Mój hit - czarna glinka

Hej!
Wreszcie, wreszcie, wreszcie wzięłam się za opisywanie mojego hitu w pielęgnacji twarzy! Nie wiem dlaczego tak długo z tym zwlekałam... Zwłaszcza, że na prawo i lewo w rozmowach na żywo chwaliłam to cudeńko. A więc dziś chwalę je Wam!


Brazylijska czarna glinka jest u mnie odkryciem wszech-czasów ;) Przysłała mi ją Renia i to niesamowite jak trafiła! Glinka pochodzi ze sklepu mazidła i tam też znowu ją kupię, bo wczoraj wykorzystałam resztkę :(
Dla zainteresowanych odsyłam do sklepu - KLIK - po szczegółowe informacje o tej glince.


A tymczasem opowiem Wam moje wrażenia i opiszę czym mnie tak zachwyciła.

Czarna glinka zaskakuje od samego początku - po pierwsze kolorem, który jak wiadomo jest czarny ;)
Następnie zapachem - dla mnie pachnie po rozrobieniu z wodą niczym świeżo położony asfalt, a na końcu tym jak wygląda na nas. Hahaha - jak zamknę oczy gdy mam tą glinkę na twarzy to w ciemności mnie nie widać.


Jednak tym co zaskakuje najbardziej jest działanie. Glinka ta niesamowicie oczyszcza! Całkowicie pobiła pod tym względem glinkę zieloną. Po zmyciu czystość cery dostrzegalna jest gołym okiem, wągry uciekają! Z każdą aplikacją cera jest bardziej promienna, pory zwężone i oczyszczone. Niesamowite, po każdej aplikacji jestem w szoku, że glinka może działać aż tak dobrze.
Dodatkowo nie zauważyłam żadnego podrażnienia, a wręcz przy podrażnionej skórze koiła ją.
Wszelkie niedoskonałości goiły się szybciej i ładniej.

Czy ma wady? Ja nie widzę.
Fakt, skóra po zabiegu jest sucha, ale i tak zawsze kładę krem później, więc nie jest to dla mnie żadnym problemem.

Z tego co widzę na stronie sklepu 100 g kosztuje niecałe 21 zł.

To będzie bardzo dobrze wydane 21 zł...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)