Plotki, ploteczki - sobotnie spotkanie blogerek

Hej Kochani!
Jakiś szalony mam czas teraz, pełen wspaniałych spotkań z cudownymi osobami... Niezapomniane przeżycia! Najpierw cały tydzień spędziłam u kochanej, niezastąpionej Anulki... Jak to szybko zleciało! Jakie to szczęście, że to jeszcze nie koniec, nie mogę się doczekać, aż znów sobie pogadamy (obie jednak musimy dojść do formy ;))
Potem tydzień zakończył mi się spotkaniem z 5 wspaniałych dziewczyn! Świętowałyśmy przy kawce i pysznym jedzeniu Międzynarodowy Dzień Blogera. W końcu z blogerkami najlepiej obchodzić takie święto, prawda? ;)


Spotkanie miało miejsce w Restauracji u Hanysa w Miłocinie. Już o niej słyszeliście gdy opisywałam moje spotkanie :) Zdania nie zmieniłam, nadal uważam to miejsce za cudowne. Pyszne jedzenie, świetny klimat, tam zawsze jest mi po drodze! Jeśli będziecie jechać z Lublina do Nałęczowa, wstąpcie tam - gwarantuje, że nie pożałujecie :)


Spotkanie miało być spotkaniem przy kawie, jednak Magda chyba nie byłaby sobą gdyby nie zorganizowała czegoś ekstra ;) Cała ona! Uśmiechnięta, zwariowana, optymizm z niej aż ucieka i udziela się innym.
Tego na pewno na naszym spotkaniu nie zabrakło, momentami zaśmiewałyśmy się jak głupie ;)

Już od wejścia zachwyciły mnie dekoracje. Płatki róży, bannerki, prezenciki, lizak z podziękowaniem - to sie nazywa dbałość o szczegóły! :) Madziu, jesteś niesamowita!


Jak już się wszystkie zebrałyśmy - co wyjątkowo nie zabrało nam dużo czasu xd
To już musiałyśmy się ogarnąć i wysłuchać prezentacji firmy InfoPlus. Patrzcie jak się zasłuchałam...


Wszystko co usłyszałam, było dla mnie na prawdę ciekawe. Miło jest słuchać kogoś kto wie o czym mówi, prawda? Tu tak było. Dodatkowo został nam przedstawiony asortyment firmy Le'Maadr i parę innych ciekawych produktów. Szkoda, ze dopiero teraz dowiedziałam się o świetnych kompresach, których mnogość zastosowań jest niesamowita :) Wszystko zależy tylko od naszej wyobraźni... Na pewno opowiem Wam o nich coś więcej!


A potem już tylko gadałyśmy, gadałyśmy, gadałyśmy i nie było mowy by zabrakło nam tematów... Nawet nieprzyjemne, stare sytuacje obracałyśmy w żart. Czułyśmy się dobrze w swoim towarzystwie i to było czuć. W końcu znamy się nie od dzisiaj!



Plotki i ploteczki przerwałyśmy tylko na czas jedzenia - z Eweliną skusiłyśmy się na pizzę ze szpinakiem - boska była! Kasia z Magdą wybrały wersje z kurczakiem. Milena wzięła danie, którego żadna z nas nie byla wymówić nazwy ;) A Marzenka wybrała mega tortille. I jak cieknie Wam już ślinka? ;)


A potem odbyła się mini loteria! Suma, która została zebrana zostanie przekazana na dom dziecka w Lublinie. Strasznie mnie to cieszy! :)

A potem było jeszcze więcej plot, więcej gadania o kosmetykach, więcej upominków...

 Dodam Wam ekstra moją kocią minę:
Hahaha - no cała ja xd
 
 I na zakończenie zdjęcie grupowe!

 To był wspaniały dzień! Dziękuję Wam za to!

Alchemia Lasu prezentuje...

Hej!
Dzisiaj chcę Wam zaprezentować ciekawą markę, która jest dla mnie nowością. Miałam okazję przetestować jeden ich produkt, jeden kupiłam też dla Babci. Dziś opowiem o tym pierwszym, jednak najpierw przytoczę parę słów o samej Alchemii, bo uważam, że warto ją poznać.

Sama Alchemia Lasu pisze o sobie w taki sposób:
Tworzymy kosmetyki w 100% naturalne, robione na ma skalę z dbałością o dobór jak najczystszych i
najświeższych składników, zbierając większość ziół własnoręcznie i radośnie z łąk i lasów w górach południowej Polski. Używamy olei i maseł tłoczonych metodą na zimno, bez żadnych zbędnych dodatków.
Nasze produkty wibrują soczystą energią roślin i działają nie tylko na ciało, ale też na samopoczucie, a to dzięki terapeutycznym właściwościom olejków eterycznych oraz esencji kwiatowych, przenosząc nas w nieziemskie wymiary już od pierwszego powonienia.
Nasze produkty są wegetariańskie, w większości wegańskie, a niektóre nawet witariańskie. Używamy tylko takich składników, które praktycznie można zjeść. 

Naszą pasją jest nieoceniona moc roślin i cieszymy się, że możemy się nią dzielić z tymi z Was, którzy marzą o świecie, gdzie natura i las otaczają nas ze wszystkich stron nawet we własnym domu czy w słoiczku kremu. Dla Was właśnie tworzymy najczystszą i najbardziej naturalną linię kosmetyków oraz leczniczych maści i mikstur.


Alchemia Lasu produkuje kosmetyki z pasją i zamiłowaniem. Jest to widoczne na pierwszy rzut oka. Słoiczki, buteleczki, wszystko wygląda po prostu pięknie! Wszystko ma swój klimat, na prawdę nie chce się ich chować do szafki, tylko robić wystawkę na półeczce :).

Mój proszek do mycia zębów zapakowany jest w szklany słoiczek i mimo tego, że stoi w łazience etykietki się nie zniszczyła, nadal wygląda tak samo cudnie!


Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie mycie zębów proszkiem było przygodą! Pierwszy raz zetknęłam się z taką formą dbania o jamę ustną. Było bardzo ciekawie!

Proszek do mycia zębów zapewnia skuteczną pielęgnację jamy ustnej, wzmacnia szkliwo i zapobiega rozwojowi próchnicy. W składzie proszek zawiera wyłącznie rośliny, minerały i olejki eteryczne, które mają właściwości lecznicze i antybakteryjne oraz dają odświeżający efekt. Dokładnie usuwa on płytkę bakteryjną dzięki naturalnym drobnoziarnistym składnikom ściernym i spowalnia jej powstawanie, dzięki czemu zapewnia długotrwały świeży oddech. Składniki mineralne wzmacniają zęby i poprawiają zdrowie dziąseł. Proszek pomaga w remineralizacji szkliwa i ma działanie lekko wybielające. Charakteryzuje się odświeżającą nutą miętowo-cytrynową. Nie zawiera fluoru. Jest bardzo wydajny.
 


Stosowanie:
Przepłukać jamę ustną wodą, niewielką ilość proszku umieścić na suchej lub zwilżonej szczoteczce do mycia zębów, a następnie ruchem okrężnym szorować zęby przez 2 minuty.
 

Skład:
glinka bentonitowa, glinka kaolin, maranta trzcinowata, diatomit, sól himalajska, soda oczyszczona, zielona herbata, ksylitol, olejki eteryczne z mięty i cytryny


Działanie poszczególnych składników:
Glinki są pełne minerałów i wapnia, które pomagaj wzmocnić zęby oraz absorbują wszelkie substancje toksyczne obecne w jamie ustnej.

Maranta trzcinowata i diatomit (ziemia okrzemkowa) dostarczają dużą dawkę wapnia i składników mineralnych, które mogą pomóc w remineralizacji szkliwa i drobnych ubytków.
Sól himalajska działa przeciwbakteryjnie, utrzymuje jamę ustną wolną od bakterii i dodaje szkliwu minerałów.
Soda oczyszczona lekko ściera płytkę bakteryjną i delikatnie wybiela zęby.
Zielona herbata dostarcza minerałów, działa antybakteryjnie i przeciwzapalnie; jest naturalnym źródłem fluoru
przyjaznemu organizmowi, wzmacniającego szkliwo.
Ksylitol to naturalny cukier pozyskiwany z brzozy, który zabija wszelkie bakterie powodujące próchnicę zębów i
dodaje słodkości naszemu proszkowi.
Olejki eteryczne z mięty i cytryny odświeżają oddech, działają przeciwbakteryjnie i przeciwzapalnie.


Termin ważności:18 miesięcy. Po otworzeniu 3 miesiące. Należy przechowywać w chłodnym miejscu z dala od źródeł ciepła i światła.

Cena:
15zł (30ml)
25zł (60ml)


Teraz jak już wszystko wiecie o produkcie pora na moje wrażenia!
Po pierwsze - mycie zębów proszkiem okazało się bardzo wygodne i łatwe. Nie było mnóstwa piany, tylko bardzo delikatna 'pianka', także bez problemu mogłam szorować odpowiedni czas zęby bez ciągłego wypluwania nadmiaru lub wycierania brody ;)
Po drugie - proszek dawał mnóstwo cytrynowo - miętowego odświeżenia, chociaż cytrynka była bardziej wyczuwalna, jej posmak na języku utrzymywał się długo. Przyjemna sprawa - bez wypalania kubków smakowych jak to mają w zwyczaju niektóre pasty...
Po trzecie - zauważyłam lepsze czyszczenie zębów. Były po myciu bardzo gładziutkie, a przy normalnych pastach często miałam problem z chropowatością... Poza tym gdy umyłam zęby pastą, a potem coś zjadłam to albo nie miało smaku (punk wyżej), albo przyczepiało się gdzież z tyłu. Tutaj nie miałam takich problemów.
Po czwarte - proszek ten pielęgnował też dziąsła. Zawsze w okresie wakacyjnym mam problem z bardzo zimnymi napojami, w te wakacje mogłam je pić a moje dziąsła nie wołały o pomoc. Dziąsła mamy też się uspokoiły bardzo gdy kazałam jej używać tego proszku do mycia.

Najtrudniej było się przyzwyczaić, bo to coś zupełnie nowego. Proszek starczył mi na ponad 2 miesiące codziennego używania, może jakby raz mi się nie rozsypał do zdjęć byłoby dłużej ;).


Jestem ciekawa czy myłyście kiedyś w ten sposób zęby? Słyszałyście o Alchemii?

Inspiracje XI

Hej!
Dziś post z serii tych luźniejszych. Praktycznie za każdym razem gdy przeglądam internet napotykam zdjęcie - inspiracje. Zbieram je w folderze na pulpicie i tak sobie powoli ich przybywa... Aktualnie folder te pęka w szwach bo zapomniałam podzielić się z Wami kolejnymi ciekawymi/ładnymi itd zdjęciami ;)
A więc daję mu teraz odrobinę wytchnienia, uszczuplę go o kategorię dom/mieszkanie/wystrój wnętrz :)
Chętni? To zapraszam!













podoba mi się takie wnętrze, ale widzę je tylko w jednym miejscu - nad morzem! ;)









Coś się Wam spodobało?

Sylveco - pomadka ochronna o zapachu cynamonu

Hej!
Jeśli ktoś ma mi za złe, że nie pojawiam się na jego blogu chciałabym powiedzieć, że obecnie jestem na kursie poza domem - w Warszawie. Spędzam tam 9 godzin dziennie, przy czym jeszcze dojeżdżam i po prostu nie mam kiedy... Obiecuję poprawę po powrocie, czyli niestety dopiero w weekend.

To tak w gwoli wstępu.
Teraz pora na recenzję! Dziś będę mówić (jak już przecież tytuł zdradził) o pomadce rokitnikowej o zapachu cynamonu od Sylveco. Oto ona:


Jak zwykle przy produktach Sylveco mamy dopracowane szczegóły opakowanie. Kartonik prezentuje się nienagannie, każda jego część jest wykorzystana, dzięki czemu możemy sie dowiedzieć wszystkiego o produkcie.
Za to na prawidłowym już, plastikowym opakowaniu, mamy tylko nazwę :) Plastik jest bardzo dobrej jakości, nie jest tak łatwo go uszkodzić. Napisy z niego też nie chcą się ścierać dzięki czemu cały czas wygląda ładnie.
Mam jednak małą wadę o której już pisałam Wam w recenzji wersji peelingującej - po wysunięciu pomadki trzeba ją przytrzymać bo gdy zbyt mocno naciśniemy nią o usta to wsunie się z powrotem. Niby nic takiego, ale jednak trochę to irytuje.


Sama pomadka ma pomarańczowy kolor, który to zawdzięcza rokitnikowi. Nie powoduje on jednak, ze nasze usta są pomarańczowe - jak dla mnie na ustach jest całkowicie bezbarwna.
Zanim przejdę do działania chcę powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie o zapachu. Ten produkt zupełnie nie pachnie cynamonem. Wyczuwalny jest tylko rokitnik, mi osobiście on nie przeszkadza, ale jednak wiele osób nie jest zachwyconych tym. Dlatego jeśli ktoś szuka pomadki o zapachu cynamonu - tą niech sobie odpuści ;).

A teraz wreszcie przechodzę do rzeczy!
Pomadka bez problemu sunie po ustach i od razu czuć nawilżenie jakie daje. Jednak ku mojemu wielkiemu smutkowi, nawilżenie to utrzymuje się bardzo krótko... Godzina nawilżenia gdy nic nie jem, potem należałoby aplikacje powtórzyć. A czasami nawet częściej...
Usta dzięki niej są miękkie, ale nie chroni ona przed powstawaniem suchych skórek, no chyba, że smaruję nią usta co chwilę.
Nie sądzę by dała sobie ona radę z ochroną moich ust w zimie. Chyba moje oczekiwania ją przerosły...

Skład:

Podsumowując - zaskoczyło mnie słabe działanie tej pomadki. Wersja peelingująca dawała o wiele więcej odżywienia i nawilżenia. Tu tego było malutko...

Pomadkę dostałam od sklepu Naturalmente na Naturalnym Spotkaniu Blogerek, którego byłam współorganizatorką. Dziękuję!


Miałyście do czynienia z ta pomadką? Też się tak na niej zawiedliście?