Niby żel, a jednak głównie szampon!

Hej!
Iva Natura jest marką, o której mało kto słyszał. Myślę jednak, że to tylko etap przejściowy bo ich produkty są warte uwagi. Jak sami piszą:
Certyfikowane, organiczne kosmetyki Iva Natura powstają na bazie esencji ziołowych i olejków roślin uprawianych w naturalnych ekosystemach Anatolii. Większość z nich jest uprawiana na dużych wysokościach i nawadniana najczystszą źródlaną wodą, płynącą z odludnych górskich źródeł. To właśnie tam, w górskim ekosystemie, rozwijają się w bogatej w tlen atmosferze. Dzięki wyjątkowym cechom regionu Anatolii, wykorzystywane w kosmetykach Iva Natura rośliny dostarczają naszym produktom unikalnych i wyjątkowych cech.



Do tego bardzo proste, klasyczne opakowanie, których jedyną wadą jest brak możliwości podejrzenia ile produktu zostało w środku (oczywiście nie dotyczy to ich kremów do twarzy). Plastik jest dobry jakościowo, nie pęka nawet podczas upadków, nie wyślizguje się z dłoni. Etykietka pozostaje jak nowa, nic jej nie rusza, co mnie cieszy bo osobiście nie znoszę gdy moje kosmetyki pod prysznicem wyglądają jakbym je wyciągnęła psu z gardła...

Ogromna butla żelu o intensywnym zapachu lawendy - prawdziwej lawendy, nie żadne oszukaństwo! Jednak z racji swojej mocy nie każdemu przypadnie do gustu - ja podczas kąpieli z nim mam wrażenie jakbym wylała na siebie parę kropli olejku eterycznego. Także teraz pewnie rozumiecie jaka to moc ;). To właśnie ta lawenda skłoniła mnie do eksperymentów, ale o tym za moment! Chcę Wam jeszcze powiedzieć o świetnej konsystencji tego produktu. To żelowy żel. Taki maksymalnie żelowy (chyba wszystko w tym produkcie jest takie maksymalne, intensywne, podkręcone...). Co mam na myśli? A to, że żel ten jest tak gęsty, że jak nie przerwiecie przy wylewaniu go łączności z resztą zawartości to 'wciągnie' go do środka. Żel dzięki temu nie ucieka z dłoni bo nie rozlewa się przez palce, po prostu trzyma się razem (albo jak niektórzy mówią trzyma się kupy).
Dzięki temu produkt jest baaardzo wydajny!


Kiedyś już o tym Wam mówiłam, zwłaszcza przy okazji recenzji produktów marki Biolaven, że moja skóry głowy bardzo dobrze reaguje na lawendę. Ba! Nawet lepiej niż bardzo dobrze. Jest ukojona, włosy przestają lecieć, nie ma żadnego swędzenia, przetłuszczanie się nie nasila, skóra głowy po takim myciu zawsze jest odświeżona, oczyszczona i zadowolona. Więc gdy tylko poczułam zapach tego żelu wiedziałam, że muszę go w ten sposób spróbować! Jak tylko to zrobiłam to przepadłam i więcej do ciała go nie użyłam (ale parę razy było, więc później - czyli niżej - je Wam opiszę).
Skóra głowy zareagowała jak zawsze - pełne zadowolenie! Włosy na długości też się nie zbuntowały, były oczyszczone, ale nie plątały się, nie były suche, nawet bez odżywki nie brakowało im blasku. Po prosu wszystko zagrało tak jak powinno :).


A jak to było z myciem ciała? W końcu do tego (poniekąd :p) jest ten żel... Otóż fajnie - skóra oczyszczona, brak podrażnień, brak jakiegoś szczególnego wysuszenia - moja sucha skóra wymusza jednak na mnie bym użyła balsamu (ale wiecie - w ten sposób działa też woda, którą mam w domu). Zapach nie utrzymuje się zupełnie, ani na ciele, ani na włosach. 

Skład:

Po prostu fajny produkt!
Jego koszt to 49 zł za 400 ml i można go kupić na stronie producenta - KLIK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)