Pokazywanie postów oznaczonych etykietą eveline. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą eveline. Pokaż wszystkie posty

Kojący balsam - kompres po depilacji?

Hej!
Dziś będzie po raz ostatni recenzja produktu od Eveline do depilacji. Było o kremach, olejku, pora na balsam, który jak cała seria obiecuje wiele, bardzo wiele....


Balsam dostajemy w 125 ml tubce z nieprzezroczystego plastiku. Zużycie określamy 'na wagę'. Etykieta tak jak w innych produktach tej serii - może być.
Zamknięcie typu 'klik' działa bez problemu, balsam nie zbiera się w nakrętce.
Dzięki tubce balsam bardzo łatwo wydobyć z opakowania do ostatniej kropli.


Zapach bardzo delikatny, szybko znika zarówno z ciała jak i pamięci.
Konsystencja typowo balsamowa - nie za rzadka, nie za gęsta, łatwo się rozsmarowuje go po ciele. Wchłania się też dość szybko, pozostawia jednak nieklejącą się, nie upierdliwą warstewkę.

A jeśli chodzi o działanie - producent obiecuje wiele:

1. Fakt, balsam nadaje efekt aksamitnie gładkiej nogi, domyślam się, że efekt ten zawdzięczamy parafinie.
2. Nie koi i nie łagodzi podrażnień.
3. Wygładza - ale jak dla mnie to to samo co punkt 1 :/
4. Nie nawilża.
5. Nie zmiękcza i nie uelastycznia naskórka.
6. Nie zauważyłam regeneracji.
7. Nie jestem w stanie tego sprawdzić.
8. Nie wydaje mi się by zatrzymywał wodę w komórkach.
9. Brak działania na koloryt skóry.

+ 10. Tylko na łydkach nie mam krostek po stosowaniu go!

Czyli z 9 obietnic mamy 2 pewne, gdzie na mój gust mowa jest o tym samym...


Nigdy więcej po niego nie sięgnę.

Róż od Eveline

Hej!


Dziś będzie o różu, który mnie sobą zaczarował, mimo, że nie pochodzi z wysokiej półki cenowej.
Mowa o różu z Eveline – Satin Bush,Desert Rose (02).


Róż ten otrzymujemy w dość solidnym, plastikowym, czarnym opakowaniu zamykanym na ‘klik’. Mimo upadków opakowanie nadal jest całe, nic nawet nie pękła, mało tego – nie widać prawie zupełnie rysek!
Estetyka opakowania też jest w porządku, prosto, klasycznie, ładnie. A napisy się nie ścierają :)


Róż bardzo dobrze nabiera się pędzlem, nie pyli, ładnie się rozprowadza na twarzy. Jest dość mocno napigmentowany, więc wystarcza jedno pociągnięcie pędzla.
Nawet mi, mimo jego pigmentacji nie udało się zrobić nim krzywdy ;)
Na policzkach zostaje z nami przez większość dnia (ale ja mam skłonność do podpierania się i dotykania częstego twarzy, więc u mnie ten czas może być krótszy).


Róż posiada delikatne, srebrne drobinki, nie jest ich dużo, ale dają bardzo subtelny efekt rozświetlenia i nadają cerze takiej świeżości. Jego aksamitna konsystencja powoduje, że bardzo przyjemnie się z nim współpracuje. (a ja nie czuje jak rymuje)


Efekt na mojej twarzy w różnym świetle:



Miałyście z nim do czynienia? Co o nim myślicie?

Depilacja z Eveline

Hej!
Po weekendzie i znów będę miała dla Was mało czasu :(. Przepraszam, ale mój plan jest naprawdę bardzo niefajny... Mam od rana do nocy (20,21) a w międzyczasie mam przerwy, jednak mój telefon nie posiada opcji: internet, więc nie mogę tego czasu w ten sposób wykorzystać...

Jako, że w weekend pojawiło się denko, a w nim produkt do depilacji nóg od Eveline, dziś przybywam z jego recenzją. Kto jest ciekawy czy spisał się lepiej niż jego brat do depilacji okolic bikini/pach rękaw w górę! ;)

Oto więc on:

Opakowanie podobne do opisanego już przeze mnie wcześniej - całkiem ładne, muszę przyznać.
W środku znajdziemy tubę z kremem i szpatułkę.


Krem dodatkowo zabezpieczony jest sreberkiem - fajna sprawa, mamy całkowitą pewność, że jesteśmy jedynymi użytkownikami tego produktu ;).


Krem ma biały kolor i konsystencje w sam raz - szczerze mówiąc dla mnie wszystkie kremy do depilacji mają taką samą, nie spotkałam się jeszcze z takim który byłby zbyt gęsty lub zbyt rzadki.
Bez problemu aplikujemy go na nogi szpatułką, jednak gdy chcemy mieć pewność, że dobrze zadziała trzeba go dać taką warstwą by nogi były bielutkie - bez prześwitów.
I tutaj mamy pewien minus - by w ten sposób pokryć całe nogi zużyłam tubkę kremu... A wiec całe opakowanie zużyłam na jeden raz.


Na szczęście krem jakoś nie śmierdzi za bardzo, co jest ciekawe bo do tej pory wszystkie kremy do depilacji zawsze śmierdziały tak samo mocno.
I co najważniejsze - działa! Ale pod warunkiem że pokryjemy dokładnie nogi tak jak powiedziałam wcześniej i przetrzymamy go trochę dłużej niż zaleca producent czyli zamiast 3 min - 10/15 min.
Zyskujemy gładką i nie podrażnioną skórą.
Niestety nie na długo, u mnie efekt utrzymał się tak długo jak przy goleniu maszynką, a zabawy było dużo więcej.

A więc, krem ten okazał się dużo lepszy niż jego braciszek, jednak nadal 'szału nie ma'.


Multiregenerujący olejek po depilacji

Hej!
Przybywam ze smutnymi wieściami. Będzie mnie teraz trochę mniej. Od poniedziałku zaczęłam zajęcia na uczelni, które trwają od rana do wieczora, w międzyczasie mam przerwy w których będę pracować. Mam nadzieję, że mi to jakoś wybaczycie. W miarę sił i możliwości będę Was jednak odwiedzać i odpowiadać na Wasze komentarze tutaj :*.

A na dziś przygotowałam dla Was recenzję olejku po depilacji od Eveline.
Coraz bardziej zraża mnie do siebie ta firma i coraz bardziej wkurzają te obietnice 4,5,6 7, 50 w 1...
Muszę Wam się przyznać, że aż nie chce mi się po dany produkt sięgnąć jak widzę coś takiego :/.
Jednak skoro juz taki produkt widnieje w moich zapasach to go używam. Jak się spisuje? Czytajcie dalej :).


Ładny kartonik skrywa w swoim wnętrzu plastikową buteleczkę pełną olejku. Szkoda strasznie, ze buteleczka jest odkręcana, bo jest to irytująca czynność gdy ma się tłuste od olejku ręce.


Obietnice producenta:
Złoty kompleks 7 najcenniejszych dla skóry olejków pielęgnacyjnych i regenerujących.
Działa kojąco, naprawczo i odżywczo, pozostawiając skórę aksamitnie gładką i elastyczną.
Multiregenerujący olejek po depilacji 8 w 1 ZŁOTY KOMPLEKS 7 OLEJKÓW + WITAMINA E to innowacyjny kosmetyk łączący działanie wielu naturalnych substancji intensywnie odżywiających skórę. Olejek ma zbawienny wpływ na skórę po depilacji, doskonale przywraca jej równowagę
i spektakularnie poprawia wygląd. Zaawansowana formuła wzbogacona drogocennymi olejkami błyskawicznie koi i łagodzi podrażnienia, intensywnie nawilża i regeneruje, dzięki czemu skóra staje się elastyczna i aksamitnie gładka.
SKŁADNIKI AKTYWNE
OLEJEK ARGANOWY
– zwany płynnym złotem i bioeliksirem młodości, ma wszechstronne działanie regenerujące skórę. Zawiera odżywcze kwasy omega-6 i omega-9. Przyspiesza odnowę komórkową, poprawia wygląd skóry, odmładza, ujędrnia i uelastycznia skórę.
OLEJEK RUMIANKOWY
koi i łagodzi podrażnienia, przynosi ulgę przesuszonej skórze. Zapobiega powstawaniu zaczerwienień. Przyspiesza regenerację naskórka.
OLEJEK LAWENDOWY
pozwala skórze odzyskać równowagę, łagodzi podrażnienia. Intensywnie nawilża i nadaje skórze aksamitna gładkość.
OLEJEK SOJOWY
dzięki zawartości lecytyny i nienasyconych kwasów tłuszczowych jednocześnie nawilża, odbudowuje naskórek i zmniejsza widoczność niedoskonałości skóry. Jest bogatym źródłem witaminy E, która zapewnia skórze młody wygląd.
OLEJEK Z NAGIETKA
doskonale wygładza, nawilża pozostawia na skórze ochronny filtr. Poprawia koloryt i wzmacnia naczynia krwionośne oraz mikrokrążenie.
OLEJEK SŁONECZNIKOWY
stymuluje odnowę naskórka i tworzenie nowych komórek, wzmacnia barierę hydrolipidową, pozostawiając skórę nawilżoną na długo.
OLEJEK ROZMARYNOWY
ma właściwości ściągające i normalizujące. Pielęgnuje, odżywia i stymuluje mikrokrążenie.
WITAMINA E
– zwana witamina młodości hamuje działanie wolnych rodników. Redukuje oznaki starzenia się skóry
i widocznie poprawia jej kondycję.

SPEKTAKULARNY EFEKT AKSAMITNIE GŁADKIEJ SKÓRY!
Wysoka zawartość składników kojących i pielęgnacyjnych minimalizuje ewentualne podrażnienia skóry powstałe w trakcie depilacji.

Skład:

Olejek jak dla mnie nie ma zapachu i jest raczej lekki. Muszę przyznać, że dość szybko się wchłania i wystarczy go odrobinkę by rozprowadzić na duże powierzchnie ciała. Dzięki temu produkt zyskuje na wydajności, będę go chyba wieki miała jeśli nie wymyślę jakiegoś alternatywnego zastosowania ;).


Olejek jak to olejek zostawia delikatną warstwę na skórze, takie charakterystyczne dla parafiny wygładzenie, które na szczęście nie jest lepiące i jakieś niekomfortowe. Jednak dla osób, które nie lubią takiej warstwy to będzie minus.
Olejek stosowany po depilacji faktycznie łagodzi podrażnienia. Jednak nie mamy co liczyć na spektakularne nawilżenie, czy odżywienie naszej skóry. Efekt wygładzenia również jest krótkotrwały.

Także - jeśli potrzebujemy czegoś łagodzącego po depilacji to ten produkt się do tego nadaje i radzi sobie całkiem nieźle, jeśli jednak oczekujemy czegoś więcej to możemy tego nie dostać.

Miałyście z nim do czynienia?

Żel ginekologiczny do higieny intymnej

Hej! :)
Dziś pozwolicie, że będzie krótko i na temat ;).
Ale jeszcze zanim zacznę powiem Wam, że już jestem po rozmowie kwalifikacyjnej na studia i jestem zadowolona :). Teraz tylko czekam na listę!

Ale już potulnie wracam do recenzji :).
Dziś będzie ostatnia 'zaległa'  czyli produkt dawno zdenkowany a recenzja jakoś opornie się pisała, tak już czasem bywa.
Oto i gagatek:

Opakowanie w porządku, chociaż ja mam wrażenie, że Eveline stanowczo za dużo daje tych napisów ;). Za dużo obietnic, przez co zawsze się znajdzie jakaś niespełniona (co za dużo to niezdrowo!)
Lubie pompki i wiecie o tym - ta tutaj działała bez najmniejszego problemu, a żelu dawała tyle ile trzeba.


Żel jak dla mnie bezbarwny i bezzapachowy, mocno żelowy ;). Nie jakiś tam rozwodniony, tylko taki w porządku, z ręki też nie uciekał.
Zdziwiło mnie więc jak bardzo niewydajny się okazał... Praktycznie używałam go połowę krócej niż Soraye.

Skład:

No i co o nim myślę?
Otóż jak same widzicie skład nie należy do najłagodniejszych. A ja jednak potrzebuje by był on łagodny. Żel ten mnie delikatnie bo delikatnie ale podsuszał... Przez to nie miałam komfortu z używania go.
Przynajmniej nie podrażnił...


I to by było na tyle...
Miałyście z nim do czynienia?

Delikatny blask podkreślający opaleniznę

Hej!
Dziś o balsamie który bardzo mi się spodobał :). Ale wiecie, że ja to sroka jestem i wszystko co się świeci ma u mnie chociażby malutki plusik. ten tych plusików ma więcej, ale o tym czytajcie dalej!


Ładna, złota butelka z pompką, faktycznie ma w sobie coś z luksusu, ale producent jak dla mnie trochę przesadza z ilością informacji na przedzie, tak troszeczkę ;)

Pompka działa bez zarzutu, jedno naciśnięcie wystarcza na posmarowanie całych rąk, albo ud/łydek.
Balsam ma przyjemną, delikatna konsystencje którą bardzo dobrze się rozprowadza po ciele. Szybko sie wchłania, nie pozostawiając żadnej nieprzyjemnej warstwy, nie klei się.


Nie wiem czy są widoczne drobinki, starałam się je uchwycić, ale są one bardzo delikatne. To taki drobniutki, złoty pył. W żadnym stopniu nienachalny.
Tak naprawdę widać go lepiej dopiero w słońcu, gdy jesteśmy w pomieszczeniu widać tylko delikatne prześwity blasku. (mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi).
Minusy? Trzeba umyć dłonie bo jednak na nich ładnie się ten brokacik zbiera i niestety złoty pył nie wytrzymuje cały dzień na skórze - zostaje na ubraniach, gdy się o coś oprzemy... Smutno trochę bo skóra po nim się delikatnie i cudnie mieni. Na tyle delikatnie, że jak potrzebujecie czegoś by skóra błyszczała na imprezę to nie sięgajcie po ten balsam.

Po posmarowaniu się tym balsamem skóra jest nawilżona i nawet ładnie to nawilżenie trzyma, nawet cały dzień. Dodatkowo odczuwalne jest wygładzenie, za które pewnie odpowiadają silikony, jednak mi akurat one nie wadzą za bardzo ;)

SKŁAD: aqua, glicine soja oil, glycerin, propylene glycol,argania spinosa kernel oil, cocos nucifera oil, urea, octyldodecanol, dimethicona, isporopyl myristate, butyrospermum parkii butter, panthenol, acrylates/ C10-30 alkyl acrylate crosspolymer, triethanolamine, hyaluronic acid, dicaprylyl carbonate, hydrolyzed silk, hydrolyzed yeast extract, hydrolyzed caesalpinia spinosa gum, caesalpinia spinosa gum, betaine, glucose, polysorbate 20, PEG- 20 glyceryl laurate, tocopherol, linoleic acid, retinyl palmitate, allantoin, DMDM hydantoin, disodium edta, benzyl alcohol, dehyroacetc acid, benzoic acid, sorbic acid, titanium dioxide, mica, parfum, hexyl cinnamal, lilial, linalool, benzyl salicylate, limonene, citronellol, alpha-isomethyl ionone, hydroxoycitronellal, lyral. 


Zapach jest kwestią kontrowersyjną, jednym się podoba, innym nie. Dla mnie jest taki.. balsamowy, kremowy ;) Szybko przestaje go czuć, nie przytłacza mnie i moich perfum.


Miałyście z nim do czynienia? Lubicie takie balsamy?

Och Eveline, bubelku ty...

Muszę wam powiedzieć, że no nie lubię takich postów, no nie lubię. Wolę się dzielić jakimiś dobrymi produktami a nie bublami jak ten dzisiaj. Bo to bubel, mówię na wstępie, żeby nie przeczytać w komentarzach - 'och, super! skuszę się na niego'
taaa...

No więc bubel w opakowaniu:

Ładne, nie?
A teraz wygląd tubki:


Smukła, dobrze się ją trzyma w dłoni. Ładna grafika, szpatułka dobrze wyprofilowana - ładnie się nią krem nakłada i dobrze zbiera później krem...


Widzicie już szkopuł? Taaak właśnie! Zbiera krem! A co z włosami? Ano w większości zostają na miejscu...

I co z tego że krem taki fajny? Że nie śmierdzi za bardzo? Że ładnie się go nakłada? Że nie podrażnia?
Skoro nie robi tego co robić ma! A przecież tylko tyle od niego wymagam... W tym wypadku to AŻ tyle.



Skład:

Nie chce mi się o nim pisać nic więcej nawet..
Po prostu nie jest tego wart.

Fluid trwale kryjący od Eveline

Hej!
Dziś przybywam z recenzją fluidu od Eveline. W planach miało być co innego, ale zdjęcia jeszcze muszę obrobić, a mam takiego lenia, że dziś na pewno tamten post by się nie pojawił ;).
I jeszcze przekonuje się tym, że przecież kończę już tą tubkę, więc powinnam mieć o nim wypracowane zdanie, czy tak jest? Czytajcie dalej :)


Oto i bohater:

Nawet ładna tubka, miękka, wygodnie z niej wyciskać produkt, bez problemu też stoi na zakrętce, dzięki czemu fluid spływa sobie na sam dół.
Jeden szkopuł - zakrętka! Dlaczego? To takie niewygodne rozwiązanie... Jakiś zatrzask albo cokolwiek innego byłoby lepsze, już nawet nie mówiąc o pompeczce!


Fluid ma lekką, aksamitną taką konsystencje. Przyjemnie się go rozprowadza.
Tak jak zapewnia producent nie daje efektu maski - jest na to za delikatny, ogólnie nie bardzo radzi sobie z kryciem. Powiedziałabym że delikatnie ujednolica kolor twarzy...
Nie matuje
Nie trzyma się długo na twarzy - na pewno nie zapewniane 12 h

Ale za to jest lekki, nie zapycha, twarz wygląda promienniej (przez pół dnia).
(mało tych zalet co?)


Prawie go nie widać, nie? ;)


Ogólnie rzecz biorąc nie jest to jakiś super produkt. jednak jest lekki i ogólnie przyjemny w obyciu. Lubię go, chociaż w sumie nie wiem dlaczego, może to ta aksamitność? ;)
Na moje potrzeby 'na co dzień' jest ok, ale nie sięgnę po następne opakowanie.

Miałyście z nim do czynienia? Co o nim myślicie?

5 maseczek SOS od Eveline

Hej!
Piękny mamy dzień, prawda? :)
Dziś powrót na uczelnie na tydzień, a później praktyki! Wreszcie będę miała okazję popracować trochę z pacjentami i będę miała też więcej czasu dla Was, cieszycie się? ;)

Postanowiłam też dużo lepiej zadbać o siebie, strasznie zaniedbałam ćwiczenia w ostatnim czasie - pora to zmienić!

Ale nie o tym miało być dzisiaj!
Przez ostatni czas, miałam okazję przetestować 5 maseczek od Eveline. Są to nowości i niestety wiele trzeba w nich poprawić. Ale nie wybiegajmy na przód...

Oto cała piątka:

Saszetki są bardzo ładne jeśli chodzi o grafikę, ale mają jedną podstawową wadę - strasznie ciężko je otworzyć! A jak ma się mokre ręce to jest to właściwie niemożliwe... Za każdym razem muszę posiłkować się nożyczkami! Przydałoby się to poprawić...


A teraz pora by przedstawić je Wam po kolei:
1. SOS dla bardzo suchej skóry
    Pro-regenerująca maseczka żelowa do twarzy, szyi i dekoltu


Od producenta:

Moja opinia:
Maseczka tak jak obiecuje producent ma żelową konsystencję i bardzo łatwo się ją rozprowadza. Ja wyczuwam bardzo delikatny zapach, który momentalnie się ulatnia.
Maseczki w opakowaniu jest idealna ilość dla twarzy i szyi (na dekolt nie kładłam)
Podczas gdy miałam maseczkę na twarzy nic mnie nie szczypało, ani nie pojawiły się żadne nieporządane efekty.
Po 15 minutach gdy przystąpiłam do ścierania jej okazało się, że nie da się zrobić to w taki sposób jak zaleca producent. Zużyłam 5 płatków, a nadal byłam cała w żelu... Wzięłam więc chusteczkę, jedną, drugą, trzecią, jakoś poradziłam sobie z sytuacją. Jednak moja skóra nadał była jakaś taka 'oblepiona'... Myślałam tak ma być i poszłam tak spać. Rano twarz była jak nasylikonowana... Okropne uczucie! Umyłam twarz żelem i wreszcie poczułam się świeżo.
Maseczka ta na szczęście nie zapchała mnie ani nie podrażniła. Jednak oprócz niekomfortowego uczucia nie dała mi nic. Twarz nie była ani nawilżona ani zregenerowana.
Na pewno do niej nie wrócę.

2. SOS odnowa komórkowa
    Odmładzająca maseczka z diamentami i 24k złotem


Od producenta:

Moja opinia:
Ta maseczka jest dla mnie najprzyjemniejsza w obyciu. Nie dość że pięknie wygląda - złoty, mieniący się żel (na twarzy nie wygląda już tak pięknie, bo jesteśmy żółci xd), to jeszcze przyjemnie pachnie - dla mnie jak vibovit na sucho (kto zjadał w ten sposób to wie o co chodzi ;))
Maseczka zasycha na skórze, a więc by ją zmyć musimy zmoczyć twarz, a więc sposób na zmycie wacikiem znów odpada.
Skóra po tej maseczce nie jest jak dla mnie nawilżona, brakuje mi tego. Jest za to bardzo ładnie wygładzona, wygląda świeżo. I tak właściwie jest to tyle co mogę powiedzieć po jednym użyciu, jednak na pewno wrócę do tej maseczki kiedyś, bo moment kiedy trzymam ją na twarzy jest bardzo przyjemny!

Konsystencja:


3. SOS na poprawę struktury skóry
    Chłodząca maseczka przeciwzmarszczkowa do twarzy, szyi i dekoltu


Od producenta:

Moja opinia:
Maseczka ma konsystencję gęstego kremu o przyjemnym i delikatnym zapachu, który utrzymuje się przez cały czas aplikacji. Z łatwością rozprowadza się ją po twarzy i szyi (znów nie nakładałam na dekolt) i jest jej odpowiednia ilość.
Producent zapewnia o chłodzeniu - faktycznie występuje, jest jednak bardzo delikatne.
Po 15 minutach znowu miałam problem ze zmyciem, wacikiem nie szło, chusteczką tak samo, co się dało zmyłam wodą a resztę wilgotnym ręcznikiem...
Za to przynajmniej efekt był tego wart. Skóra twarzy i szyi była wygładzona i nawilżona. Chciało jej się dotykać bo były mięciutka i taka elastyczna. Faktycznie zaobserwowałam lekki lifting, który nie utrzymał się długo, ale całkiem możliwe, że przy dłuższym stosowaniu coś by z tego wynikło.
Jest to maseczka, do której z chęcią powrócę.

4. SOS na zaskórniki i przebarwienia
    Rozgrzewająca maseczka oczyszczająca do twarzy, szyi i dekoltu


Od producenta:

Moja opinia:
Ta maseczka ma najgorszą konsystencje ze wszystkich. Jest taka 'tępa', ciężko się rozprowadza, ma grudki, przypomina mi źle rozrobioną glinkę... Wystarczyło mi jej tylko na twarz. Nie było mowy o wykonaniu jakiegokolwiek masażu bo byłoby to skrajnie nie przyjemne uczucie, jakby jakimś druciakiem trzeć twarz.
Maseczkę też nieprzyjemnie się zmywało... Ja nie poczułam, żadnego działania rozgrzewającego.
Na szczęście obyło się bez podrażnienia, jednak nie zauważyłam po niej żadnego oczyszczenia czy zwężenia porów. Rozumiem, że wygładzenie miało przyjść poprzez ten masaż i te grudki, które miały służyć jako peeling, ja ponieważ nie wykonałam tej części zabiegu, nie zauważyłam i tego. Jedyne z czym mogę się zgodzić to wyrównanie kolorytu - chwilowe. Może byłoby lepsze gdyby stosować tą maseczkę częściej, ja jednak przez jej konsystencje nie zamierzam tego uczynić.

Tutaj macie zdjęcie konsystencji:


5. SOS na głebokie zmarszczki i linie mimiczne
    Kolagenowa maseczka liftingująca do twarzy, szyi i dekoltu


Od producenta:


Moja opinia:
Kolejna maseczka z kremową konsystencją o nienachalnym zapachu, który szybko się ulatnia.
Bez problemu się ją rozprowadzało, ale wcale nie było łatwo ją zmyć chusteczką czy wacikiem. Ja najpierw delikatnie moczyłam wacik, dopiero wtedy ją zmywałam - ta metoda spisała się znakomicie.
Twarz po aplikacji nie była podrażniona, za to zauważalnie nawilżona. I w sumie to tyle. Więcej oznak, że właśnie zmyłam maseczkę nie było...

Podsumowując, jak widzicie maseczki te niezbyt przypadły mi do gustu. Jak dla mnie firma powinna nad nimi jeszcze popracować.
A może Wy używałyście którąś? Jakie jest Wasze zdanie?