Hej!
Dacie wiarę, że już niedługo święta? Jestem w szoku, strasznie szybko mi post zleciał w tym roku, nawet nie wiem kiedy... Jak tak dalej pójdzie to zanim się obejrzę będę już po studiach ;) Z jednej strony bardzo mnie to cieszy, bo moja uczelnia mocno dała mi się we znaki, z drugiej będzie trochę smutno tak nie widywać tych wszystkich świetnych ludzi... Bo wiadomo jak to jest, traci się kontakt bardzo szybko...
Ale, ale! Nie ma co tak rozmyślać na zapas ;) Nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć. Więc dziś zamiast moich rozmyślań będzie post o masce do włosów receptury Babci Agaffi.
Oto i ona:
Maska ukryta jest w plastikowym słoiku o pojemności 300 ml. Wygląd etykiet typowy dla produktów Babci Agaffi, nic specjalnego. Oprócz tego polska nalepka i tyle.
Sam słoik jednak bardzo poręczny i nadal uważam, że to najlepsze opakowania na wiele kosmetyków, łatwo jest nabrać tyle ile się chce, nie męczy się człowiek - odkręca, bierze, zakręca i już.
Po maskę sięgnęłam bo stwierdziłam, że nie mogę dawać włosom mym samą Orientanę. Padło na tą bo zaciekawiła mnie ta witamina C. Poza tym miałam kiedyś odlewkę jakiejś odżywki z rokitnikiem i bardzo ona moim włosom się podobała. Wszystkie te czynniki wpłynęły na moją decyzję o zakupie tego produktu.
W pierwszej chwili maska zyskuje - ma gęstą konsystencję, którą świetnie rozprowadza się na włosach - nie spływa z nich, nie trzeba jej dużo by rozprowadzić po całości. Do tego ma świetny zapach - jak kwaśne cukierki, z zozolami czy czymś takim mi się kojarzy ;) Zapach nie pozostaje na włosach.
Jak z działaniem?
Maska spisuje się dobrze i tylko dobrze. Nie ma po niej efektu wow. Po prostu włosy da się rozczesać i wyglądają znośnie. Nie dodaje im za bardzo ani blasku, ani miękkości... Nie wpływa też na mój skręt... Właściwie nie widzę zbytniej różnicy gdy ją użyje od tego czy nic na włosy nie dam.
Skład:
Aqua with infuzions of hippophae rhamnoides friut juice, cetearyl alcohol, cetrimoinium chloride, cetrimonium methosulfate, hydrolyzed wheat protein, panthenol, organic linum usitatissimum seed oil, arctium lappa root extract, jassminum grandiflorum flower wax, guar hydroxypropyltrimonium chloride, benzyl alcohol, benzoic acid, sorbic acid, citric acid, parfum
Znacie ją? Nidzie do tej pory w internecie się na nią nie natknęłam...
Dacie wiarę, że już niedługo święta? Jestem w szoku, strasznie szybko mi post zleciał w tym roku, nawet nie wiem kiedy... Jak tak dalej pójdzie to zanim się obejrzę będę już po studiach ;) Z jednej strony bardzo mnie to cieszy, bo moja uczelnia mocno dała mi się we znaki, z drugiej będzie trochę smutno tak nie widywać tych wszystkich świetnych ludzi... Bo wiadomo jak to jest, traci się kontakt bardzo szybko...
Ale, ale! Nie ma co tak rozmyślać na zapas ;) Nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć. Więc dziś zamiast moich rozmyślań będzie post o masce do włosów receptury Babci Agaffi.
Oto i ona:
Maska ukryta jest w plastikowym słoiku o pojemności 300 ml. Wygląd etykiet typowy dla produktów Babci Agaffi, nic specjalnego. Oprócz tego polska nalepka i tyle.
Sam słoik jednak bardzo poręczny i nadal uważam, że to najlepsze opakowania na wiele kosmetyków, łatwo jest nabrać tyle ile się chce, nie męczy się człowiek - odkręca, bierze, zakręca i już.
Po maskę sięgnęłam bo stwierdziłam, że nie mogę dawać włosom mym samą Orientanę. Padło na tą bo zaciekawiła mnie ta witamina C. Poza tym miałam kiedyś odlewkę jakiejś odżywki z rokitnikiem i bardzo ona moim włosom się podobała. Wszystkie te czynniki wpłynęły na moją decyzję o zakupie tego produktu.
W pierwszej chwili maska zyskuje - ma gęstą konsystencję, którą świetnie rozprowadza się na włosach - nie spływa z nich, nie trzeba jej dużo by rozprowadzić po całości. Do tego ma świetny zapach - jak kwaśne cukierki, z zozolami czy czymś takim mi się kojarzy ;) Zapach nie pozostaje na włosach.
Jak z działaniem?
Maska spisuje się dobrze i tylko dobrze. Nie ma po niej efektu wow. Po prostu włosy da się rozczesać i wyglądają znośnie. Nie dodaje im za bardzo ani blasku, ani miękkości... Nie wpływa też na mój skręt... Właściwie nie widzę zbytniej różnicy gdy ją użyje od tego czy nic na włosy nie dam.
Skład:
Aqua with infuzions of hippophae rhamnoides friut juice, cetearyl alcohol, cetrimoinium chloride, cetrimonium methosulfate, hydrolyzed wheat protein, panthenol, organic linum usitatissimum seed oil, arctium lappa root extract, jassminum grandiflorum flower wax, guar hydroxypropyltrimonium chloride, benzyl alcohol, benzoic acid, sorbic acid, citric acid, parfum
Znacie ją? Nidzie do tej pory w internecie się na nią nie natknęłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)