Party Lite - magiczna kraina zapachu

Hej!
Raz na długi, długi okres czasu pozwalam sobie do napisania recenzji zapachów ;). To nie jest tak, że chciałabym częściej, bo tak na dobrą sprawę nie miałabym o czym częściej pisać. Nie mam kolekcji świec, nie mam kolekcji wosków, mam za to małą gromadkę zapachów, które używam sporadycznie. Na co dzień wystarcza mi to co czuje od siebie (perfumy, zapachy produktów do ciała), a w wakacje to co czuję za oknem.
Poza tym ja na prawdę lubię świeży aromat powietrza, zwłaszcza po deszczu (którego teraz tak mało...)

Jednak czasami mam ochotę poczuć coś jeszcze, poprawić sobie w ten sposób humor lub po prostu spróbować czegoś nowego. Uwielbiam też jak ładnie mi pachnie w szafie i w szufladach - w tych ostatnich leżą sobie mydełka z Pszczelej Dolinki, za to szafę perfumuje lub wkładam patyczki z Party Lite. I to o nich chcę Wam dzisiaj opowiedzieć.

Oto one:

Patyczki zapachowe, zwane inaczej dekoracyjnymi patyczkami otrzymujemy w tekturowym opakowaniu, dodatkowo zabezpieczone są jeszcze folią by nie wietrzały. W opakowaniu jest ich 5 sztuk o jednakowym wyglądzie i zapachu (u mnie są różne, ponieważ wymieniłam się z Eskiem).

Patyczki te są wykonane z papieru z odzysku (fajnie, nie?), są lekkie i mocno naperfumowane - jak weźmiesz do dłoni to będzie Ci pachnieć ;).
Ładnie wyglądają włożone do jakiegoś wazonika, ale można je umieścić np w doniczce lub innym miejscu tak by były niewidoczne. Za to nie ma szans by ich nie poczuć!
Zapachy są wspaniałe, po małych pomieszczeniach rozchodzą się bardzo szybko, po większych trwa to wolniej - najlepiej wtedy użyć paru na raz ;)
Ja jedną wersje truskawkową trzymam w szafie - po otwarciu otula mnie śliczny, słodki zapach... Wspaniałe uczucie!
W łazience za to mam te dwie brązowe, jest to zapach bardziej męski, elegancki. 2 spokojnie wystarcza jak na pomieszczenie którego drzwi ciągle są otwierane i zamykane.
Czas utrzymywania się zapachu? Jest przeróżny. Wszystko zależy od wielkości pomieszczenia, tego jak często jest wietrzone itd.
Pałeczka w szafie pachnie już od 2 miesięcy.
Te z łazienki czuć było przez miesiąc, teraz to już tylko delikatny aromat, który wyczuwa się będąc blisko nich.


Bardzo spodobały mi się te patyczki. Łatwo się nimi posługiwać, intensywność zapachu można regulować ich ilością, ładnie się prezentują, ale bez problemu można je też ukryć i cieszyć się tylko zapachem. Nie trzeba ich pilnować (jak świeczek, kominków itd).
Fajne rozwiązanie, jednak dość drogie - za 5 patyczków zapłacimy 59 zł...
Warto jednak polować na promocje, bo zniżki potrafią sięgać nawet 60%

To jednak nie koniec dzisiejszego posta ;)
Chcę Wam jeszcze powiedzieć parę rzeczy na temat Tealightów.


Podobnie jak z patyczkami - tealighty w jednym opakowaniu są w jednym zapachu/kolorze, jednak na spotkaniu powymieniałyśmy się z dziewczynami, dzięki czmeu uzyskałyśmy pięknie pachnącą mieszankę :)
Chociaż są serie, że w jednym opakowaniu jest parę zapachów, po 4 tealighty każdego, wszystko zależy od danej kolekcji.

Co odróżnia tealighty od Party Lite od innych?
- nie są parafinowe
- są w plastikowych foremkach, dzięki czemu nie nagrzewają sie i można spokojnie trzymać je w dłoni
- są w przezroczystych foremkach dzięki czemu blask rozchodzi się tez na boki - wile świeczników na tym zyskuje!
- palą się 4-6 godzin!


Zapachy są niesamowite, jedne bardziej intensywne, drugie mniej - wiadomo, jak wszędzie.

Cena się waha też w zależności od kolekcji. W katalogu znajdziemy tealighty 12 sztuk za 30, 45 zł, ale są też 16 sztuk za 65 zł...

Szkoda, że dostęp do tych produktów jest taki ograniczony. Sprzedaż jest na zasadzie jak w Avonie przez konsultantki, a nie ma ich wielkiej liczby... Ceny też są spore, ale mamy tu do czynienia na prawdę z dobrą jakością, naturalnością i niespotykanymi zapachami.

Mieliście do czynienia z produktami Party Lite?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)