Hej!
Co powiecie by dzisiaj pojawił się luźniejszy post? Zapachowy taki. I nie chodzi mi o woski, spokojnie, wiem, że jest już przesyt nimi - chociaż jak mam być szczera ja nadal lubię czytać jak kto odczuwa dany zapach ;).
Dziś chciałabym Wam pokazać trochę inny sposób przenoszenia zapachów do wnętrz.
A mianowicie mowa o dekoracyjnym odświeżaczu powietrza z Pachnącej Szafy, który dostałam na spotkaniu blogerów w Chełmie.
W kartonikowym opakowaniu o dość przyjemnej grafice znajdziemy szklany flakonik z zapachem i ratanowe patyczki. By zacząć uwalniać zapach wystarczy wyjąć zawleczkę i włożyć do buteleczki - tak prosta sprawa, że nawet ja nie dałam rady nic zbroić ;).
Zapach, który otrzymałam, bardzo przypadł mi do gustu - uwielbiam czuć taką świeżość w pomieszczeniach. Mięta nie była nachalna, pięknie komponowała się z białą herbatą - tak bardzo, że nie raz narobiłam sobie ochoty by taką mieszankę sobie zaparzyć :). Zapach jest dość elegancji i uniwersalny.
U mnie odświeżacz stał głównie w łazience, a później w pokoju. Chociaż gdy nie było już zapachu we flakoniku powyciągałam patyczki i pochowałam do szafy i szuflad - ależ mi cudnie ubrania pachniały!
Ale teraz trochę faktów ;)
Zapach mimo, że wyczuwalny nie był nachalny. Świetnie spisywał się w małych pomieszczeniach, w większych zaczął już ginąć. Nie ma mowy o pachnącym całym domu - chyba że poustawiamy flakoniki w każdym pomieszczeniu.
Płyn był obecny przez około miesiąc, a patyczki pachniały mocno jeszcze przez około 2 tygodnie - nadal jednak pachną, jednak tak delikatnie, że by je poczuć trzeba przy nic stanąć.
Gdy chcemy kupić zapas dostajemy go w takim woreczku, z którego bardzo łatwo go przelać + mamy zapas patyczków.
Nie wiem jak Wam, ale mi się podoba taki rodzaj odświeżacza. Ładnie prezentuje się na półce. Nie jest 'na gorąco' - dzięki czemu czuję się trochę bezpieczniej zwłaszcza że mój chrześniak teraz szaleje i mimo, że malutki jak bardzo chce coś ściągnąć to mu się to udaje... przynajmniej mam pewność, że się nie poparzy i nie zaleje woskiem. A jego bardzo ciągnie do blasku świec.
Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona, myślę że to nie ostatni mój kontakt z takim sposobem przenoszenia zapachów do wnętrz :). Miałyście do czynienia z takim odświerzaczem?
Co powiecie by dzisiaj pojawił się luźniejszy post? Zapachowy taki. I nie chodzi mi o woski, spokojnie, wiem, że jest już przesyt nimi - chociaż jak mam być szczera ja nadal lubię czytać jak kto odczuwa dany zapach ;).
Dziś chciałabym Wam pokazać trochę inny sposób przenoszenia zapachów do wnętrz.
A mianowicie mowa o dekoracyjnym odświeżaczu powietrza z Pachnącej Szafy, który dostałam na spotkaniu blogerów w Chełmie.
W kartonikowym opakowaniu o dość przyjemnej grafice znajdziemy szklany flakonik z zapachem i ratanowe patyczki. By zacząć uwalniać zapach wystarczy wyjąć zawleczkę i włożyć do buteleczki - tak prosta sprawa, że nawet ja nie dałam rady nic zbroić ;).
Zapach, który otrzymałam, bardzo przypadł mi do gustu - uwielbiam czuć taką świeżość w pomieszczeniach. Mięta nie była nachalna, pięknie komponowała się z białą herbatą - tak bardzo, że nie raz narobiłam sobie ochoty by taką mieszankę sobie zaparzyć :). Zapach jest dość elegancji i uniwersalny.
U mnie odświeżacz stał głównie w łazience, a później w pokoju. Chociaż gdy nie było już zapachu we flakoniku powyciągałam patyczki i pochowałam do szafy i szuflad - ależ mi cudnie ubrania pachniały!
Ale teraz trochę faktów ;)
Zapach mimo, że wyczuwalny nie był nachalny. Świetnie spisywał się w małych pomieszczeniach, w większych zaczął już ginąć. Nie ma mowy o pachnącym całym domu - chyba że poustawiamy flakoniki w każdym pomieszczeniu.
Płyn był obecny przez około miesiąc, a patyczki pachniały mocno jeszcze przez około 2 tygodnie - nadal jednak pachną, jednak tak delikatnie, że by je poczuć trzeba przy nic stanąć.
Gdy chcemy kupić zapas dostajemy go w takim woreczku, z którego bardzo łatwo go przelać + mamy zapas patyczków.
Nie wiem jak Wam, ale mi się podoba taki rodzaj odświeżacza. Ładnie prezentuje się na półce. Nie jest 'na gorąco' - dzięki czemu czuję się trochę bezpieczniej zwłaszcza że mój chrześniak teraz szaleje i mimo, że malutki jak bardzo chce coś ściągnąć to mu się to udaje... przynajmniej mam pewność, że się nie poparzy i nie zaleje woskiem. A jego bardzo ciągnie do blasku świec.
Ogólnie rzecz biorąc jestem zadowolona, myślę że to nie ostatni mój kontakt z takim sposobem przenoszenia zapachów do wnętrz :). Miałyście do czynienia z takim odświerzaczem?
Nie wiem jaki to był dokładnie zapach, ale wąchałam ostatnio patyczki. pachnącej szafy, które pachniały jak Pret'a'Porter
OdpowiedzUsuńnie znam zapachu niestety..
UsuńJa na szczęście nie mam w domu maluchów i spokojnie mogę palić świece. Wiem, że mogę w każdej chwili je zgasić. Taka forma bardziej mi odpowiada niż płyn i patyczki :-)
OdpowiedzUsuńpatyczki można wyjąć a płyn zakorkować z powrotem :)
UsuńTakie patyczki kojarzą mi się własnie głównie z łazienkami. Tam chyba najlepiej się komponują.
OdpowiedzUsuńA źle wyglądają na komodzie na zdjęciach?
Usuńcalkiem ciekawe.. ja jednak kupie woski, bo może to się nie mieści w głowie, ale jeszcze żadnych nie miałam :]
OdpowiedzUsuńa tam, mi się mieści ;) ja miałam do tej pory pare, ale większość to jakoś tak przez przypadek do mnie trafia xd
Usuńu mnie w domu pachnie... perfumami którymi psikam cały dim;p
OdpowiedzUsuńja jak psiukam perfumami to zaraz nic nie pachnie :(
Usuńa jakie masz?:D
UsuńJa mam swoją lampę <3 grzeje i pachnie :D mmm
OdpowiedzUsuńlampa? jaka lampa?
UsuńNie miałam jeszcze odświeżaczy tego typu, ale znajoma opowiadała o takim właśnie, ale kupionym w Biedronce. Podobno spisał się świetnie na tyle, że całe jej mieszkanie pachniało ;) Także jestem bardzo ciekawa.
OdpowiedzUsuńPewnie wszystko zależy od zapachu, bo jedne sa delikatne jak ten mój, inne mocne i przez to bardziej wyczuwalne :)
UsuńTeż widziałam w Biedronce, ale jakoś nie kupiłam..
lubię te zapachy do domu :)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńZ chęcią bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńTakiego odświeżacza nie posiadam, ale w mieszkaniu studenckim non stop palę świeczki zapachowe :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie patyczki zapachowe, u mnie ostatnio tylko świeczki dają zapach oraz woski
OdpowiedzUsuńLubię wszelkiego rodzaju odświeżacze :)
OdpowiedzUsuńJa miałam taką formę odświeżacza z rossa, nie pamiętam firmy. Tez mi się podoba wygląda - całkiem inna bajka niż galaretką w białym plastiku :DDDD
OdpowiedzUsuńU mnie akurat stał w łazience i wzbudzał niezmienne zainteresowanie dzieci przyjaciół. Któregoś dnia zrobiły mi z patyczków interesującą kompozycję, łamiąc je i wyginając w wymyślne kształty :D
Niedawno kupiłam w Rossmannie uzupełnienie do dyfuzora z tej właśnie firmy :)
OdpowiedzUsuńod jakiegoś czasu zastanawiałam się nad takim rodzajem pachnidła dla domu i teraz wiem,że śmiało mogę się skusić :)
OdpowiedzUsuńTrzeba sobie sprawić takie ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie dyfozorki choć oczywiście preferuję pachnące świece :)
OdpowiedzUsuńmiałam kilka takich odświeżaczy, jednak wolę intensywniejsze zapachy wosków :)
OdpowiedzUsuńLubię taki sposób odświeżania wnetrz :-)
OdpowiedzUsuńCiekawie wyglądają takie patyczki, takiej formy odświeżacza powietrza jeszcze nie miałam. :)
OdpowiedzUsuńŚwietne są te odświeżacze a i w Biedrze czasem podobne można dorwać :)
OdpowiedzUsuńPrezentują się bardzo fajnie ;) ja swoich jeszcze nie otwarlam ;)
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku sprawiłam sobie dyfuzor do pokoju, słabo pachniał ale miał bardzo fikuśną, dziewczęcą buteleczkę.
OdpowiedzUsuńMiałam raz dyfuzor z tej firmy, ale u mnie się nie sprawdził :(
OdpowiedzUsuń