Hej!
Kto się zdziwił tytułem? Przyznać się ;). Do tej pory miałam z Orientaną na bakier, albo ich produkty nie robiły u mnie nic, albo pachniały nie do wytrzymania, albo podrażniały... Małym wyjątkiem była odlewka szamponu od Anuli, ale to była odlewka, nie wiem jak by szampon się spisał przy dłuższym stosowaniu. Dlatego nie zmienił mojego obrazu kosmetyków tej firmy - niezbyt przyjemnego obrazu...
Aż tu, za sprawą Green Boxa i Anuli ;) dostałam olejek do ciała - jaśmin indyjski.
Niepozorna buteleczka o pojemności 55 ml skrywa w sobie jasnozłotą zawartość. Etykiety dopełniają ślicznego wyglądu całości. Buteleczka mimo swojej niewielkiej pojemności jest ze mną już bardzo długo i wszystko wskazuje na to, że jeszcze sporo pobędzie, a wszystko dzięki wspanialej wydajności olejku, który skrywa.
Z tyłu buteleczki znajdziemy trochę informacji o produkcie, w tym jego skład, który jest bardzo zielony :).
Same zobaczcie:
Heliantus Annus Seed Oil (olej z ziaren słonecznika), Sesamum Inndicum Seed Oil (olej sezamowy), Olea Europea Oil (olej z oliwek), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej migdałowy), Simmondsia Chinensis Oil (olej jojoba), Prunus Armeniaca Oil (olej z pestek moreli), Triticum Vulgare Oil (olej z kiełków pszenicy), Jasminum Officinale Flower Oil (olejek jasminowy), Tocopherol (wit E)
Olejek jak to olejek ma tłustą, płynna konsystencję, która jednak (czym mnie zaskoczyła) bardzo szybko się wchłania! I to do zera. Nie ma mowy o pozostawionej tłustej czy lepkiej warstwie. Za to zyskujemy aksamitnie gładką, miękką i nawilżoną skórę! Jestem w szoku, działanie jest wspaniałe! Jeszcze żaden olejek tak pięknie mi się nie wchłonął.
Dodatkowo działanie na naszą skórę nie jest tymczasowe, rezultat po porannym wsmarowaniu utrzymuje się cały dzień i uwierzcie mi, z radością dotykam swojego ciała, jest to bardzo przyjemne!
Na sam koniec opowiem Wam o zapachu, to jego obawiałam się najbardziej. Nie przepadam za jaśminem, może jakoś bardzo mnie nie męczy, ale nie jest moim ulubieńcem. A Orientana z reguły ma bardzo mocne zapachy produktów. Tutaj też na początku wydawało mi się, że zapach mnie przytłoczy, ale to była tylko chwila. Zapach jest delikatny i ładny. Jest to jaśmin, ale taki, który czujemy gdy otworzymy okno w czerwcu, a krzak znajduje się gdzieś w rogu naszej działki. Subtelny, piękny, ciepły i taki letni! W sam raz na błotną pogodę za oknem ;). Na skórze się nie utrzymuje, a więc tylko podczas nakładania go mamy chwilę by opłynąć myślami do lata.
Dziękuję Ci Aniu za niego!
Kto się zdziwił tytułem? Przyznać się ;). Do tej pory miałam z Orientaną na bakier, albo ich produkty nie robiły u mnie nic, albo pachniały nie do wytrzymania, albo podrażniały... Małym wyjątkiem była odlewka szamponu od Anuli, ale to była odlewka, nie wiem jak by szampon się spisał przy dłuższym stosowaniu. Dlatego nie zmienił mojego obrazu kosmetyków tej firmy - niezbyt przyjemnego obrazu...
Aż tu, za sprawą Green Boxa i Anuli ;) dostałam olejek do ciała - jaśmin indyjski.
Niepozorna buteleczka o pojemności 55 ml skrywa w sobie jasnozłotą zawartość. Etykiety dopełniają ślicznego wyglądu całości. Buteleczka mimo swojej niewielkiej pojemności jest ze mną już bardzo długo i wszystko wskazuje na to, że jeszcze sporo pobędzie, a wszystko dzięki wspanialej wydajności olejku, który skrywa.
Z tyłu buteleczki znajdziemy trochę informacji o produkcie, w tym jego skład, który jest bardzo zielony :).
Same zobaczcie:
Heliantus Annus Seed Oil (olej z ziaren słonecznika), Sesamum Inndicum Seed Oil (olej sezamowy), Olea Europea Oil (olej z oliwek), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej migdałowy), Simmondsia Chinensis Oil (olej jojoba), Prunus Armeniaca Oil (olej z pestek moreli), Triticum Vulgare Oil (olej z kiełków pszenicy), Jasminum Officinale Flower Oil (olejek jasminowy), Tocopherol (wit E)
Olejek jak to olejek ma tłustą, płynna konsystencję, która jednak (czym mnie zaskoczyła) bardzo szybko się wchłania! I to do zera. Nie ma mowy o pozostawionej tłustej czy lepkiej warstwie. Za to zyskujemy aksamitnie gładką, miękką i nawilżoną skórę! Jestem w szoku, działanie jest wspaniałe! Jeszcze żaden olejek tak pięknie mi się nie wchłonął.
Dodatkowo działanie na naszą skórę nie jest tymczasowe, rezultat po porannym wsmarowaniu utrzymuje się cały dzień i uwierzcie mi, z radością dotykam swojego ciała, jest to bardzo przyjemne!
Na sam koniec opowiem Wam o zapachu, to jego obawiałam się najbardziej. Nie przepadam za jaśminem, może jakoś bardzo mnie nie męczy, ale nie jest moim ulubieńcem. A Orientana z reguły ma bardzo mocne zapachy produktów. Tutaj też na początku wydawało mi się, że zapach mnie przytłoczy, ale to była tylko chwila. Zapach jest delikatny i ładny. Jest to jaśmin, ale taki, który czujemy gdy otworzymy okno w czerwcu, a krzak znajduje się gdzieś w rogu naszej działki. Subtelny, piękny, ciepły i taki letni! W sam raz na błotną pogodę za oknem ;). Na skórze się nie utrzymuje, a więc tylko podczas nakładania go mamy chwilę by opłynąć myślami do lata.
Dziękuję Ci Aniu za niego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)