Konjac Sponge od Yasumi

Witam, witam! :)
Nie wiem jak Wy, ale ja aktualnie witam świat o 5 rano i na najwyższych obrotach przeżywam go do 18, potem już luźniej ;) Przynajmniej program dnia jest względnie stały... Aniu, pojemnik od Ciebie służy mi dzielnie cały czas! :)) Dziękuję! :**

Jednak, nie będę Was tu zanudzać moją obecną rzeczywistością ;) Przynajmniej tą niezwiązaną z kosmetyczną strefą mojego życia. Tą Was troch trochę pozanudzam... a może zaciekawię?
Od końca sierpnia, każdego dnia, towarzyszy mi wspaniały produkt - nie sądziłam, że tak mi się spodoba! O czym mowa? O gąbce Konjac od Yasumi.


Gąbka ta trafiła do mnie na spotkaniu blogerek z okazji Międzynarodowego Dnia Blogera w ostatnią sobotę sierpnia. Na początku spodobało mi się jej opakowanie - otwierane białe, kartonowe pudełeczko, potem przewiązane wstążeczką zawiniątko, na końcu sama gąbka zapakowana jeszcze dodatkowo w folię. Ślicznie to wyglądało!

Moja gąbka okazała się wersją z Likopenem, który pozyskiwany jest z pomidorów. Wg informacji od producenta jest on naturalnym antyoksydantem, który chroni skórę przed promieniowaniem słonecznym, reguluje produkcję melaniny, przywraca blask i poprawia koloryt skóry.
Gąbka ta polecana jest głównie skórze suchej, zniszczonej słońcem.


Moja jak wiecie jest tylko sucha, zniszczeń na razie żadnych się nie dorobiłam ;) Jednak gąbkę tą pokochałam!
Jest bardzo wygodna w użyciu, nie sprawia mi tez żadnych problemów z przechowywaniem dzięki sznureczkowi, który jest do niej przyczepiony. Bo musicie wiedzieć, że gąbkę tą po każdym użyciu trzeba zabrać z łazienki by nie namnażało się w niej nic i byśmy mogli się nią dłużej cieszyć. Ja z reguły wieszam ją pod moją półką na książki. Słyszałam, że dziewczyny wieszają na klamkach w pokoju, jednak dla mnie klamki są za bardzo zanieczyszczone ;)
By gąbka w pełni wyschła potrzebuje 3 dni, jednak my nie musimy tyle czekać by znów jej użyć, trzeba tylko pamiętać by ją dobrze wypłukać po każdym użyciu i odwiesić w miejsce gdzie nie ma wilgoci.

Przed każdym użyciem należy gąbkę zmoczyć, aż zmięknie, na sucho przypomina trochę pumeks. Po zmoczeniu powiększa się delikatnie, a my możemy przystąpić do mycia. Nie potrzebne nam są dodatkowe płyny, jednak możemy ich użyć, wystarczy wtedy odrobina a i tak dorobimy się morza piany.
Mycie twarzy tą gąbką to prawdziwa przyjemność! Nawet delikatna, naczynkowa skóra się jej nie oprze.
Po myciu jest oczyszczona, odświeżona, nie jest ściągnięta, ani przesuszona.
Mało tego! Ta gąbka świetnie radzi sobie ze zmyciem makijażu, pomaga w zmywaniu glinek, można jej tez używać do ciała, ale mi osobiście było szkoda ;)


Po długotrwałym używaniu zauważyłam, ze skóra jest bardziej promienna, ale może to też się okazać, że akurat na ten aspekt wpłynęła zmiana diety ;)

Skład:
Amorphophallus konjac root extract (konjac mannan), aqua (water), cellulose, lycopene

Wady? Dostępność! Tylko przez internet - KLIK
Koszt to 20-30 zł (w zależności od wielkości)
Czy to dużo? Zależy jak na to patrzeć, jak będziemy o nią dbać to możemy się nią pocieszyć przynajmniej 3 miesiące.

Niby gadżet, ale cera jest bardzo zadowolona. Na prawdę nie spodziewałam się, że aż tak polubię tą gąbkę, Teraz mam ochotę na inne rodzaje...

 Miałyście do czynienia z produktem tego rodzaju?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)