Dzisiaj pora na kallosa! ;)
Jego nazwa brzmi słodko, jednak niech was to nie zwiedzie, niezły z niego cwaniaczek.
Oto on w pełnej krasie:
Pękaty, plastikowy, przezroczysty słoiczek, który jednak sprawia trochę trudności gdy chce się wyciągnąć resztki maski.
Papierowa etykieta w koło nie zmywa się, nie ściera, zostaje na miejscu - jednak muszę przyznać, nie powala wyglądem - ot taka sobie jest.
Inaczej sprawa się ma gdy zajrzymy do środka:
Wita nas perłowa masa, która cudnie wygląda jednak już nie tak cudnie pachnie... Konsystencja jest bardzo przyjemna, nie za rzadka i nie za gęsta, nie ucieka z dłoni i nie spływa z włosów. Łatwo też się rozprowadza.
Ale wracając do zapachu... z wanilią to on nic nie ma wspólnego, dla mnie jest sztuczny, niby słodki, ale coś z nim jest nie tak. Niby jakoś bardzo nie drażni, ale sprawia, ze z niechęcią sięgam po tą maskę.
Skład:
W sumie nic ciekawego ;) Ale to cecha charakterystyczna kallosów, składy jakoś nie zachwycają a działanie jest ;)
Apropo działania... Chyba po kallosie latte i kallosie z olejem lnianym spodziewałam się czegoś więcej. Maska w prawdzie pomaga w rozczesywaniu włosów i włosy są po niej miękkie, ale brakuje im wygładzenia. Nie lśnią tak jak powinny (a jest to maska nabłyszczająca wg producenta). Włosy są ładne, ale brakuje im 'tego czegoś'.
Maska jednak nie obciąża włosów, działa tak samo bez względu na to ile ją trzymamy.
Nie podrażniła tez mojej skóry głowy mimo że zdarzyło mi się nakładać bardzo blisko niej.
A teraz zdjęcie, oto moje włosy po tej masce:
widać jakie są 'nieogarnięte'...
Miałyście tą maske? Co o niej myślicie?
Pozdrawiam
Żan
Jego nazwa brzmi słodko, jednak niech was to nie zwiedzie, niezły z niego cwaniaczek.
Oto on w pełnej krasie:
Pękaty, plastikowy, przezroczysty słoiczek, który jednak sprawia trochę trudności gdy chce się wyciągnąć resztki maski.
Papierowa etykieta w koło nie zmywa się, nie ściera, zostaje na miejscu - jednak muszę przyznać, nie powala wyglądem - ot taka sobie jest.
Inaczej sprawa się ma gdy zajrzymy do środka:
Wita nas perłowa masa, która cudnie wygląda jednak już nie tak cudnie pachnie... Konsystencja jest bardzo przyjemna, nie za rzadka i nie za gęsta, nie ucieka z dłoni i nie spływa z włosów. Łatwo też się rozprowadza.
Ale wracając do zapachu... z wanilią to on nic nie ma wspólnego, dla mnie jest sztuczny, niby słodki, ale coś z nim jest nie tak. Niby jakoś bardzo nie drażni, ale sprawia, ze z niechęcią sięgam po tą maskę.
Skład:
Apropo działania... Chyba po kallosie latte i kallosie z olejem lnianym spodziewałam się czegoś więcej. Maska w prawdzie pomaga w rozczesywaniu włosów i włosy są po niej miękkie, ale brakuje im wygładzenia. Nie lśnią tak jak powinny (a jest to maska nabłyszczająca wg producenta). Włosy są ładne, ale brakuje im 'tego czegoś'.
Maska jednak nie obciąża włosów, działa tak samo bez względu na to ile ją trzymamy.
Nie podrażniła tez mojej skóry głowy mimo że zdarzyło mi się nakładać bardzo blisko niej.
A teraz zdjęcie, oto moje włosy po tej masce:
widać jakie są 'nieogarnięte'...
Miałyście tą maske? Co o niej myślicie?
Pozdrawiam
Żan
z maską czy bez maski loczki masz jak złoto :)):***
OdpowiedzUsuń:*******!
UsuńNie miałam jej, ale i tak masz cudne włosy :)
OdpowiedzUsuńdziękuje :)
UsuńNie znam ale jak średniaczek to nie będę szukać:)
OdpowiedzUsuńtej nie miałam ale zamierzam wypróbować wszystkie kallosy więc na pewno i tą.
OdpowiedzUsuń:))
UsuńMam różową z tej wersji i zgadzam się z twoją opinią pięknie pachnie, włosy są cudne w rozczesaniu i staja się miękkie lecz brakuje im sexu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńidealnie to podsumowałaś :))
Usuńhmm jeszcze nie miałam tej maski:) ale nie jest taka zła mi tam się podobają Twoje włoski;p
OdpowiedzUsuńkuszą mnie ich maski i chyba się na jakąś skuszę, coś polecasz? :)
OdpowiedzUsuńlatte (ale w litrowym opakowaniu, mała ma inny skład) i z olejem lnianym czyli kallos color :)
UsuńMam ochotę na maskę Kallos ale kompletnie nie wiem jaka będzie najlepsza dla moich włosów.
OdpowiedzUsuńtrzeba by przeanalizować co twoim włosom się podoba, na jakie odzywki reagowały dobrze i co znajdowało się w ich składach :)
UsuńJa jestem uzależniona od mlecznej :) Marchewkowa jest dziwna, ale odpowiada mi jej działanie. Tej nie miałam :)
OdpowiedzUsuńmleczna to cud miód i orzeszki :D
UsuńTej nie miałam, najbardziej lubię niebieską keratynową :)
OdpowiedzUsuńmoje włosy nie przepadają za keratyną więc tej nawet nie będę próbować :)
Usuńnigdy nie miałam., ba nawet nie wiedziałam że taka maska istnieje. A zdawało mi się że już dobrze poznałam kallosy ;p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
u mnie zawsze znajdziesz jakąś ciekawostkę ;)
UsuńMam z Kallosa: Latte i Frutte i jestem z nich zadowolna. Może kiedyś skuszę sie na tą :)
OdpowiedzUsuńa ja kiedyś sięgnę po frutte :)
UsuńMoim zdaniem najlepsza jest ta Kreatynowa ;]
OdpowiedzUsuńkeratynowa ;) kreatyna jest w mięśniach :)
UsuńMasz piękne włosy :-) Ja używałam jakiegoś Kallosa z 10 lat temu i tak mnie zraził, że teraz nie mogę się przemóc do zakupu ;-)
OdpowiedzUsuń:* ech, tak też bywa ;)
UsuńBardzo ładne masz włosy, podobają mi się takie kręcone!:)
OdpowiedzUsuńNie miałam i w ogóle nie kojarzę tej maski. Mimo to i tak bardzo podobają mi się twoje lekko kręcone włosy. Bardzo lubię takie włosy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
dziękuje :*
UsuńTej nie miałam choć kallos late mi służył dobrze :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tej, ale miałam zwykłego latte i był naprawdę fajny ;)
OdpowiedzUsuńlatte jest bardzo przyjemną maską :)
UsuńNie miałam i w sumie nie wiem czemu nie kusza mnie te maski..chyba obawiam się pojemności :D
OdpowiedzUsuńte małe mają 275 ml więc chyba nie jest to tak dużo :)
Usuńja mam wersję z proteinami i bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńCudne masz te włoski :))
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jakby się ta maska sprawdziła z półproduktami?Jak na razie w planach mam Latte bo jeszcze jej nie próbowałam.