O dwóch takich co przywędrowały pocztą

Hej!
Jak tam Kochani? Ja mam jeszcze prawie tydzień wolnego, prawie, bo będę miała codziennie po 2 godziny pacjentów i do domu :). A potem zaczynam nowy semestr, badania, cały czas praca i szukam jeszcze czegoś dodatkowego... Mam nadzieję, że wszystko ułoży się po mojej myśli!

A dziś chcę Wam opowiedzieć o dwóch wspaniałych i wyjątkowych mydełkach autorstwa Doroty z bloga http://wlosowelove.blogspot.com/.
A zaczęło się od tego, że pod postem z rozdaniem u Doroty napisałam, że się nie zgłaszam bo ja to bym chciała tylko mydełko ;). Za jakiś czas czekała na mnie paczuszka z dwoma mydełkami i jeszcze olejem (pokazywałam Wam ją). Nie zdajecie sobie sprawy jak miło mi się zrobiło! Jestem Fanką Mydeł ;).
Dorotko, DZIĘKUJĘ!


Mydełka prezentują się ślicznie! Jedno przypomina ciasteczko, a drugie ma w sobie suszone kwiaty, które dodają mu uroku. Poza tym mam słabość do mydeł w takim kolorze, od razu mam wrażenie, że będę delikatne i idealne dla mojej skóry ;).


Mydełko zielone, które zielone było, ale zbladło ;) zawiera olej z pestek dyni, oliwę z oliwek, olej kokosowy, suszone kwiaty lawendy i zieloną herbatę. Pachnie bardzo delikatnie, ma mydlano oliwkowy zapach jak dla mnie.

Pokochałam to mydełko za fakt, że cudownie się pieni od samego początku, piana jest aksamitna w dotyku, otula nasze ciało.. Wspaniałe doznania kąpielowe zapewnione!
Ach! I miałam rację co do niego od początku! Jest delikatne, ale myje bardzo dobrze, nie wysusza skóry, idealne do higieny intymnej, mycie nim to przyjemność!
Gdy już zużyjemy ok połowę mydełka możemy liczyć na dodatkowe atrakcje w postaci delikatnego masażu przez suszone kwiaty - nie jest to peeling, ale delikatne pobudzenie krążenia, rozluźniający masaż - sama przyjemność.

Wady? Jest jedna malutka - mydełko lubi rozmiękać jeśli źle je przechowujemy. Ale wystarcza dobra mydelniczka by ten problem rozwiązać.


Mydełko ciasteczkowe zawiera olej palmowy, oliwę z oliwek, olej kokosowy, olej rycynowy, pokrojone w kostkę afrykańskie czarne mydło i kakao. Pachnie? Również delikatnie... Ja wyczuwam lekką nutę palmowego i delikatnie kakao.

Kąpiel tym mydełkiem to przeżycie ;). Gdy się namydlimy jesteśmy cali w żółtej pianie, śmiesznie to wygląda, jakbym zmieniła kolor skóry ;). Oczywiście mydło nie farbuje, takich rzeczy nie trzeba się obawiać.
Piana w tym wypadku jest inna, taka bardziej śliska, wspaniale zmiękcza skórę i włoski, przez co mydło to stało się moim ulubieńcem do depilacji! Żadnych podrażnień, nie zapychała się maszynka, gładka skóra, żadnych suchych skórek - genialnie!
To wydanie mydła mimo, że nie wysuszało skóry powodowało jednak, że musiałam użyć balsamu (pamiętajcie jednak, że ja jestem suchelcem okrutnym).

Ta wersja nie rozmiękała, za to na początku trudniej było uzyskać pianę. :)

Oba mydełka królowały w mojej łazience przez 3 tygodnie. Dawały mi radość podczas kąpieli i ułatwiały życie :). Bardzo się z nimi polubiłam i jestem zaszczycona, że mogłam je wypróbować! Dziękuję Ci Dorotko bardzo za nie! Zapewniam Cię, że dzięki nim na mojej twarzy nie jeden raz gościł uśmiech :*.


Próbowałyście kiedyś samodzielnie tworzyć mydła tak jak Dorota?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)