Są chwile, że po prostu chcę Wam zwrócić uwagę na pewne produkty już po pierwszym zastosowaniu. Do tej pory z tym walczyłam i wszystko miałyście w głównej recenzji. Dziś jednak stwierdziłam, że nie ma co tłumić emocji, na dalsze efekty też przyjdzie pora ;) A więc przychodzę do Was z pokazaniem ciekawostek!
Nie wiem, czy zetknęłyście się wcześniej z produktami Rapan beauty? Nie? To się nie przejmujcie bo to też mój pierwszy raz, a od dawna przewertowuje internet w poszukiwaniu naturalnych cudeniek. Uwielbiam glinki i stosuję je już od dawna, jednak do tej pory zawsze używałam tych sproszkowanych. Tutaj mamy je natomiast w czystej, lekko wzbogaconej formie. Żadne tam wysuszanie, nie trzeba też się bawić w domu by znowu zrobić z nich błotko - wystarczy odkręcić słoiczek i działać! (mimo że lubię zabawy w domowego chemika, takie ułatwienie mi się podoba, zwłaszcza, że w dalszym ciągu mogę te maseczki wzbogacać i modyfikować po swojemu, ba ja mogę je nawet łączyć ze sobą xd)
Cała idea jak i sama maseczka mnie uwiodły. Mam nadzieję, że dalej będę tak samo zachwycona jak po dzisiejszym pierwszym razie! Do tej pory myślałam, że niektóre produkty wygładzają mi skórę - w jakim ja błędzie żyłam! Podczas dzisiejszego zabiegi poczułam co to wygładzenie ;) Do tego maseczka nie zasycha (w czasie, który podaje producent, by trzymać ją na twarzy), nie pachnie (a przynajmniej na razie mój nos nic nie wyczuł), wystarczy odrobina (jak to z glinkami) i świetnie się zmywa (co jest rzadkością). Nie wiem jak Wy, ale ja się nie mogę doczekać przyszłych testów!
No i wiecie, ta smocza krem, moje zamiłowanie do fantastyki odżyło xD Czuję się niczym królowa elfów, która przygotowuje swoje oblicze do kolejnej wielkiej uroczystości! Ach...
Na dzień dzisiejszy tyle, jednak musiałam się Wam wygadać na gorąco, na resztę przyjdzie pora!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)