Lniana maska do włosów od Sylveco

Ostatnimi czasy moje włosy wymagają WIĘCEJ. Chcą olejowania, dużej ilości odżywek, mycia najlepiej dwa razy... Inaczej się plączą, są matowe a wszystko to dzięki ciągłym zmianom temperatur jakie ciągle teraz doświadczają. Do tego suche powietrze, wełniane czapki i jakoś tak nie prezentują się tak dobrze jakbym tego chciała. By jakoś temu zapobiec sięgnęłam po maskę od Sylveco, której kiedyś miałam odlewkę. Wtedy zrobiła na mnie dobre wrażenie (z lnem moje włosy zawsze się lubiły), więc kupiłam pełnowymiarowe opakowanie.


Słoiczek przy maskach to jak dla mnie zawsze dobre rozwiązanie. Ogólnie jeśli chodzi o produkty do włosów uważam, że jest to wygodne. Im dłuższe mam włosy tym bardziej męczą mnie opakowania z pompką ;) Nie każda konsystencja nadaje się na tubki czy butelki. A słoiczek to słoiczek - w wypadku kremów może nie najlepszy pomysł - ale przy maskach jak najbardziej ok. Zwłaszcza, że zmieniła się konsystencja tego kosmetyku. Jak tylko się pojawił na rynku był zdecydowanie bardziej rzadki, a teraz jest w sam raz. Maska nie spływa z włosów, nie przecieka przez palce, nie jest też za gęsta, łatwo się ją rozprowadza. Chociaż ja muszę nałożyć jej dość sporo bo w moje włosy jakby wnika. I to w tempie ekspresowym - moje włosy ją po prostu wypijają...


Ciężko jest mi opisać zapach tej maski. Jest on bardzo słaby, nie utrzymuje się na włosach i dla mnie pachnie jak woda nad jeziorem z odrobiną kokosa gdzieś w tle ;) Tak to czuje mój nos gdy się mocno wwąchuje - inaczej zapach gdzieś umyka nie pozostawiając po sobie żadnego śladu w pamięci.

Ma przyjemny skład, który wyjaśnia tą kokosową nutę zapachową:
Aqua, Linum Usitatissimum Seed Extract, Cetyl Alcohol, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Sucrose, Glycerin, Vitis Vinifera Seed Oil, Stearic Acid, Panthenol, Decyl Glucoside, Lactic Acid, Glyceryl Oleate, Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Tocopheryl Acetate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Benzoate


Najważniejsze we wszystkim jest jej działanie. I ono niestety albo się pogorszyło po zmianie konsystencji, albo moje włosy nie reagują już na nią, albo po prostu okazała się za słaba na to co się obecnie z nimi dzieje. Maska stosowana na różny sposób zawsze u mnie działa tak samo: za wiele nie robi. Cośtam się błyszczy, cośtam nawilża, ale ogólnie szału nie ma. Włosy niby mogę rozczesać po myciu, ale specjalnie tego nie ułatwia, nie dociąża, nie odżywia, jakoś tak po prostu JAKOŚ...

W mojej pamięci zdecydowanie inaczej zapisał się jej obraz. Nawet nie żałuję, że dość szybko się skończyła. Chociaż uważam, ze taka mała pojemność jak na maskę (150 ml) to jednak przegięcie, zwłaszcza że odżywki i szampony tej firmy mają 300 ml...


Nie jest to zły produkt, ale nie dla moich włosów o czym mogłam się teraz dobitnie przekonać. Po prostu w kłopotliwych sytuacjach nie daje rady...

Cena ok 25 zł. Z dostępnością coraz lepiej - Natury, Apteki, sklepy zielarskie i masa sklepów internetowych.

Znacie? U Was lepiej się spisała?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)