Hej kochani...
nie uwierzycie jaki pech... padł mi komputer i wygląda na to że na amen :( a magisterke muszę pisać... projekty na studia też, wszystkie materiały do nauki mam na nim.. :(((
Co za los...
a na tablecie nie mogę zbytnio nawet Was odwiedzać bo nie wyświetla mi się ten panel z nowymi waszymi postami nie wiem czemu :(
Smutno mi teraz... pisać posty tez jest źle, ale dam rade... dobrze, ze do paru wpisów roboczych wgrałam już zdjęcia bo inaczej byłby problem...
Nie chcę jednak Was znudzić moimi problemami, tylko opowiedzieć co nieco o peelingu saszetkowym od Babci Agafii, który dostałam na spotkaniu blogerek od sklepu Skarby Syberii.
Saszetki te, mają to do siebie, że sa wygodne w użyciu. Gdy się nie zużyje całej można zakręcić, łatwo mi się też wyciska zawartość. Składy też są bardzo przyjemne, tak samo zapachy - ogólnie rzecz biorąc uważam, że to bardzo fajne kosmetyki :)
Ten peeling nie bez przyczyny nazwany jest masującym. To jego główna funkcja ;) Nie radzi sobie on zbytnio ze starym naskórkiem, nie ma mowy o silnym efekcie peelingującym czy o bardzo wygładzonej skórze. Nie jest to też peeling 'tłusty', nie daje uczucia nawilżonego ciała.
Ale masuje bardzo przyjemnie, rozluźnia... drobinki nie są ostre, bardziej miękkie, różnej wielkości. Nie rozpuszczają się.
Cały peeling nie ucieka z dłoni, nie pieni się, łatwo splukuje z ciała.
Skład:
A jeśli chodzi o zapach...
cóż to jedna niewiadoma dla mnie... z jednej strony mamy soczysty, owocowy zapach, z drugiej woń jakby plastikową. Ogólnie pachnie niby ładnie, jednak momentami irytuje ; )
I co Wy na to? :D
Wygląd ma śliczny... jednak wygląd to nie wszystko.
jak go oceniam tak całościowo? Jest po prostu ok, nic więcej, nic mniej...
Znacie?
nie uwierzycie jaki pech... padł mi komputer i wygląda na to że na amen :( a magisterke muszę pisać... projekty na studia też, wszystkie materiały do nauki mam na nim.. :(((
Co za los...
a na tablecie nie mogę zbytnio nawet Was odwiedzać bo nie wyświetla mi się ten panel z nowymi waszymi postami nie wiem czemu :(
Smutno mi teraz... pisać posty tez jest źle, ale dam rade... dobrze, ze do paru wpisów roboczych wgrałam już zdjęcia bo inaczej byłby problem...
Nie chcę jednak Was znudzić moimi problemami, tylko opowiedzieć co nieco o peelingu saszetkowym od Babci Agafii, który dostałam na spotkaniu blogerek od sklepu Skarby Syberii.
Saszetki te, mają to do siebie, że sa wygodne w użyciu. Gdy się nie zużyje całej można zakręcić, łatwo mi się też wyciska zawartość. Składy też są bardzo przyjemne, tak samo zapachy - ogólnie rzecz biorąc uważam, że to bardzo fajne kosmetyki :)
Ten peeling nie bez przyczyny nazwany jest masującym. To jego główna funkcja ;) Nie radzi sobie on zbytnio ze starym naskórkiem, nie ma mowy o silnym efekcie peelingującym czy o bardzo wygładzonej skórze. Nie jest to też peeling 'tłusty', nie daje uczucia nawilżonego ciała.
Ale masuje bardzo przyjemnie, rozluźnia... drobinki nie są ostre, bardziej miękkie, różnej wielkości. Nie rozpuszczają się.
Cały peeling nie ucieka z dłoni, nie pieni się, łatwo splukuje z ciała.
Skład:
A jeśli chodzi o zapach...
cóż to jedna niewiadoma dla mnie... z jednej strony mamy soczysty, owocowy zapach, z drugiej woń jakby plastikową. Ogólnie pachnie niby ładnie, jednak momentami irytuje ; )
I co Wy na to? :D
Wygląd ma śliczny... jednak wygląd to nie wszystko.
jak go oceniam tak całościowo? Jest po prostu ok, nic więcej, nic mniej...
Znacie?