Malinowo mi!

Czyli sezon na maliny już rozpoczęty! ;)
Ale jak na razie tylko pod prysznicem, choć przyznaję, że stęskniłam się za malinowym aromatem i smakiem. Zwłaszcza, że na mojej działce mam tylko wersję jesienną maliny, a przez obronę magisterki nie wybieram się na żadne letnie zbiory.
Za to cudownym aromatem mogę rozkoszować się już teraz za sprawą cudownego mydełka firmy Subtle Beauty. Miałam kiedyś skrawek czekoladowego mydła tej firmy i brakowało mi w nim zapachu, tutaj na to nie mogę narzekać (na szczęście!)


Mydło zapakowane jest w folię i papierową etykietę z informacjami o produkcie. O ile etykieta zupełnie mi się nie podoba, tak wygląd mydełka uważam za smakowity! A dodatkowy cudowny, malinowy i naturalny zapach sprawia, że czasem ślinka cieknie.


Jakby tego było mało mydło cudownie się pieni! Kąpiel z nim ma aksamitny dotyk, jest jak bujanie w obłokach, wspomnienie lata. Delikatność i skuteczność w jednym produkcie przeplatają się ze sobą. Ciało jest czyste, ale nie wysuszone, dodatkowe ziarenka maku dają delikatny efekt masażu. Takie relaksują głaskanie po skórze. Zapewniam Was, że nie chce się wychodzić spod prysznica!

Twarz też z przygody z nim była zadowolona. Nawet moja sucha cera ceniła kontakt z tym mydłem. Oczy nie zostały podrażnione, skóra została oczyszczona, obyło się bez błagania o późniejsze nawilżenie.

Piękny skład:

Wady? Niestety moja kochana mydlana kostka o zapachu lata szybko się kończy! Będę za nią tęsknić...

Cena za kostkę: ok 13 zł, zależy gdzie się kupuje :)
Dla przykładu można je dostać TU

Znacie je?

Lekki niedzielny post - inspiracje

Hej!
Nie wiem jak Wy, ale ja tworzę na komputerze całe foldery zawierające zdjęcia, które mnie inspirują. Tematyka jest bardzo szeroka, od domów po ubrania, fryzury czy makijaż. Dziś, chcę się z Wami podzielić swoim najnowszym zbiorem. Jak dla mnie przedstawia domy - marzenie. Ciekawa jestem czy Wam też się spodobają :)




Szukałam też ostatnio inspiracji na zrobienie mebli z palet :)


I jeszcze wanna z takim widokiem <3 Coś wspaniałego, to byłby relaks! Zwłaszcza, że teraz dostępne są okna ala weneckie lustra :)



Któreś zdjęcie i Was zainspirowało?

Filmowy wieczór z Żan

Hej!
Dziś zaczynamy kolejny długo weekend, może ktoś z Was poszukuje jakiegoś dobrego filmu na wieczór? Służę pomocą! ;)
(plakat filmowy jak zwykle jest linkiem do filmwebu)

Agentka
http://www.filmweb.pl/film/Agentka-2015-702809

Agenta jest filmem wyśmiewającym trochę obraz bondowskich filmów szpiegowskich. Jednak mimo tego bawi nie tylko jako parodia ale jako całość. Film ten ma w sobie całą masę przezabawnych gagów, wątki sensacyjne, rozkręca się z każdą minutą, także nie przerywajcie seansu na początku bo zaczyna się dość dziwnie. Mamy przystojnego agenta (Jude Law), mamy mniej urokliwą agentkę (Melissa McCarthy) , która pracuje w biurze i co jasne, podkochuje się w swoim 'partnerze'. Aaa no i na początku pojawiają się nietoperze. Więc początek jest nieco dziwny, wręcz absurdalny, za to później akcja się klaruje i nie zostaje nam nic innego jak pękać ze śmiechu. I jeszcze postać Jasona Stathama - no mistrzostwo ;) Po prostu warto obejrzeć!


Terminal
http://www.filmweb.pl/Terminal

Ta historia zachęciła mnie do obejrzenia w momencie gdy dowiedziałam się, że oparta jest na prawdziwych wydarzeniach. Inspiracją do filmu była postać Merhana Nasseri - mężczyzny zmuszonego przez przepisy do koczowania przez parę lat na jednym z francuskich lotnisk. Bohaterem filmu Spielberga jest Viktor Navorski ( Tom Hanks), który przylatuje do Nowego Jorku z kraju Krakozja, na miejscu dowiaduje się, że w jego ojczyźnie wybuchła wojna, a on zostaje pozbawiony wszelkich dokumentów. Nie może wrócić do domu, nie może też wyjść poza teren lotniska. Zostaje uwięziony na terminalu, który tymczasowo musi stać się jego domem. Sytuacja, w której znajduje się bohater jest przerażająca - nie zna języka, nie wszyscy są dla niego na początku przyjaźni, jest zagubiony i samotny. Na szczęście z każdym dniem wzbudza on coraz więcej sympatii w pracownikach lotniska a także jak się okazuję w pewnej stewardessie. Mimo tego, że film porusza niezbyt lekki temat ma w sobie wiele humoru sytuacyjnego rozładowującego napięcie. Tego filmu nie da się zaszufladkować, bo wzbudza dużo przeróżnych emocji - jest tragedią, za chwilę komedią, potem romansem... Dlatego też może się podobać każdemu, przez to, ze nie jest taki oczywisty.

Miłość i inne nieszczęścia
http://www.filmweb.pl/Milosc.I.Inne.Nieszczescia

Bardzo lubię Brittany Murphy. Uważam, że jest śliczna i po prostu miło mi się na nią patrzy ;). W tym filmie jest urocza! Jej fryzury, ciuchy, makijaż i wrodzony wdzięk tylko to wrażenie potęgują. Dodatkowo jest postać ma wielkie serce i taki styl bycia, że nie da się jej nie lubić. Nie jest to film wysokich lotów, za to ogląda się z prawdziwą przyjemnością.


Nędznicy
http://www.filmweb.pl/film/Les+Miserables+N%C4%99dznicy-2012-599595

Moje zamiłowanie do musicali już znacie, więc pewnie nie dziwi Was ta pozycja. Ta ekranizacja jest pełna wspaniałej muzyki! Każdy z aktorów śpiewa własną melodię a wszystkie razem znakomicie się uzupełniają. Do tego zarówno zakończenie jak i początek to śpiew ludu. Całość jest pięknie skomponowana. Nie można też nie wspomnieć o znakomitej obsadzie aktorskiej, kostiumach, scenografii. Jak widzicie jestem pod ogromnym wrażeniem tego filmu i szczerze go polecam. Jednak jeśli nie lubicie musicalu to lepiej sobie odpuścić, filmy mają w końcu sprawiać radość a nie męczyć :).


Holiday
http://www.filmweb.pl/Holiday

Wbrew pozorom nie jest to kolejna płytka komedia romantyczna. Historia jest banalna, dwie kobiety, które zawiodły się na mężczyznach zamieniają się domami by odpocząć od wszystkiego. Jednak bohaterowie i dowcipy już takie banalne nie są. Dodatkowy wątek starszego holywoodzkiego scenarzysty wnosi też do filmu ciekawy element - nostalgię i szacunek dla starszego pokolenia. Całość jest bardzo ciepła i nieprzerysowana. Sprawia dość realne wrażenie. Jest to takie niezobowiązujące kino - w sam raz na przyjemny wieczór :).


Znacie, któryś z tych filmów? Jestem ciekawa Waszych wrażeń :)

Kosmetyczne plany wakacyjne

Hej!
Wczoraj na blogu Natalii (http://juicy-raspberry.blogspot.com) przeczytałam ciekawy wpis dotyczący marek, które ma zamiar poznać w najbliższym czasie. Ja już od dłuższego czasu sama tworzę takie zestawienie, a ten wpis natchnął mnie do tego by się z Wami nim podzielić Także, dziękuję Natalia! :)
Część marek, które planowałam poznać już poznaję, mogłyście się o tym przekonać oglądając mój ostatni zakupowy post - KLIK. Eubiona i Coslys długo chodziły mi po głowie... Teraz jestem w fazie testów i zaczynam żałować, że tak długo zwlekałam z zakupem. No cóż - na szczęście szybko się uczę na własnych błędach!

Jakie marki nadal chodzą mi po głowie? Oto one:

Zielone Laboratorium
Już nie pamiętam od jak dawna wzdycham do ich produktów. Problem polega na tym, że nie mogę sobie na wszystko pozwolić a nie jestem w stanie zdecydować co bym chciała spróbować najpierw ;) Zielone Laboratorium kusi, a jak czytam w recenzjach, że ich produkty są niesamowite to muszę się siłą powstrzymywać by nie obrabować swojego konta bankowego ;) Im dłużej czytam o ich produktach tym ciężej dokonać mi wyboru. Niech no się obronię, to zaszaleję!

4 szpaki
Na tą markę natknęłam się po raz pierwszy na serwisie DaWanda i od razu mnie zaciekawiła. Raz, że mają cudną nazwę i logo, dwa ich produkty i składy wyglądają wyśmienicie. A teraz powiększają swoją ofertę! Zostały mi 3 mydła i mogę znów zaszaleć z mydlanymi zakupami!

KucaMagicneTrave


Argital
Tą markę miałam okazję pobieżnie poznać będąc u Anulki i zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Chcę mieć ich produkty tylko dla siebie! Na początek kremy i szampony, zobaczymy jak dalej potoczy się nasza przygoda.

Purite
Przyciągają mnie do nich składniki, z których korzystają. Wchodzę na ich stronę i nie wiem od czego zacząć przeglądanie. Na pierwszy zakup pójdą pewnie mydła, ale na tym czuję, że się nie skończy, wystarczy przejrzeć ich asortyment!

Hagi Cosmetics

Te kosmetyki wydają się cudowne! I jeszcze ten pomysł z żywiołami - ja to kupuję! Mam ochotę wykupić wszystkie ich mydła. Mam nadzieję, że się nie zawiodę...

Felicea

Rodzynek z kolorówki ;)
Felicea podoba mi się tym bardziej, że to polska marka kosmetyków kolorowych. Nie mam zbyt wiele kolorówki, a dla tej marki chcę trochę poszerzyć swoją kolekcję :). W planach: szminki, róż i puder. Ciekawa jestem co z tego będzie :)


Jak widzicie trochę tego nazbierałam... Znacie, którąś z tych firm? Od czego zacząć?

Dezodorant Theo

Hej!
Nie uwierzycie, znów jestem chora. Tym razem siadły mi zatoki. Nie wiem co się dzieję z moją odpornością, ale nie jest dobrze niestety... Pogoda mogłaby się unormować, na pewno pomogłoby mi to w walce o zdrowie. Mam nadzieję, że Wy czujecie się dobrze!

Dziś chcę Wam opowiedzieć o dezodorancie marki Douces Angevines, który używam już od dłuższego czasu. Zakupiłam go wykorzystując rabat, który otrzymałam za udział w konkursie. Jak wszystko tej marki - fascynował mnie. Jestem przekonana, że kiedyś sięgnę też po damską, kwiatową wersję. Lecz o tym innym razem! Oto bohater dzisiejszego posta:


Najpierw parę słów od producenta:
Orzeźwiający dezodorant dla mężczyzn i kobiet. W sposób naturalny reguluje pocenie bez blokowania porów skóry. Neutralizuje przykre zapachy. Pozwala utrzymać świeżą i zdrową skórę. Nuty drzewne, świeża zieleń, gorzka pomarańcza oraz jodła przynoszą energię, odwagę i optymizm.

Korzyści:
Szałwia z ogrodu Douces Angevines reguluje produkcję potu, bez zatrzymywania go w skórze, reguluje temperaturę ciała i pomaga usunąć z niego toksyny.
Hyzop lekarski pomaga zneutralizować zapach ciała.
Skrzyp polny posiada właściwości ściągające, oczyszczające i przeciwzapalne.
Olejki eteryczne zostały tak dobrane, aby zwiększyć działanie tych trzech roślin i wzmocnić ich orzeźwiające i oczyszczające właściwości.
Słodki sok z agawy i organiczny alkohol pszenicy wydobywają to co najlepsze z roślin, dodając świeżości.


Skład:
Etanol (naturalny alkohol pochodzenia roślinnego), woda, rozmaryn lekarski, agawa amerykańska, mięta pieprzowa, kanarecznik, sandałowiec, gorzka pomarańcza, hyzop lekarski, jodła balsamiczna, szałwia lekarska, manuka, skrzyp polny, czarna porzeczka.


A teraz pora na moje wrażenia!
Deo znajduje się w szklanej buteleczce z atomizerem. Daje mocny strumień, który jak dla mnie mógłby być delikatnie bardziej rozproszony ;) Deo ma wodnistą konsystencję, która jednak szybko się wchłania nie pozostawiając o sobie śladu. W tym przypadku nie ma mowy o pobrudzonych ubraniach - ani od dezodorantu, ani od powstałego później potu jak to bywa w przebarwieniach po drogeryjnych anty. 
Co wyróżnia ten dezodorant od innych? Zapach! Jest mocny, wyrazisty, utrzymuje się niezwykle długo a na drugi dzień ubrania nadal nim pachną. To mieszanka lasu iglastego, gorzkiej pomarańczy, szałwii i sama nie wiem czego jeszcze. Uwielbiam go! No i jest uniwersalny zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. Chociaż potrafi zmęczyć, gdy przechodziłam wirus podobny do grypy żołądkowej to nie byłam w stanie go znieść. Ta moc mnie powalała.

Na co trzeba uważać? Na podrażnienia po goleniu, deo oparte jest na naturalnym alkoholu, który może przez chwilę poszczypać.

Jak działanie? Bardzo go polubiłam. Nie jest ideałem bo w upalne dni nie chroni przed potem, ale skutecznie niweluje jego zapach. Nie poczujecie nic oprócz jego zapachu. W chłodniejsze dni nie poczujecie też potu - pachy są suche.


Jego wada? Kosztu w regularnej cenie - 69 zł (KLIK). Jednak wydajność jest dość spora. Gdy zapach się spodoba tak jak mi można śmiało używać go jako perfumy. Ma w sobie to coś!

Nocny rytuał Be.Loved

Hej!
Dzisiaj chcę Wam przedstawić wspaniałe produkty, które trafiły do mnie jako wygrana na blogu http://naturally-in-love.blogspot.com
Marki Be.loved nie znałam wcześniej, widywałam ją w sumie tylko u Oli, autorki wspomnianego wcześniej bloga. Okazało się, że markę tą stworzyła Polka - Kinga, która mieszka w Rydze. Jej produkty są na prawdę warte uwagi, a co ciekawe można je spersonalizować. Załóżmy że podoba Wam się skład serum, ale jesteście uczuleni na jeden składnik - żaden problem, wystarczy poprosić by tego co nas uczula/podrażnia w produkcie nie było. Takie postawy się ceni! :)

Na pewno jesteście ciekawi co wygrałam. Otóż w tym kartonowym pudełeczku trafił do mnie zestaw stworzony do nocnego rytuału, czyli serum "It's a new day" i trufle kąpielowe.


Oprócz tych kosmetyków w opakowaniu była jeszcze instrukcja jak przeprowadzić nocny rytuał i wszystkie możliwe informacje o produktach, które chcę Wam teraz przytoczyć, później opiszę swoje wrażenia :).

"Serum o konsystencji lekkiego olejku i orzeźwiającym zapachu ma właściwości antybakteryjne i gojące. Równocześnie przywraca elastyczność skóry i pomaga utrzymać poziom nawilżenia. 100% naturalne, wegańskie składniki. 0% parabenów, konserwantów, barwników i silikonów.

Serum:
- przyśpiesza proces regeneracji skóry
- dogłębnie oczyszcza
- odżywia, reguluje poziom nawilżenia naskórka
- pomaga likwidować blizny.

Skład: Carthamus Tinctorius (Safflower) Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Vitis Vinifera (Grapeseed) Oil, Argania Spinosa (Argan) Kernel Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Cannabis Sativa (Hemp) Seed Oil, Tetrahexyldecyl Ascorbate (Vitamin C), Calophyllum Inophyllum (Tamanu) Seed Oil, Tocopherol (Vitamin E), Mentha piperita (Peppermint) Oil, Citrus Limonum Oil (Lemon Peel) Oil, Rosmarinus officinalis (Rosemary) Oil, Citrus Tangerina (Tangerine) Oil, Limonene*, Citral*, Citronellol*

Trufle do kąpieli pomogą Ci zrelaksować się po długim i ciężkim dniu. Po ich użyciu Twoja skóra nie potrzebuje już żadnych balsamów ani perfum. Wszystko co najlepsze zamknięte jest w tym sercu. 

Skład: Sodium bicarbonate, Theobroma cacao seed butter, Butyrospermum parkii, citric acid, Citrus Tangerina Oil, Citrus Sinensis Oil, Calendula Officinalis Flower, Citrus Aurantium Fruit Powder, Limonene, Geraniol and Linalool Citral"


I jeśli chodzi o opis tych produktów właściwie na tym mogłaby się skończyć ta recenzja. Rzadko spotyka się produkty, w których producenci nie popłynęli z obietnicami, tutaj nie ma nic takiego. To co napisane to prawda i już. Można się tylko zachwycać. A jest czym!

Serum pachnie cudownie! Nutka mięty + pomarańcza i mandarynka. Zapach pobudzający a jednocześnie relaksujący. Poprawia humor niesamowicie! A jakby tego było mało, oprócz poprawy humoru mamy zadbaną cerę - skóra jest gładka i nawilżona, jędrna, niedoskonałości są rzadkie a jak już się pojawiają to szybko znikają. Samo serum nie robi żadnych problemów w aplikacji, mimo, że jest olejowe bardzo szybko się wchłania, jeśli nie przesadzimy z ilością (u mnie wystarcza 3 -4 krople na całą twarz) nie pozostawia tłustej warstwy. Zdarza mi się teraz stosować je również rano a na nie nakładać makijaż. Oczywiście trzeba pamiętać, że jak wszystkie produkty olejowe trzeba nakładać je na zwilżoną twarz. 

Jestem w tym serum zakochana i wiem, ze na pewno zużyje je w ciągu 6 miesięcy od otwarcia jak radzi producent. Sięgam po nie z prawdziwą przyjemnością! A gdy połączę je dodatkowo z ruałem nocnym - jest magia i relaks!


Opis rytuału:
Wlej ciepłej wody do połowy wanny. Zapal świecę. Zgaś światło. W dłoni rozgrzej 3 -4 krople serum do twarzy i rozsmaruj je na wcześniej oczyszczonej skórze. Następnie zanurz się w wannie. Wrzuć do wody truflę kąpielową. Zamknij oczy. Weź głęboki wdech i wydech. Ponownie wdech, wydech. Wsłuchaj się w delikatny pomruk musującej trufli. To czas dla Ciebie! Powtarzaj rytuał tak często jak tego potrzebujesz. To ważne dla nas kobiet żeby znaleźć czas tylko dla siebie.

Och... na wspomnienie tych kąpieli już mi dobrze! ;) Przede wszystkim trufle sa maleńkie - a musują długo, mają w sobie moc olejków i jeszcze te masła! W maleństwach tych kryją się jeszcze płatki nagietka, nie jest ich wiele, więc nie denerwują za to sprawiają, że czuję się niczym królowa. No i mój ukochany zapach cytrusów! Po takim rytuale zasypiam jak dziecko. A skóra mojego ciała jest zachwycona - miękka, odżywiona i nawilżona.


Jak widzicie produkty te ujęły mnie za serce. Oprócz cudownego działania na skórę ciała i twarzy mamy jeszcze aromaterapię. Uwielbiam!

Nubian Heritage - afrykańskie czarne mydło

Hej!
Jak Wam mija tydzień?  Ja jestem z siebie zadowolona, wygląda na to  że pożegnałam już większość beznadziejnych przedmiotów i mogę usiąść do części merytorycznej magisterki ;) wymyśliłam też prezent na dzień mamy i niedługo przystąpię do jego realizacji.

Nie chciałam jednak dziś Wam sie chwalić a opowiadać o ostatnim mydle Nubian Heritage w moich zbiorach. Do tej pory opisywałam Wam trzy wersje: oliwkowa, papaya-kokos i czekoladowe. Dziś więc pora na czarne - oto ono:


Kartonik, w którym znajduje sie wielka (141g!) kostka bardzo odpowiada mi kolorystycznie. Kojarzy się od razu trochę z Afryką. Znajdziemy na nim wszelkie informacje o mydle, jego składzie... W jego środku natomiast skrywa się prawdziwa czarna kostka. Zawsze czarne mydła robią na mnie wrażenie swoim wyglądem . To nie należy do wyjątków, a wręcz przeciwnie - przyjemny kształt dostosowany do dłoni, logo Nubian, które bardzo mi się podoba, dodatkowo ten blask, mydło jak wypolerowane ;)


Jedynym powodem dla którego po tą kostkę sięgnęła jako po ostatnio jest zapach mydła. Nie jest brzydki, ale najmniej przypadł mi do gustu z całej czwórki. Jest taki trochę świeży, trochę owocowy, trochę jakby kremowy, ciężko mi go opisać. Na szczęście nie jest ciężki, nie przytłacza i nie pozostaje na skórze.

Jeśli zaś chodzi o działanie, to mamy do czynienia z kolejnym cudnym nubiankiem. Piana piękna, kremowa, jest jej dużo. Co ciekawe mimo swojej szarawej barwy nie brudzi ani mydelniczki ani nic. To chyba pierwsze czarne mydło w mojej kolekcji w kostce, które nie pozostawia po sobie śladów.
Mydło to nie wysusza i nie podrażnia skóry, przy myciu twarzy nie szczypie w oczy. Nadaje się do higieny intymnej, nie powoduje dyskomfortu.

Skład:

Tak właśnie kończę przygodę z mydłami tej firmy choć nie wykluczam, że kiedyś sięgnę po inne wersje. Wszystkie na pewno są warte uwagi.  Mam tylko nadzieję, że ich dostępność na polskim rynku się poprawi. W tej chwili najlepiej szukać ich na iherbie.

Nowości!

Hej!
Dziś mam dla Was bardzo przyjemny i lekki post, w którym pokaże swoje ostatnie zakupy i wygraną w loterii. Postawiłam na nowości, paczuszka dziś do mnie przyszła, zaraz porobię zdjęcia i biorę się za testowanie! Wreszcie będę miała co dla Was opisywać ;)

Zakupy poczyniłam w sklepie matique.
Jeśli macie ochotę na kosmetyki naturalne warto tam zajrzeć, wybór marek jest ogromny! A kontakt ze sklepem świetny. Odpowiedzi na maile są szybkie, grzeczne i pomocne. Sklep ten ma też bardzo fajną zasadę - nie sprzedają marek do których nie mają przekonania lub nieznanych/nieprzetestowanych. Oprócz tego paczki są bardzo porządnie spakowane, do zamówienia dodane są próbki, mają system lojalnościowy. Ogólnie to bardzo przyjazne miejsce na zakupy naturalnych kosmetyków :)

A teraz paczuszka!

Szampon rewitalizujący Eubiona
Odżywka do włosów z jojobą i zieloną herbatą Eco Cosmetics
Organiczny tonik z ekstraktem z lilii Coslys
+ 2 próbki kremów Madara

A teraz wygrana w loterii, która odbyła się  na konferencji z fizjoterapią:

Gazetki zawodowe zawsze w cenie ;)
Luksusowy olejek do masażu Naturalis - taki luksusowy a na parafinie...
Różany olejek do masażu KANU - piękny zapach i bardzo dobry skład! Ten na pewno dobrze wykorzystam :)

Znacie coś z moich nowości?


Mini recenzje

Hej!
Jakieś szaleństwo u mnie teraz, prawie nie mam Wam co recenzować ;) Denkowałam tak zawzięcie i nie kupowałam sobie nic, że teraz nie wiem o czym mam Wam pisać. Mam wprawdzie rozpoczętych parę postów związanych z fizjoterapią, ale wymagają one jeszcze sporo pracy a chwilowo jakoś brak mi dla nich czasu. Dziś więc przygotowałam dla Wam kolejną odsłonę mini recenzji, a więc lekko i przyjemnie. Jestem ciekawa czy zetknęłyście się z którymś z tych produktów.

To po kolei:
Maska do włosów Fitokosmetik - regeneracja - KLIK
Spodziewałam się po niej czegoś więcej - piękny zapach, który utrzymywał się dość długo na moich włosach. Wygładzenie i blask, jednak po paru godzinach, gdy włosy były już zupełnie suche wywoływała puch. A szkoda... Bo aplikacja przyjemna, mimo, że z saszetki.

Krem do twarzy Natura Siberica, Love Estonia - KLIK
Dostałam dość dużą jego odlewkę od koleżanki z wizażu i strasznie się z nim męczyłam. Bardzo nie odpowiadał mi jego zapach, zresztą mojemu W. też . Nie mam pojęcia do czego go porównać niestety. Rozsmarowywał się ładnie na twarzy i od razu po wchłonięciu wyglądało na to, ze matowi cerę, jednak chwilę później błyszczałam się jak nie powiem co... No i niestety mnie zapychał.

Bjobj, nawilżający szampon z aloesem - KLIK
Cudeńko! Pienił się wspaniale, gęsta żelowa konsystencja sprawiała, że łatwo było się nim posługiwać (nie uciekał z dłoni), ładnie i delikatnie pachniał (tak świeżo). Do tego nie plątał włosów, świetnie odświeżał skórę głowy, pomagał w walce z przetłuszczaniem. Na pewno skuszę się na pełnowymiarowe opakowanie bo był genialny!

Earthnicity, róż mineralny Delicate - KLIK
Dla mnie to taki idealny pudrowy róż. Lekki, nie da się praktycznie nim zrobić krzywdy. W sam na jesień, zimę, wiosnę gdy jestem blada bardzo. Subtelnie podkreśla kości policzkowe, dodaje uroku i np cóż - jest bardzo dziewczęcy. Do tego szalenie wydajny! (ale w sumie wszystkie minerały tak mają) Ma w sobie bardzo, bardzo delikatne drobinki, jednak na twarzy zupełnie ich nie widać, za to cera wydaje się rozpromieniona. Piękny!

Uniwersalny krem marki Alaffia - niestety nie potrafię go znaleźć a iherbie, może chwilowo go nie ma w ofercie
Nie bardzo wiem co o nim myśleć, ma tępą konsystencje, bardzo ciężko się go rozprowadza i po twarzy i po ciele, zapach ma jakiś taki ziemisty a nie dostrzegłam praktycznie żadnego działania... Niby skóra nie jest sucha po nim, ale nie czuję tez nawilżenia. Dziwny efekt, dziwny produkt.


I to by było na tyle na dziś! Znacie, któryś z tych produktów?

Odżywka ułatwiająca rozczesywanie

Hej!
Coś się u mnie ostatnio włosowo zrobiło :) Najpierw szampon, potem glinka do szamponu a teraz odżywka. Niestety 2 na 3 produkty ostatnio zrecenzowane to niewypały... Także już znacie moje zdanie na temat dzisiejszego gagatka. A oto i on:


Odżywka do włosów dla dzieci ułatwiająca rozczesywanie firmy Mama&Baby zapakowana jest w białą, prostą butelkę z etykietką na której znajduje się śliczna dziewczynka. Ogólnie nic specjalnego, ale brzydkie to opakowanie też nie jest. W oczy się nie rzuca w łazience ;)


Wiem, wiem, że to odżywka dla dzieci, ale ja z zasady mam w poważaniu to co twierdzi producent ;) Miałam ostatnio problem z plątaniem włosów (ach te braki w olejowaniu...), potrzebowałam lekkiej nie proteinowej odżywki to kupiłam tą. Za całe 13 zł na iwos.pl.

Pierwsze wrażenie zrobiła na mnie dobre - ładny zapach, konsystencja w sam raz, idealnie się ją rozprowadza, nie ucieka z włosów a wydobywanie jej z butelki to nie problem. Schody zaczęły się później...


Otóż odzywka ta nijak nie pomaga w rozczesywaniu włosów! Niby włosy są śliskie po jej spłukaniu, lecz za chwilę gdy chce jej rozczesać to się z nimi męczę. No nieładnie! Jakby tego było mało odżywka ta mało co robi - włosy nie są ani jakoś odżywione, ani nawilżone, ani wygładzone... No w sumie takie nijakie jak ta odżywka...

Skład:
Aqua with infusions of: Organic Triticum Vulgare Germ Extract, Organic Simmondsia Chinensis Seed Oil, Chamomilla Recutita Flower Extract, Cetearyl Alcohol, Cetyl Palmitate, Guar Gum, Panthenol, Glyceryl stearate, Citric Acid, Parfum, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid.


Ja jej nie polecam, ale może ktoś miał i sobie chwalił?