Oj dzisiaj to ja Wam posłodzę! A co sobie będę odmawiać. Już od dawna pisałam Wam, że chcę pisać nie tylko o wartościowych kosmetykach, ale i o innych sferach mojego życia. Tych dotyczących podniebienia też! Całkiem niedawno odkryłam wspaniałą pasiekę z pasją i najwyższa pora bym o niej Wam coś opowiedziała, bo zdecydowanie warto ją poznać! A więc dziś będzie o Pasiece z Pasją Hawran.
Ale zacznijmy od początków, czyli jak poznałam tą pasiekę, otóż wszystko zaczęło się od wspaniałego miodu z pyłkiem pszczelim, który miałam okazję spróbować u rodziny mojego W. Oni to przywieźli swoje słoiki prosto od właścicieli, ponieważ spędzali wakacje w pobliżu pasieki. Od nich wszystko się zaczęło, to oni opowiadali nam jak miejscowi opowiadali, że to najlepsze miody, że każdy potwierdza, że tam dba sie o jakość, ale wiecie co? Tą jakość po prostu czuć, wystarczy spróbować.
Obecny kształt pasieki zawdzięczać należałoby konsekwencji i uporowi
jej prekursorów. Jej burzliwe początki sięgają okresu przedwojennego.
Już wtedy Antoni Patoka podjął się pszczelarstwa. Mimo znacznie
utrudnionych warunków pracy podczas wojny, nie ustawał on w trudzie
pozyskiwania produktu możliwie najlepszej jakości.
Okres powojenny przyniósł pasiece lata rozwoju. Pan Antoni przekazał
pasiekę członkowi rodziny, Piotrowi Hawran. W jego ręce trafiło 120
rodzin pszczelich, nad którymi należało w dalszym ciągu sprawować
opiekę. Pasieka była prowadzona przez pana Piotra z niezachwianym
zacięciem. Pogłębiał on dorobek poprzednika, zdobytą wiedzę i przede
wszystkim – swoją relację z najszlachetniejszymi owadami obecnymi
w naturze.
Obecnie pasiekę opieką otacza Paweł Hawran, syn Pana Piotra. 190 rodzin
pszczelich rozwinął on do imponującego wyniku 450 rodzin. Nie został on
osiągnięty bez wysiłku – Jako dziecko w każde wakacje byłem na siłę
zaciągany przez tatę do pomocy przy pasiece. Chciałem po prostu mieć
czas na zabawę, a musiałem pomagać. Ojcowski upór wiele mnie
nauczył – przede wszystkim miłości do tych owadów – wspomina obecny
właściciel pasieki.
Powodzenie Pasieki z Pasją wynika między innymi z drobiazgowego
planowania i zarządzania nią – Nie chcę tylko dbać o pszczoły. Zależy mi
także na jakości i czystości każdego produktu, jaki pszczoły przynoszą
do ula – mówi właściciel – miody dostępne w sklepach poddawane są
obróbce termicznej, przez co tracą swoje właściwości. Miody Pasieki
z Pasją są nierozgrzewane, czyli nakładane do słoików na zimno.
Zachowanie właściwości leczniczych i smakowych to priorytet – puentuje
pan Paweł.
Jego słowa znajdują potwierdzenie i rozwinięcie w unikatowych metodach
prowadzenia pasieki. Jedną z nich jest gruntowna kontrola każdego
z miejsc, które mogłoby posłużyć za nowy dom dla pszczół. Prowadzenie
pasieki to troska o żywy organizm. Dlatego też ilekroć pszczoły mają
sąsiadować z innym środowiskiem zarządzanym przez człowieka, jest ono
sprawdzane. Pasieka z Pasją załatwia to poprzez utrzymywanie pomyślnych,
wieloletnich relacji z okolicznymi rolnikami i leśnictwami. Świadomi
powiązań między mikro i makroelementami ekosystemu z aktywnością ludzką,
odkrywamy miejsca naturalnie czyste. Jedynie w nich pszczoły mogą się
cieszyć wyśmienitą kondycją.
Uznanie miodów Pasieki z Pasją jedynie za zdrową słodycz jest
znacznym niedopowiedzeniem. To także lata burzliwej historii, rodzinna
tradycja i przede wszystkim miłość, za którą natura odpłaca się
z nawiązką.
Wiem, że chce się ominąć tak długi tekst, ale wato zaznajomić się ze skróconą historią pasieki - bo warto wiedzieć, że istnieją takie miejsca, gdzie wszyscy ze sobą współpracują. Okoliczni rolnicy i leśnicy z właścicielami pasieki. WSZYSCY maja z tego korzyść - my też, bo po pierwsze mamy dostęp do wspaniałych miodów, a po drugie ktoś za nas dba by pszczoły miały się dobrze, a to ważne, zwłaszcza teraz gdy jest och coraz mniej...
Ale wróćmy do cudnych miodków dostępnych w ofercie pasieki, a jest och całe mnóstwo - wystarczy zajrzeć na stronę - KLIK. Miody podczas transportu są solidnie zabezpieczone, każdy jeden słoiczek znajduje się w styropianowej tubie, nie ma mowy by się zbił i by zmienił swoją temperaturę. Każdy z rodzai miodku można kupić aż w 5 pojemnościach! Od 45g na spróbowanie do 1050g dla prawdziwych łasuchów ;). Na zdjęciach widzicie wersje 250g, kupiłam na spróbowanie i na prezenty. Im na prawdę ciężko się oprzeć gdy już się otworzy słoiczek i spróbuje - odlot, niebo w gębie, że się tak wyrażę ;) Nawet mój niezbyt lubiący miód W. wyjada je ze słoika, czy potrzebna jest lepsza rekomendacja?
Nie dość że smaczne, to jeszcze zdrowe! Miody z tej pasieki są nierozgrzewane, zlewane do słoików na zimno, nie tracą swoich właściwości. Coś dla łasuchów i dla tych, którzy cenią zdrową żywność wysokiej klasy. Tu mamy jakość i ja to Wam potwierdzam.
Ale może jesteście ciekawi moich miodowch odczuć?
To zaczynajmy!
Miód wielokwiatowy kremowy z suszoną maliną - numer jeden dla mojego męża. Idealny dla tych którzy uważają, ze miód jest za słodki. Malina nadaje mu kwasowatości, idealny do kanapek, nie da się nim zamulić. Pyszny sam w sobie.
Miód wielokwiatowy z pyłkiem pszczelim - coś dla tych, co nie mogą się przekonać do smaku samego pyłku, w miodzie nadaje on tylko delikatny posmak, za to my możemy cieszyć się bogactwem 'zdrowia'. Pyłek bowiem zawiera całą masę dobroci! W pyłku znajdują się witaminy: D, E, K, B1, B2, B6, B12, C, PP, oraz
ß-karoten i jest go 20 razy więcej niż w marchwi, kwas pantotenowy,
foliowy, biotyna, inozytol a także kwercetyna, która obniża znacznie
poziom CHOLESTEROLU. W pyłku występuje też potas, fosfor, wapń, żelazo,
kobalt, jod, mangan, krzem, siarka, cynk, selen, miedź, sód oraz 24
pierwiastki śladowe
I to wszystko w słodkiej miodowej otoczce...
Miód mniszkowy - mój zdecydowany faworyt. Słodki ale łagodny, pachnący latem, idealny do kawy, herbaty jak i sam w sobie. Kremowa konsystencja sprawia, że idealnie rozprowadza się go na kanapce, słoneczny kolor ma w sobie coś urzekającego. Uwielbiam!
Wielokwiatowy wiosenny - kolejny o delikatny smaku, słodki, lekki. Kolejny po tym z malinami ulubieniec W. Też lubię po niego sięgać, ma w sobie zupełnie inne nuty niż ten mniszkowy.
Miód Faceliowy - ten jest twardszy, nie tak kremowy jak pozostałe, trafił do nie prosto z wirówki, a więc był najświeższy. Wyróżnia go kwaskowaty posmak i bardzo łagodny smak. Następna opcja dla tych, którzy nie lubią gdy jest zbyt słodko!
Miód wierzbowo - klonowy - ten już ma wyrazistszy smak, za to jaki przyjemny! Mogę nawet powiedzieć, że przypomina mi delikatnie syrop klonowy! Do tego jest lekkostrawny, mój brzuch bardzo go polubił ;) Wzmacnia organizm, serio, gdy jadłam go regularnie aż się skończył wszyscy wokół mnie chorowali, na grypę żołądkową też, a mnie to wszystko ominęło, chociaż z reguły to wtedy bierze mnie od razu. Ponieważ nic więcej nie zmieniałam, uważam, że to on tego dokonał i przy następnych zakupach wyląduje u mnie duuży słój!
To tylko część miodów, które można u nich dostać, niedawno skusiłam się na wersję wrzosową i akacjową, jednak nie mogę o nich jeszcze nic powiedzieć. Za to zachęcam Was do kupienia produktów pszczelich, czyli całej masy dobroci od pszczół, dla tych, którzy za smakiem miodu nie przepadają (W. też nie lubił, ale miody od ich są po prostu pyszne i same czytacie, że zmienił zdanie).
Ten wpis nie powstał na zasadzie współpracy, napisałam Wam o nich bo uważam, że warto. Zwłaszcza, że coraz trudniej o kupno porządnego miodu. W sklepach można dostać 'miody' z rejonów UE i poza UE, czyli z Chin. Do tego coraz ciężej o gospodarstwa rolne, które uważają na to co używają, a tutaj mamy kooperację
Ja polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)