Czy u Was też trwa przedświąteczne szaleństwo? W domu mam wszystko pod kontrolą, ale pacjenci w pracy przechodzą sami siebie ;) Przychodzą nie na swoje godziny bo "wie Pani, święta, okna trzeba umyć, porządki, ładna pogoda to trzeba na działeczkę pojechać" ;) I tak w kółko, przez co pierwsza zmiana to istna masakra, tłum ludzi i wszyscy mają pretensje, że muszą czekać, a przecież im się śpieszy!
W takich chwilach doceniam to, że pachnę lawendą i ten zapach mnie uspokaja i odpręża. Zwłaszcza, jak jest to ten prawdziwy, niepowtarzalny aromat a nie jakaś sztuczna imitacja. Zdradzę Wam sekret - moje wesele będzie lawendowe ;)
Olejek do ciała marki Fresh&Natural to prezent od Anulki (a jakżeby inaczej). Musiał trochę poczekać na swoją kolej bo byłam zafascynowana (zresztą nadal jestem) orzechowym balsamem tej marki, który opisywałam Wam w TYM poście. Zresztą w tamtym okresie akurat olejki nie były najlepszym wyborem dla mojej skóry, za to teraz gdy kosmetyk ten mi się kończy wiem, że były świetnym uzupełnieniem mojej wczesnowiosennej pielęgnacji. Poranna rutyna na którą składał się prysznic a potem wmasowanie olejku w mokre, niewytarte ciało i roztoczenie wokół siebie tego cudownego zapachu dobrze mi robiły. Chociaż ostatnio pewna pani mocno wytrąciła mnie z równowagi stwierdzając, że 'oj widziałby kto, że Pani taka przepisowa. Jakoś wczoraj weszłam wcześniej, tylko Pani robi problemy'. Pani ta pamiętała, że codziennie jej tłumaczę, że ma poczekać (przychodziła zawsze dwie godziny za wcześnie), ale ciągle nie potrafiła zrozumieć, na którą godzinę jest zapisana...
Ojej, jak się rozpisałam nie na temat! Wracam do głównego wątku, a mianowicie do mojego lawendowego szaleństwa.
Olejek do ciała z algami i z arniką cechuje oprócz wcześniej wspomnianego wspaniałego zapachu olbrzymia wydajność. O ile stosujemy go jak trzeba - inaczej zniknie w rekordowym tempie. Wiąże się to z faktem, że jest to dość ciężka mieszanka, gdybyśmy chcieli jej używać na suche ciało musiałybyśmy sporo razy dobierać produktu. Stosowany na suche ciało nie wchłania się najlepiej, dlatego polecam Wam mój sposób aplikacji, który opisywałam powyżej. Dla przypomnienia: prysznic, wtarcie olejku (na mokre ciało wystarczy jedna pompka na jedną okolicę jak np ręka, tułów (bez pleców), udo z pośladkiem itd) i delikatne osuszenie się ręcznikiem. Skóra jest cudownie nawilżona, miękka, pachnąca (ale nie za długo, a szkoda). Czy jest bardziej jędrna? Tego nie zauważyłam, ale gdy cały dzień spędza się na nogach, bo nie można usiąść nawet na chwilę, wtedy na prawdę ciężko o to by mięśnie nie pracowały...
Z kwestii technicznych: pompka działa bez zarzutu, etykieta mimo moczenia i olejowania nadal wygląda po prostu ładnie. Zresztą ja lubię styl etykiet tej firmy. Sama buteleczka bardzo mi się podoba i gdy tylko olejek dobije dna (a niewiele mu brakuje) na pewno ją jakoś wykorzystam.
Cenowo Fresh&Natural nie należy do tanich firm, ale jak Wam już wspominałam, szukajcie ich produktów na doz.pl - tam można je dostać taniej, chociaż nie całą ofertę...
Skład:
Vitis Vinifera Seed (Grape) Oil, Laminaria Digitata Extract, Helianthus Annus Seed Oil, Fucus Vesiculosus Extract, Olea Europea (Olive) Oil, Arnica Montana (Flower) Extract, Rosmarinus Officinalis Oil, Lavendula Angustinfolia Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Oil, Tocopherol Acetate, Linalool*, Limonene*, Geraniol*, Coumarin*, Citronellol*, Citral*
I co Wy na to?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)