Hej Kochani!
Powinnam dla odmiany pokazać Wam produkt, który mi podpasował... Jednak chwilowo takiego nie mam, albo za krótko go używam by móc Wam go przedstawić. Więc dzisiejszy post będzie następnym ostrzeżeniem. A szkoda, bo wiązałam z tym produktem dość spore nadzieje... Pewnie część z Was pamięta, że tą galaretkę przywiozłam z targów Ekocuda. Przyznaje się - skusiła mnie ta nazwa i skład. Jednak okazało się, że gorszego produktu do demakijażu nie miałam.
Proste opakowanie w neutralnych barwach (ostatnio trwa taka moda, że jak coś jest naturalne to najlepiej nie dawać mu za dużo koloru...). Tubka jest dobrym wyjściem bo łatwo można wydobyć z niej ten produkt, chociaż nie wiem jak by było pod koniec używania - ja tego nie sprawdzę bo już mam serdecznie dość zabawy z tym kosmetykiem.
Konsystencja to faktycznie coś ala galaretka/ gęsty żel. Ciężko się to rozprowadza zarówno na sucho jak i mokro. Na sucho jest dość tępe a na mokro znowu za śliskie się staje i nagle mam między palcami całą masę i troszkę emulsji na twarzy. Wspominam o emulsji bo ona się tworzy po zmieszaniu galaretki z wodą.
Próbowałam się nią bawić na różne sposoby i chyba jestem za głupia na ten produkt... Czy próbowałam palcami, czy płatkiem kosmetycznym efekt była ten sam - makijaż rozmazany a nie zmyty. Kombinacji było wiele a demakijaż i tak nie dochodził do skutku. No i do tego ten sztuczny zapach! Po co? :(
Na prawdę mogli sobie darować ten parfum - jest mdło i już po drugim razie miałam go serdecznie dość...
Jak ja mam to podsumować? Produkt ten nie spełnia swojej funkcji, ma zapach, którego nie jestem w stanie znieść i wydałam na niego 25 zł jeśli dobrze pamiętam. Z demakijażem o wiele lepiej radzi sobie czysty olej kokosowy niż ta galaretka.
Mam w związku z tym jedno noworoczne postanowienie - nie skuszą mnie więcej udziwnione nazwy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)