Mydło miodowe

Heej!
Znacie to powiedzenie, że jak jest coś do wszystkiego to jest do niczego? Dziś o produkcie, który obala tą teorię ;).

Miodowe mydło do ciała i włosów - Bania Agaffi:


Mydło otrzymujemy w plastikowym słoju z odkręcanym wiekiem o pojemności 300 ml. Etykiety tak jak wszystkie produkty od Bania Agaffi są bardzo proste i ładne, ale napisane po rosyjsku, na szczęście z tyłu zawsze mamy polską etykietę ;).
Mydło zabezpieczone było dodatkową plastikową nakładką, ale ja po otworzeniu go ją wyrzuciłam, bo mnie irytowało jej ciągłe zdejmowanie.


Opakowanie takie jest wprost idealne dla tego produktu. Mydło to ma konsystencję bardzo podobną do czarnego mydła, albo nawet do miodu, tylko takiego kremowego :). Dzięki dużemu otworowi z łatwością wydobywamy tyle kosmetyku ile potrzebujemy, a także mamy gwarancje, że bez problemu będziemy używali mydła aż do jego wykończenia.

Mydło to już samą swoją nazwą nastraja mnie optymistycznie - bardzo lubię miód, ale muszę przyznać, ze kolor też ma cudny, żółciutki, miodowy :). Co do zapachu to na początku wydawał mi się chemiczny, przez pierwsze dwa użycia, potem się to zmieniło, zaczęłam bardziej wyczuwać zapach miodu i kwiatów. Taki kwiatowo - miodowy, nie utrzymuje się na włosach i ciele.


Mydło wspaniale się pieni! Piana jest gęsta, miękka, aksamitna... Nie trzeba go dużo by móc namydlić całe ciało i włosy dzięki czemu zyskuje na wydajności. Wspaniale myje nie podrażniając skóry ciała i nie wysuszając jej, jest świetne do depilacji!
Włosom też się spodobało - nie plącze włosów na długości, domywa świetnie przy czym jest delikatne, zmywa oleje i nie podrażnia skóry głowy. Pomogło delikatnie z przetłuszczaniem (przedłużyło świeżość łepetynki o pół dnia). Nie zostawiłabym jednak włosów po myciu bez odżywki - włosy mimo że nie splątane były delikatnie sztywniejsze, jednak dla mnie odżywka zawsze jest bardzo ważna.

Mimo, że producent o tym nie wspomina postanowiłam używać tego mydła do twarzy. I wiecie co? Tu też spisywało się bardzo fajnie! Twarz nie dość, ze była oczyszczona, to jeszcze jakaś tak przyjemnie wygładzona, zwłaszcza, gdy zostawiałam pianę na twarzy chwilę dłużej. Dodatkowo po spłukaniu, twarz nie była ściągnięta czy wyschnięta, tylko przyjemnie, delikatnie napięta. Poza tym nie było mowy o pieczeniu oczu, a zdarzyło się, że odrobina piany mi się do nich dostała.
Nie wrócę do mycia tym mydłem twarzy z jednego względu - piana, część z Was już o tym wie, ale kto nie wiedział przypominam - nie lubię pieniących się produktów do mycia twarzy ;).


Znacie to mydło? Ja je Wam bardzo polecam, jeden z lepszych produktów jakie sobie kupiłam ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)