Skin Blossom - czyli zasługujesz na to co najlepsze

Hej!
Jak widzicie w dalszym ciągu szaleję i dziś znowu pojawia się nowa marka na blogu ;) Od niej jednak mam na razie tylko jeden produkt i poważnie się zastanawiam czy dalej ją poznawać po ostrzeżeniach Anuli... Otóż krem, który dzisiaj Wam pokażę jest na prawdę super! Ale podobno tylko on się udał, jest pierwszym produktem marki i chwalony jest wszędzie. Ja się temu zupełnie nie dziwię!


Skin Blossom jest firmą pochodzącą z Wielkiej Brytanii. Firma ta wytwarza naturalne i bezpieczne kosmetyki, które efektywnie pielęgnują ciało i włosy.

Wartością firmy jest wiara w naturalne piękno. Firma Skin Blossom wierzy, że nasze ciała są wspaniałe i zasługują na to, aby być traktowane z nadzwyczajnym szacunkiem. Dlatego do produkcji kosmetyków używają najwspanialszych składników organicznych, które są bardzo efektywne i pomagają naturalnie pracować skórze. Skóra staje się zbilansowana a to przyczynia się do poprawy naszego wyglądu i samopoczucia. Firma wierzy w moc naturalnych składników oraz ich zbawienne działanie na naszą skórę, natomiast jest przekonana, że nieprzyjazne środki chemiczne mogą szkodzić naszej skórze i zakłócać naturalne funkcjonowanie naszego organizmu.

Wszystkie kosmetyki Skin Blossom posiadają certyfikat Soil Association, który świadczy o organiczności produktu.


Opis robi wrażenie prawda? Na mnie przynajmniej zrobił, dlatego sięgnęłam po produkt tej marki. 
Bardzo spodobała mi się szata graficzna - ta ciemna zieleń i biały napis ładną czcionką. Niby nic, a tu proszę jednak mnie uwiódł ;)
Tubka o pojemności 75 ml wykonana jest z miękkiego plastiku, dzięki któremu łatwo wyciskać krem (ułatwia to też konsystencja, która nie jest za gęsta). Sam zatrzask nie sprawia żadnych problemów - sam się nie otwiera i nie łamię sobie paznokci gdy ja chcę to zrobić. Ogólnie opakowanie na plus - przez dwa miesiące używania nadal wygląda tak samo - zero zniszczeń


Jednak to jego wnętrze zasługuje na największą uwagę.Same zobaczcie ten piękny skład:
Aqua (Water), Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter*, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Glyceryl Stearate SE, Isopropyl Myristate, Stearic Acid, Persea Gratissima (Avocado) Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis (Almond) Oil*, Glycerin**, Benzyl Alcohol, Aloe Barbadensis (Aloe Vera) Leaf Juice Powder*, Pelargonium Graveolens (Rose Geranium) Flower Oil*, Parfum*, Tocopherol, Sodium Benzoate, Dehydroacetic Acid
 
Dwa cudowne masła na początku - kakaowe i shea, olej z avocado, olej ze słodkich migdałów, gliceryna, witamina E i jeszcze aloes. Do tego zapach róży geranium. Wiem, że nie każdemu może się on spodobać. Ja jednak mimo, że fanką róży nie jestem bardzo polubiłam ten różan, kwaskowaty aromat! Ale najbardziej pokochałam go za to co on robi z moimi dłońmi!
Nawet mocno zniszczone dłonie potrafi doprowadzić do właściwego stanu. Krem ten genialnie nawilża! Na długie godziny nie muszę się niczym przejmować - on dba o to by moje dłonie były odżywione. Świetnie sobie radzi też z moimi kapryśnymi skórkami - dzięki niemu po przedświątecznych porządkach nie były postrzępione i bolące! Do tego szybko się wchłania (używam go przy pracy na komputerze i zaraz po posmarowaniu mogę wrócić do tego co robiłam...), nie pozostawia na skórze tłustego filmu, za to silne poczucie nawilżenia i w wypadku mocno wysuszonych dłoni - ulgi. 


Jedyne na co trzeba uważać to woda, która oddziela się od reszty kremu gdy krem stoi np przy grzejniku... Mi się to zdarzyło dwa razy - wystarczyło potrząsnąć tubką i wszystko było w porządku :). 

I jeszcze jedna informacja - krem ten jest zarejestrowany także jako kosmetyk wegański w Vegan Society.

Kupiłam go TUTAJ za niecałe 30 zł. Uważam, że to na prawdę genialny krem do rąk, dawno nie miałam tak dobrego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)