencji.




Na zdjęciach widzimy płytkę pokrytą dwiema warstwami po dwóch dniach noszenia - jak widać końcówki starte, a wieczorem pojawiły się pierwsze odpryski, czyli trwałością nie grzeszy. Za to zmywa się bez problemu i nie barwi płytki.

Podsumowując - polubiłam go, ale mnie w sobie nie rozkochał ;)

Miałyście? chcecie mieć?

Pozdrawiam
Żan

25 listopada 2013

małe - wielkie zmiany na głowie

Ostatnimi czasy moje włosy, że tak powiem mają gdzieś moje zabiegi a tym bardziej walke o skręt....
Po miesiącu BHD postanowiłam odpuścić i robić je 'na prosto'. Przyczyniła się do tego też zmiana pogody, która niestety sprawiła, że zamiast myć włosy co drugi dzień muszę codziennie, a więc doszła tez suszarka (niestety bez dyfuzora i chłodnego nawiewu) co również zniwelowało szanse na loki.
No cóż mam nadzieję, że w końcu się namyślą i znów zaczną się kręcić, a teraz przedstawiam je Wam w obecnej formie, tuż po hennie kadi ciemny brąz...






Co do koloru to zdaje mi się że 3 i 4 zdjęcie najbardziej go odzwierciedla :)

Jak widać mimo suszenia nie mają się najgorzej, ale powiem wam że tęsknie za lokami...

24 listopada 2013

Cudowny piling od Tołpy

Piling - masaż dostałam na spotkaniu blogerek, muszę przyznać, że od razu mnie zaciekawił i szybko przystąpiłam do testów...

Bardzo podoba mi się podejście firmy. Hasło mała, wielka pielęgnacja trafia do mnie bardzo dobrze i jakoś tak milej sięga mi się po kosmetyki Tołpy. Na opakowaniach znajdujemy masę informacji o produkcie, dodatkowo wszystko jest świetnie opracowane jeśli chodzi o grafikę - przyjemnie jest popatrzeć na te pudełeczka, słoiczki, saszetki :).

Zresztą gadam i gadam, same popatrzcie:


Plastikowy słoiczek zawiera 180 g pilingu starcza na ok 10 użyć (przynajmniej mi a ja go nie oszczędzam). Po odkręceniu pokrywki pojawia się nam dodatkowe zabezpieczenie dzięki czemu jesteśmy pewni, że nikt nie wkładał palców tam gdzie nie potrzeba.


Piling jest dosyć gęsty, ma taką olejową konsystencje.. Sunie się nim po ciele jednocześnie zdzierając martwy naskórek - cudowne uczucie! Prawdziwy masaż podczas kąpieli :)


Producent obiecuje wyeliminowanie suchości i szorstkości i dotrzymuje słowa! Skóra jest cudowna! Miękka, nawilżona i co ciekawe nie zauważyłam żadnego tłustego filmu na skórze tylko właśnie takie nawilżenie - świetna sprawa!




A teraz sprawa w tym wypadku najważniejsza - zapach! Jest nieziemski! Mocny i jednocześnie delikatny. Otula cię swoją słodyczą (przy czym nie robi się mdło). Nie jestem w stanie go do niczego porównać... Podtykałam pod nos każdemu domownikowi i zawsze otrzymywałam inną odpowiedź jednak wszystkim podobał się tak samo. Żałujcie że nie możecie tego poczuć!
Teraz na przykład odkręciłam słoiczek w pokoju i cały pokój przesiąkł mi tym zapachem *.*
A żeby tego było mało to zapach utrzymuje się na skórze cały dzień - perfumy są niepotrzebne!




Skład:

wiem, że zdjęcie słabej jakości ale tą czcionkę na prawdę źle się fotografuje....

Podsumowując - ogromnie polecam! Ja się w nim zakochałam i myślę, że wam też się spodoba.

Pozdrawiam
Żan


To że produkt otrzymałam za darmo nie wpłynęło na moją ocenę.

23 listopada 2013

Serum kolagenowe na brzuch, uda, pośladki

I znowu serwuje wam bingacza ;)
Musze przyznać, że na prawdę lubię tą firmę. (Kathy - cicho! ;))


Dzisiejszym gościem na blogu jest serum kolagenowe na uda, pośladki i brzuch.


Butelka (tak samo jak w kolagenie do dłoni - klik) zbudowana jest z przezroczystego plastiku z delikatnymi, prostymi etykietami. Posiada również pompkę, dzięki czemu serum wygodnie się używa.



Zapach tego serum jest tak samo boski - brzoskwiniowo - cytrusowy - jak przy kolagenie do dłoni. Dzięki niemu kosmetyk znika w tempie ekspresowym bo z chęcią po niego sięgam. Żałuje tylko że nie utrzymuje się na ciele zbyt długo...
Wchłania się przyzwoicie, może nie w tempie ekspresowym ale po chwili spokojnie mogę założyć spodnie.
A teraz działanie!
No cóż... cudów nie ma ;) Ale też ich nie oczekiwałam. Skóra jest nawilżona, delikatnie napięta i to wszystko.


A co Wy i nim myślicie? Miałyście może?

Pozdrawiam
Żan

21 listopada 2013

Straciatella na pazurkach!

Od momentu gdy je ujrzałam to się zakochałam! A mowa o lakierach - maczkach od Lemaxa.
Aktualnie jestem posiadaczką jednego, jedynego i chcę więcej! Niestety nie mogę ich nigdzie dorwać w Lublinie :(.





No czyż nie jest super?

Ma niezbyt lejącą się konsystencje, dzięki czemu łatwo się go nakłada - dwie warstwy dają nam świetne krycie. Na dodatek szybko wysycha.
Jedyne do czego mogę się przyczepić to trwałość - niecałe 3 dni, a ponieważ tak mi się podoba chciałabym co najmniej 5 ;).


Miałyście z nimi styczność? Jesteście tak samo oczarowane jak ja?

Pozdrawiam
Żan

19 listopada 2013

Poranne orzeźwienie z Original Source

Jak już Wam pokazywałam ze spotkania blogerek w Kazimierzu przywiozłam masę kosmetyków. Jedną z firm od których dostałyśmy upominki była Original Source. Zawsze byłam ciekawa tych żeli, ponieważ wszędzie ich pełno i zgarniają bardzo dużo pozytywnych recenzji. A więc od razu po przyjechaniu do domu miętowy żel powędrował pod prysznic. Jak się spisał? czytajcie dalej :)

Oto i on:



Podobają mi się te butelki, stawia się je na 'głowie' a więc można zużyć cały produkt. Plastik jest przezroczysty dzięki czemu wiemy ile nam jeszcze kosmetyku zostało. A etykiety od zawsze mi się podobają - niby bardzo proste ale przyciągają wzrok :)
A co do minusów: dla mnie plastik jest zbyt twardy przez co ciężko mi było wycisnąć ten żel-piling i zdarza się, że woda zbiera się w korku.



Ale przejdźmy dalej, konsystencja jest dość zbita, nie wiem czy tylko ja nie potrafię go używać czy z nimi tak po prostu jest - muszę go bardzo dużo nałożyć by się wypilingować... Na dodatek piling ten nie należy do mocnych ( a ja takie lubię) - w sumie, to prawie go nie czuję..
Plus za to że nie wysusza skóry i dość ładnie się pieni.
Za co jednak go lubię? Za zapach! Który pobudza mnie podczas porannego prysznica. Na prawdę mocna mięta :) To mi się podoba!

I to by było na tyle :) Czy kupię go? Raczej nie..

Dziękuje Original Source za ten upominek i możliwość przetestowania produktu.


Pozdrawiam
Żan


Ps.
Jakby ktoś nie zauważył, fakt, że otrzymałam ten kosmetyk za darmo nie wpłynął na moją recenzję.

18 listopada 2013

APIS - żurawinowa witalnosc

Gdy przedstawiałam Wam swoją pielęgnację twarzy, wspominałam, że moja skóra nie przepada za pilingami mechanicznymi, a więc często sięgałam po sodę by pozbyć się trochę starego naskórka. A teraz się to zmieniło. Sodę wyeliminował ten oto cudaczek - enzymatyczny piling do twarzy z żurawiną od APISu


Zgrabna tubka z ładną, prostą grafiką zawiera 100 ml pilingu.


Obietnice producenta/sposób użycia/skład:



Konsystencja bardzo przyjemna, delikatna, takie połączenie kremu z żelem jak dla mnie ;) Nie trzeba wiele by wysmarować nim całą twarz, dzięki czemu jest bardzo wydajny.



A teraz najważniejsze! Czy działa? Otóż tak!
Nie jest może to tak spektakularny efekt jak przy sodzie, jednak cera jest dobrze oczyszczona i wygładzona. Znikają suche skórki i nie pojawia się żadne podrażnienie - super sprawa! Przyjemny zapach kosmetyku sprawia, że z przyjemnością sięgam po niego przynajmniej raz w tygodniu.
Dodatkowo zawsze stosuję ten piling przed maseczką i muszę przyznać że potęguje jej działanie.
Jak dla mnie cud malina a może powinnam powiedzieć żurawina? ;)



Miałyście? Jesteście tak samo zadowolone jak ja? A może dopiero chcecie go kupić?

Pozdrawiam
Żan

16 listopada 2013

Alverde - olejek arganowy

Ciąg dalszy recenzji włosowych :)
Chociaż muszę się poskarżyć, że mimo tak bogatej pielęgnacji włosy ostatnio dają mi nieźle w kość... Aż na nie patrzeć nie mogę.
No cóż, mam nadzieję, że niedługo humory ich odejdą w cień, a tymczasem dalej będę o nie dbać.
I jak zwykle odbiegam od tematu! Dziś będzie o olejku arganowym od Alverde.


Proste etykiety, opakowanie z pompką - prawie nie mogę się do niczego przyczepić, prawie...
Otóż pompka nie jest w stanie zabrać całego olejku bo przewód kończy się tuż przez końcem etykiet (dlatego nie widać go na zdjęciu). Duży minus za to.


Skład:



Pojemność 50 ml za które zapłacimy grosze, pod warunkiem, że mamy w okolicy DM lub kogoś za granicą ;)


Olejek  ten ma fajny, orzeźwiający zapach, wyraźnie wyczuwam w nim cytrynę. Ponieważ bardzo lubię takie zapachy w kosmetykach ma u mnie za to plus :).
Olejek stosowałam tylko na włosy w przeróżnych kombinacjach. Mimo, że jest go tak mało starczył mi na prawdę na długo, a więc jest bardzo wydajny.
A teraz do rzeczy. Czy kosmetyk ten sprawdził się na moich włosach? Niestety nie... Był zdecydowanie za lekki. Nie dawał praktycznie żadnego efektu bez względu na kombinacje w jakich go stosowałam... Jedynym wyjściem było stosowanie go zamiast odżywki b/s. Tutaj spisywał się bardzo dobrze - niwelował puch i  chronił włosy. No i trudno było przesadzić z nim - a ni razu nie udało mi się osiągnąć efektu tłustych włosów.

To by było na tyle. Nie powiem, jest to przyjemny olejek, po prostu moje włosy potrzebują czegoś konkretniejszego. Jeśli macie okazje, wypróbujcie go na sobie :)


Pozdrawiam
Żan

15 listopada 2013

Bingo drożdżowe

Kolejny bingacz trafił w moje łapki! Ciekawi jesteście czy spisywał się tak jak jego bracia? :)

Cena: od 12 zł (ja za swojego dałam 15)



Obietnice producenta:Maska do włosów BingoSpa z ekstraktem z drożdży piwnych zawierającym substancje aktywne takie jak:
witaminy, głównie z grupy B: tiamina (B1), ryboflawina(B2), kwas pantotenowy (B5) i pirydoksyna(B6)
proteiny, głównie te o niskiej masie cząsteczkowej,
peptydy i wolne aminokwasy ze szczególnym podkreśleniem kwasu glutaminowego, lizyny, alaniny, glicyny, metioniny i cystyny, oligoelementy, enzymy, taniny.

 Obecność polarnych aminokwasów takich jak kwas glutaminowy i lizyna sprawiają, że drożdże posiadają doskonałą zdolność odbudowy struktury włosa.

Kompleks witamin grupy B poprawia metabolizm i uczestniczy w mechanizmie oddychania komórkowego. W ramach tego kompleksu, na szczególna uwagę zasługuje pirydoksyna (B6), witamina o udowodnionym działaniu przeciwłojotokowym, przywracającą prawidłowe funkcjonowanie gruczołów łojowych skóry.


Skład:

Moja opinia:
Chlip, chlip, nie okazał się tak dobry dla moich włosów jak reszta...
Nie ważne jak go stosowałam, czy przed czy po myciu, czy solo czy z dodatkami kończyło się spuszeniem na mojej łepetynce... Miękki puch, ale puch.
Nie mogłam go stosować też na skalp, ponieważ zawiera rumianek, który mnie podrażnia, więc nie wiem czy może ta maska wpłynąć na porost.
Jedyne za co mogę ją pochwalić, to zapach (jeden z lepiej pachnących bingaczy, zaraz po tym z glinką ghassoul)  i konsystencja, która nie była ani za ciekła ani za zbita - nie trzeba było jej brać dużo by pokryte były całe włosy i z nich nie spływała.

A jak wasze spostrzeżenia co do tej maski?
Jak się u Was spisał?

Pozdrawiam
Żan

13 listopada 2013

Mój pierwszy raz - Kazimierz!

Tak tak tak! W sobotę po raz pierwszy miałam możliwość uczestniczenia w spotkaniu blogerek. Nadal się z tego cieszę jak małe dziecko ;).
Muszę się Wam jednak przyznać, że nie obyło się bez stresu... Znałam dziewczyny tylko z ich blogów, przy czym one znały siebie już bardzo dobrze, ale jak zwykle okazało się że moje obawy są bezpodstawne i świetnie się bawiłam, żałuję tylko, że nie miałam okazji pogadać ze wszystkimi, mam nadzieję, że nadrobię to innym razem :)


A więc z kim spędziłam sobotnie popołudnie? Oto i one:
 1. Marzena http://marzena84beauty.blogspot.com 

Ale teraz do rzeczy!
Spotkanie odbyło się dzięki cudownej organizatorce - Marzenie. Na prawdę wszystko było perfekcyjnie zaplanowane. Lokal "U Fryzjera" okazał się idealnym miejscem z pysznym jedzeniem (jak ktoś będzie w Kazimierzu polecam zajrzeć).
Już na wejściu zostałam powitana uśmiechem i cudowną babeczką :)


A potem było już tylko lepiej ;)


Pierwszym gościem była pani Martyna z firmy "Trendy", która zaczarowała nas szeroką gamą produktów oferowaną przez tą markę. Nie wiedziałam gdzie oczy podziać, tyle tego było. Dodatkowo pani Martyna jest fenomenalną osobą z którą można by rozmawiać bez końca.

zdjęcie podkradzione Karolinie





Drugą osobą, która pojawiła się na spotkaniu była pani Dagna, która przedstawiła nam nowości od firmy Soraya - muszę przyznać że jestem zakochana w serii So Pretty!

Czas zleciał nam tak szybko, że zdążyłyśmy jeszcze porobić zdjęcia i musiałam zmykać na busa razem z Asią. Nie wyszło nam to wprawdzie i czkałyśmy godzinkę na dworcu ;) ale i tak było bardzo przyjemnie.


Chociaż muszę przyznać że ręka mało mi nie odpadła od dźwigania tych wszystkich prezentów. Marzena całkowicie mnie zaskoczyła! Same zobaczcie ile tego było:



A oto i lista naszych sponsorów:
1. RevitaLash
2. Oryginal Source
3. CeCe of Sweden
4. Joanna
5. Batch&Body Works
6. Lemax
7. Etno Bazar
8. BioGarden
9. Eveline
10. Paese
11. Avetpharma
12. Lagenko
13. Softer
14. LaciBios Femina
15. Biocosmetics
16. Cosmetic Service
17. Dermedic
18. Verona
19. Soraya
20. Tołpa

I to by było na tyle ;)

Pozdrawiam
Żan