Hej!
Dziś będą mini recenzje - mini mydełek ;)
Wszystkie te mini kosteczki przywędrowały do mnie albo w postaci dodatków do zamówień mydlanych, albo od Anuli ;). Myślałam długo czy aby na pewno o nich pisać, ale zdecydowałam, że tak będzie lepiej nawet dla mojej pamięci ;) Co na blogu to nie zginie! ;)
Kosteczki razem wyglądają cudnie, niczym najlepsze smakołyki, cieszą me oczy. Są różnych firm, różnych składów, nic ich nie łączy, oprócz wspólnego miejsca leżakowania i jednej osoby, która je zużywa - tak o mnie mowa ;)
2 mydełka pochodzą z Lawendowej Farmy: te białe i środkowe.
Środkowe -
miodowy rumianek,
skradło moje serduszko i na pewno skuszę się na całą kostkę. Po pierwsze - obłędnie pachnie! Niczym herbatka rumiankowa z miodem i odrobiną soku pomarańczowego, ten zapach jest taki ciepły, smakowity... Dodatkowo mydło to tworzy
aksamitną pianę, którą uwielbiam się myć. Jest delikatne, ale myje bardzo dobrze. Świetnie spisywało się
zarówno na twarzy jak i do higieny intymnej. Niezastąpione przy depilacji - nie ma mowy o podrażnieniach! A do tego jest delikatnie masuje - ma w sobie zmielone płatki owsiane. Jest po prostu zachwycające!
Białe to natomiast -
lawendowa farma - czyli pewnego rodzaju mydło popisowe firmy sądząc po nazwie.
To mydło również mnie zachwyciło, nie spodziewałam się tego, zwłaszcza, że gdy oglądałam je na stronie sklepu... Wydawało mi się wtedy takie nijakie - ależ mogłam się mylić! Po pierwsze - ma
cudny zapach, który bardzo długo utrzymuje się w łazience, to lawenda z czymś, czego nie jestem w stanie nazwać, ale mieszanka świetna! Po drugie - mydełko ma mnóstwo ziół, które
genialnie masują, a nawet delikatnie peelingują. Po trzecie - mydło
świetnie oczyszcza skórę a jednocześnie jest delikatne, mycie nim było przyjemnością! Żałuję, że już mi się skończyło, kupię je na pewno!
Mydełko w lewym dolnym roku (na zdjęciu wyżej) to mydełko
czekoladowe Subtle Beauty. Mydło ma cudowną pianę, mogłabym się nim miziać i miziać ;). W przeciwieństwie do mydełek z Lawendowej Farmy jest też
bardzo wydajne! Po nim też jako jedynym z całej gromadki nie zawsze było konieczne użycie balsamu. Jednak rozczarował mnie zapach... Ania mówiła, ze pachnie czekoladą a ja czuję tylko nuty mydlane... Domyślam się, ze wywietrzało,bo papier w którym było zapakowane pachnie smakowicie...
Nadawało się zarówno do higieny intymnej, mycia twarzy jak i całego ciała. Przyjemniaczek ;).
A teraz o ostatnich dwóch kostkach, które również dostałam od Anulki. Są to kwadraciki od En Douce Heure. Czyli francuskie mydełka, które można znaleźć w sklepie Maurelli jeśli dobrze kojarzę :). Oba pachną bardzo delikatnie, ulotnie, a więc nie będę się rozpisywać o ich zapachach :).
Najbardziej po lewej na zdjęciu powyżej znajduje się
mydełko kawowe z olejkiem laurowym i olejkiem herbacianym (peeling do silnie zabrudzonych rąk). Mydełko to nieźle zdziera, dla moich dłoni aż za bardzo! Zdecydowanie bardziej wolałam je potraktować jak peeling do ciała - tu spisywało się genialnie! Nie dość, że skóra była oczyszczona to jeszcze cudownie wygładzona. Na dodatek mydełko to nie wysusza. Bardzo fajny produkt.
To najbardziej na dole to
mydełko morela - glinka czerwona z olejkiem z geranium dla skóry suchej i pozbawionej witalności. Wersja ta słabo się pieni, piana jest taka bardziej wodnista... Dodatkowo trzeba uważać na zatopione ziarenka zdaje się maku bo są ostre i można się zarysować. Za to mydełko faktycznie nadaje się dla suchej skóry - myje bardzo delikatnie, nie ma możliwości o wysuszeniu. Przyjemne, choć na dłuższy romans się nie zapowiada ;)
Jestem ciekawa czy znacie którąś z tych kostek, jeśli tak, to co o nich myślicie?