Jak już Wam pokazywałam ze spotkania blogerek w Kazimierzu przywiozłam masę kosmetyków. Jedną z firm od których dostałyśmy upominki była Original Source. Zawsze byłam ciekawa tych żeli, ponieważ wszędzie ich pełno i zgarniają bardzo dużo pozytywnych recenzji. A więc od razu po przyjechaniu do domu miętowy żel powędrował pod prysznic. Jak się spisał? czytajcie dalej :)
Oto i on:
Podobają mi się te butelki, stawia się je na 'głowie' a więc można zużyć cały produkt. Plastik jest przezroczysty dzięki czemu wiemy ile nam jeszcze kosmetyku zostało. A etykiety od zawsze mi się podobają - niby bardzo proste ale przyciągają wzrok :)
A co do minusów: dla mnie plastik jest zbyt twardy przez co ciężko mi było wycisnąć ten żel-piling i zdarza się, że woda zbiera się w korku.
Ale przejdźmy dalej, konsystencja jest dość zbita, nie wiem czy tylko ja nie potrafię go używać czy z nimi tak po prostu jest - muszę go bardzo dużo nałożyć by się wypilingować... Na dodatek piling ten nie należy do mocnych ( a ja takie lubię) - w sumie, to prawie go nie czuję..
Plus za to że nie wysusza skóry i dość ładnie się pieni.
Za co jednak go lubię? Za zapach! Który pobudza mnie podczas porannego prysznica. Na prawdę mocna mięta :) To mi się podoba!
I to by było na tyle :) Czy kupię go? Raczej nie..
Dziękuje Original Source za ten upominek i możliwość przetestowania produktu.
Pozdrawiam
Żan
Ps.
Jakby ktoś nie zauważył, fakt, że otrzymałam ten kosmetyk za darmo nie wpłynął na moją recenzję.
Oto i on:
Podobają mi się te butelki, stawia się je na 'głowie' a więc można zużyć cały produkt. Plastik jest przezroczysty dzięki czemu wiemy ile nam jeszcze kosmetyku zostało. A etykiety od zawsze mi się podobają - niby bardzo proste ale przyciągają wzrok :)
A co do minusów: dla mnie plastik jest zbyt twardy przez co ciężko mi było wycisnąć ten żel-piling i zdarza się, że woda zbiera się w korku.
Ale przejdźmy dalej, konsystencja jest dość zbita, nie wiem czy tylko ja nie potrafię go używać czy z nimi tak po prostu jest - muszę go bardzo dużo nałożyć by się wypilingować... Na dodatek piling ten nie należy do mocnych ( a ja takie lubię) - w sumie, to prawie go nie czuję..
Plus za to że nie wysusza skóry i dość ładnie się pieni.
Za co jednak go lubię? Za zapach! Który pobudza mnie podczas porannego prysznica. Na prawdę mocna mięta :) To mi się podoba!
I to by było na tyle :) Czy kupię go? Raczej nie..
Dziękuje Original Source za ten upominek i możliwość przetestowania produktu.
Pozdrawiam
Żan
Ps.
Jakby ktoś nie zauważył, fakt, że otrzymałam ten kosmetyk za darmo nie wpłynął na moją recenzję.
Ja miałam kiedyś żel pod prysznic z tej firmy i średnio przypadł mi do gustu szczerze powiedziawszy.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam firmę Original Source- żel pod prysznic malinowy i właśnie ten-miętowy to są dwa moje ulubieńce i szczerze powiedziawszy nie przeszkadza mi to że mają faktycznie twarde opakowanie :).
OdpowiedzUsuńTe kosmetyki mają raczej przeciętne właściwości, ale uwielbiam tą firmę za zapachy :) nie wszystkie trafiają w mój gust, ale niektóre są świetne
OdpowiedzUsuńlubie te zele ..zapachy sa nietuzinkkowe....mieta i wanilia duet doskonały :)
OdpowiedzUsuńLubię żele OS za ich niebanalne zapachy, tej wersji jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńJeszcze go nie używałam ;)
OdpowiedzUsuńA ta papryczka w doniczce to żywa? ;) co to za okaz?
chili :D
UsuńZapachy maja boskie, ale peelingu nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńja mam wrażenie że zapachy to ich jedyny atut...
UsuńLubię tę serię, trzeba wypróbować i ten zapach. ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze od nich żeli :)
OdpowiedzUsuńZapachy mają super, mój ulubiony to chyba malina z wanilią :) A peelingu nie miałam, ale to chyba dobrze :D
OdpowiedzUsuńAż sprawdzę zapach. Cudów zdziałać nie musi, byle pachniał ładnie ;)
OdpowiedzUsuńale skoro zwie się pilingiem mógłby coś działać w tym kierunku ;)
UsuńZastanawiam się co Wy widzicie w tym żelu? Sama do rozdania kupiłam go, ale dla siebie nigdy bym nie kupiła. wole naturalne zapachy, owocowe żele nie dla mnie. :-)
OdpowiedzUsuńZapachy maja fajne ale ja to muszę mieć porządnego zdzieraka
OdpowiedzUsuńKusi mnie miętowym zapachem ale czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńAj, no mnie peeling nie urzekł, co pewnie zauważyłaś. Jeszcze przeżyłabym to słabe zdzieranie, ale mięta była jego gwoździem do trumny. Teraz sobie poleżakuje do lata. Może wtedy zakocham się w miętowym wietrzyku pod prysznicem.
OdpowiedzUsuńjak ja go użyłam to.... taka galareta, fu.
OdpowiedzUsuńnie przypadł mi do gustu, jedyne co to fakt, fajnie sie pieni i ładnie pachnie. :)
Mam go ale czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuń