Nie wiem czy wpadło Wam w oko, że Biolaven rozszerzył ostatnimi czasy ofertę swoich produktów. Do tej zacnej grupy dołączył krem do rąk, odzywka do włosów i mydełko, o którym chcę Wam dzisiaj opowiedzieć!
Jak dla mnie oczywiście niewątpliwą zaletą tego mydła jest lawendowy zapach. Chociaż na mój nos mógłby być bardziej intensywny. Podoba mi się, że nie ma w nim lawendowej nuty i że po kąpieli zapach się ulatnia. Za to nuta lawendowa pozostaje przez pewien czas w łazience :)
Mydło nie pieni się jakoś wybitnie, za to wystarczająco. Piana jest z gatunku tych jakby śluzowatych ;) Na prawdę nie wiem jak to inaczej nazwać... W każdym bądź razie świetnie sunie się nią po skórze i bez problemu zmywa. Nie pozostawia po sobie żadnej warstwy czy osadu, nie wysusza skóry, za to daje poślizg maszynce do golenia.
Mydło świetnie odświeża. Uwielbiam myć nim też twarz, pomaga w gojeniu wyprysków, oczyszcza, ale nie ściąga skóry. Cera jest wyraźnie zadowolona, a oczy nie są podrażnione. Lubię produkty, którymi mogę się umyć od stóp do głów, a to mydełko niewątpliwie do nich należy! Całe ciało nie jest wysuszone, a każdy produkt, który nie wysusza dodatkowo mojej suchej skóry ma u mnie duży plus!
Na uwagę zasługuje tez wydajność, która jest na prawdę świetna. Mydło na spokojnie wystarczy mi na miesiąc używania, mimo że nie korzystam z niego sama. Jest na tyle przyjemne, że pokuszę się o zamówienie kolejnych sztuk i wiem, że domownicy będą również z tego zadowoleni!
No i do tego wszystkiego bajeczny skład! Wreszcie mydełko bez oleju palmowego, który postanowiłam ograniczyć w jak największych ilościach... A niestety bardzo dużo manufaktur właśnie na nim bazuje - jest tani, ogólnodostępny a prawie nie da się dowiedzieć jak był pozyskiwany i czy nie ucierpiały przy tym orangutany...
Cena wynosi ok 10 zł i to na prawdę dobrze wydane pieniądze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)