Chocolissimo - słodkie zakończenie miesiąca

Hej Kochani!
I tak oto wrzesień dobiegł końca... Powrót na uczelnie jest bliski, ja na szczęście mam jeszcze wolne do 12.10 ;) A tak przynajmniej wynika z mojego planu studiów xD. Tyyle wygrać.. Hahaha
Jednak na osłodę dla tych, którzy cierpią z powodu powrotu do nauki mam coś smakowitego!


Chociaż tak w sumie się zastanawiam, czy ten post nie pogorszy Waszego stanu... Bo jednak te czekoladki już zostały zjedzone... Przeze mnie! No dobra, nie wszystkie, szczotkę do włosów odstąpiłam tacie ;)
tych skonfundowanych moimi słowami zapraszam dwa zdjęcia niżej ;)


Czekoladki od Chocolissimo dostałam w prezencie na spotkaniu blogerek z okazji Międzynarodowego Dnia Blogera. Miły to gest!
Długo nie byłam w stanie ich zjeść - były na to za ładne!
Uwielbiam czekoladę, a jeszcze w ten sposób podaną - coś wspaniałego!


To co wcinamy? Perfumki, paletkę, szminkę, lakier czy szczotkę do włosów? ;) Boskie, prawda? A jak weszłam na stronę - KLIK - to mnie przymurowało. Tam jest więcej takich fantastycznych pomysłów!
Nie wiem jak Wam, ale mi się to szalenie podoba :)
W takiej formie czekolada już nie jest dodatkiem do prezentu tylko prezentem. Zwłaszcza dla łasuchów.


Dodatkowo zapewniam Was, że jest pyszna. Mieszanka białej, gorzkiej i mlecznej sprawia, że wcinamy coś słodkiego i niemulącego jednocześnie. Taka chwila przyjemności :)


Znacie czekolady tej firmy? Co myślicie o takich podarunkach?

Mydło i Chwała ;)

Czy tylko mnie od zawsze śmieszy nazwa tej firmy? ;)
Wiem, że wiele z Was ją uwielbia, chociaż szczerze mówiąc nie rozumiem o co tyle hałasu?  O ładne różowe opakowania? No fakt, ładne są i ciekawe, przyciągają wzrok, ale jak dla mnie tutaj wszystkie plusy się kończą. Kosmetyki Soap&Glory są drogie, mają kiepskie składy, dla mojego nosa pachną o wiele za mocno...

Jednak opowiem Wam o dwóch produktach firmy, które miałam okazję testować. Oto one:

Kremowy żel pod prysznic to 75 ml miniaturka, którą można kupić za 22 zł, pełnowymiarowa 500 ml wersja kosztuje 46 zł... Za żel pod prysznic...


Buteleczka prezentuje się bardzo ładnie - ale o tym już wspominałam, firma robi ładne opakowania ;) Trochę mnie wkurza odkręcany korek, pod prysznicem wolę inne otwarcia, jednak rozumiem, że to dlatego, że mam do czynienia z miniaturką (wersja pełnowymiarowa ma pompkę).


Żel faktycznie ma kremowa konsystencję i jest bardzo wydajny, niewiele go trzeba by umyć całe ciało. Piana jaka tworzy jest otulająca, ale mało obfita. Świetnie się nadaje do depilacji.
Skóra po kąpieli jest czysta, jednak w przeciwieństwie do tego co twierdzi producent sucha, nie ma mowy o jakimkolwiek nawilżeniu :/ Przynajmniej nie mojej skóry.
Poza tym zapach - męczący, bardzo mocny, pozostaje na skórze..

Bardzo długi skład:

Jak widzicie, żel ten nie powalił mnie na kolana... Za to buteleczkę po nim chętnie wykorzystam ;)

To teraz kolej na parę słów o błyszczyku/lakierze do ust:

Opakowanie typowe dla błyszczyków. Fajny aplikator - bardzo przyjemnie nakłada się nim błyszczyk/lakier na usta. Z tego co można zauważyć na stronie - KLIK - lakier posiada tylko jeden kolor, Charm Offensive.
Muszę przyznać, że kolor bardzo ładny, pasuje do wielu karnacji, na każdych ustach będzie wyglądał inaczej. Tak samo zresztą jak przy różnym oświetleniu się różnie prezentuje :)


W odróżnieniu od żelu ma mniej przytłaczający zapach jednak długo wyczuwalny, jak dla mnie ma w sobie coś z chemicznej czekolady. Denerwuje dopiero po dłuższym czasie ;)

Lakier pokrywa bardzo dokładnie usta, dając uczucie nawilżenia - to tylko pozory, po starciu go usta aż błagają o nawilżenie...
Trzyma się bardzo dobrze, nie migruje na resztę twarzy, jednak migruje na zęby! Wystarczy, że się rozmawia, a po chwili na zębach widnieją nieestetyczne plamy... Boję się go nakładać jak gdzieś wychodzę, bo muszę ciągle kontrolować w lusterku czy wszystko gra.
Poza tym nie jest to produkt o którym zapomnimy, że go nosimy... Ja osobiście mam ciągłe uczucie lepkości.


No cóż - nie jest to produkt dla mnie.
Nie rozumiem miłości do tej firmy, jednak wiem, ze każdy z nas jest inny i to co ja uważam za wadę, dla innego może być zaletą. jestem jednak ciekawa, za co tak na prawdę lubicie Soap&Glory?

Kremowy szampon regenerujący od So'Bio Etic

Hej!
Dziś będzie o szamponie do włosów marki So' Bio Etic. Szampon ten dostałam jako gratis do zamówienia w sklepu bemybio.pl
Sama nie wiem czy bym się na niego zdecydowała, ze względu na olejek arganowy. Tylko w nielicznych produktach pasuje on moim włosom, jak było tym razem? Możecie się o tym przekonać czytając dalszą część recenzji :)


Szampon znajduje się w ciekawej butelce. Kwadratowe opakowanie wyróżnia się w łazience, dzięki swojemu kształtowi może stać na każdym boku ;) Muszę przyznać, że dość wygodnie trzyma się je w dłoni, chociaż się tego nie spodziewałam. Otwieranie i zamykanie nawet z mokrymi dłońmi też nie stanowi problemu - nie musimy się obawiać, że połamiemy paznokcie...
Etykieta się nie wyróżnia, a polska naklejka pod wpływem wody szybko się odkleja.


Szampon ma faktycznie kremową, choć dość rzadką konsystencję. Potrafi uciekać przez palce, na szczęście z włosów już nie spływa. Ładnie się pieni, chociaż trzeba go jednak trochę nałożyć. Piana jest kremowa i człowiek ma wrażenie, że odżywka już nie będzie potrzebna - nic bardziej mylnego! Włosy po zmyciu szamponu są szorstkie i poplątane... Odżywka potrzebna od razu!
Jednak mocne mycie włosów na długości nie idzie w parze z mocnym myciem skalpu. Skóra głowy przez ten szampon przetłuszcza się szybciej - przymusowe codzienne mycie głowy murowane :/
Na dodatek nie pomaga dodawanie glinki, siła myjąca nie zwiększa się.
Nie ma też mowy o domyciu oleju, chyba, że będzie się myło tym szamponem włosy z 3 razy.


Zapach też nie przydał mi do gustu. Ciężko go tez opisać. Wyczuwalny jest olej arganowy, ale tez jakaś taka kwaskowatość... Dziwny jest bardzo. Na szczęście nie utrzymuje się długo na włosach, praktycznie po spłukaniu szamponu znika.

Skład:

Jak widzicie szampon ten nie przypadł mi do gustu.
Nie sprawdził się ani w oczyszczaniu skalpu, ani w oczyszczaniu długości.
Jego zapach też uważam za nieprzyjemny.

No cóż, u mnie się nie sprawdził, ale może któraś z Was go miała i Wam się spodobał?

Mydło aloesowe

Hej!
Już dawno nie pisałam o żadnym mydle, to ostatnie się nie liczy, to nawet nie była recenzja, ale przestroga ;)
Dzisiejsze pochodzi od znanej wszystkim firmy - Equilibra. Wiele z Was chwali szampony tej marki, ja miałam okazje poznać ich mydełko. Ciekawi mojej opinii?


100 gramowa kostka zapakowana jest w papier, na którym znajdują się wszystkie informacje. Grafika jak widać jest typowa dla tej marki, utrzymana w kolorze zieleni jak cała seria z aloesem.
Niczym nie zachwyca, nie przyciąga wzroku, ale też nie zniechęca do siebie.

Mydło nie rozmięka, nie łamie się, nie pęka, jedynie zmniejsza swoją objętość z każda kolejną kąpielą :)


Sama kostka prezentuje się ładnie, robi przyjemne wrażenie. Zgrabniutka, niepozorna, z wytłoczonym napisem, zaokrąglonymi rogami... Przyjemnie trzyma się ją w dłoni, nie ucieka podczas kąpieli.

Ma bardzo, bardzo delikatny zapach, który w mig się ulatnia, praktycznie nie czuć go podczas kąpieli. Nie pozostawia też po sobie śladu na skórze i w łazience.

Piana jest gęsta, aksamitna i jest jej sporo, przyjemnie otula ciało podczas kąpieli. Świetnie nadaje się do depilacji.


Mydełko nie wysusza skóry, nie pozostawia jej ściągniętej, za to idealnie czystą.
Przy myciu twarzy również spisuje się dobrze, jednak tutaj moja twarz już potrzebuje nawilżenia po takim myciu. Jak wiecie nie przepadam za myciem twarzy produktami, które mocno się pienią, a więc użyłam tego mydełka zaledwie parę razy - nie zrobiło mi krzywdy, umyło tak jak miało, jednak te parę razy to za mało by coś więcej na ten temat powiedzieć..

Skład:

Podsumowując - jestem z mydełka zadowolona. Dobrze się sprawowało, jednak nie rozkochało mnie w sobie na tyle by do niego wracać. Jestem ciekawa czy miałyście z nim do czynienia?

Vatika oliwkowa

Hej!
Dziś będzie parę słów o olejowaniu włosów przeze mnie Vatiką oliwkową firmy Dabur. Do tej pory jedyną Vatika jaka była mi znana była ta najbardziej popularna - kokosowa. Większość z Was nie przepada za jej zapachem - mi on jednak bardzo odpowiada, kokosowo - cytrynowo - ziołowy ;) Ja tam nie wyczuwam nic z zapachu łazienkowej kostki, ale jak wiadomo, każdy nos reaguje inaczej na zapachy..
Jednak nie o kokosowej wersji chcę Wam dzisiaj opowiadać, ale o jej oliwkowej siostrze.

Oto ona:

Butelka zielona, olej w kolorze zielonym, oliwki zielone na etykiecie - jak widać zieleń to kolor przewodni ;)
Otwór butelki jest spory, więc trzeba uważać by nie chlusnąć za wiele... Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do wersji kokosowej tutaj mamy konsystencję płynną przez cały czas.
Zapach też znacząco się różni ;) Wersja oliwkowa pachnie bardzo ładnie, delikatnie słodko, bardzo przyjemnie!


Olej bardzo dobrze rozprowadza się na włosach, nie aplikowałam na skórę głowy przez skład, który znajdziecie niżej. Nie zdarzyło mi się nigdy by olej spłynął mi z włosów, ale trafiłam na opinie, że jest to możliwe, a więc trzeba uważać z nakładaną ilością.
Jako, że olej ten jest na parafinowej bazie może wystąpić problem ze zmyciem, warto mieć pod ręką mocniejszy szampon ;)


Skład: Mineral oil, Canola Oil, Elaeis guineensis oil, Oleaeuropaea Fruit oil, Phenyltrimethicone, Prunus amygdalus dulcis oil, Perfume, Ricinus communis seed oil, Cereus grandiflorus (Cactus) Flower Extract, Butyl MethoxyDibenzoyl Methane, Tocopheryl acetate, Butylated Hydroxy Toluene, Citrus Medica Limonum (Lemon) oil, CI 47000, CI 61565, CI 26100.


Co mogłam zobaczyć po zmyciu?
Ano siano... Tak jest, moje włosy zawsze tak reagują na oleje oparte na parafinie. Jednak chciałam dać szansę temu. Użyłam parę razy i zrezygnowałam, powędruje w świat do osoby, którym parafinowa baza nie robi krzywdy, a wręcz przeciwnie - pozwala otrzymać lśniące, wygładzone włosy.


Jak Wasze włosy reagują na parafinę?

Włosy we wrześniu

Hej Kochani!
Wyjątkowo w tym miesiącu późno przybywam z aktualizacją włosową... Nie narzekam zbytnio na nie we wrześniu, znalazłam parę fajnych produktów, które stosuję regularnie i to widać ;)
Podcięłam delikatnie końce i na razie dam im spokój.
Chociaż przyznam się Wam, że korci mnie obcięcie włosów, ale chyba się wstrzymam. Teraz  nawet jak zdarzają się gorsze dni wystarczy  warkocz dobieraniec i mam spokój, na jesień i zimę nie będę więc cudować z długością...


 Jak tam Wasze włosy po wakacjach? Potrzebna akcja - regeneracja?

Sposób na suche, szorstkie dłonie z odstającymi skórkami

Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć jak łatwo  jest sprawić by nasze dłonie były cudnie suche, szorstkie, by skórki naszych paznokci odstawały, zaczepiały się o wszystko i wyglądały mało estetycznie. W końcu każda z nas o tym marzy prawda?
Co tam zmywanie ręczne, praca bez rękawiczek, brak ochrony przed zimnem jak można to wszystko uzyskać w pachnący sposób! W prawdzie dłuższy ale przyjemniejszy, prawda?
Bo kto nie lubi jak mu coś ładnie pachnie?


Zdjęcie wyjaśniło już wszystko! Mydło firmy The Secret Soap Store cudownie nadaje się do mycia dłoni gdy chcemy sprawić by były suche i okropne. Mięciutka pianka na początku nie zapowiada tak fantastycznych efektów - nie dajcie się zwieść! Poczekajcie parę chwil i poczujecie to!
I nie mówię tu tylko o zapachu, który jest bardzo przyjemny, owocowy, niestety nie wiem jaki dokładnie bo mydło nie miało żadnej ulotki... Ba! Nawet nie było otoczone w folijkę... Było moim losem na loterii, która odbyła się na spotkaniu blogerek i przywędrowało od firmy tak sobie o bez niczego.


100 gramowa kostka nie kończy się szybko, a więc spokojnie, używając jej systematycznie można mieć dłonie jak marzenie!


Norel - Sensitive Moisturizing cream

Hej!
Już od dawna nie pisałam Wam nic o kremie do twarzy! A przynajmniej mi się wydaje, ze całe wieki od tego minęły ;) Krem, który dzisiaj Wam opiszę otrzymałam na spotkaniu blogerek w czerwcu, używam go od lipca i tak mi się wydaję, że więcej już o nim się dowiedzieć nie mogę ;)


Zauważyłam, że marka Norel cieszy się teraz dużą popularnością w blogosferze, praktycznie każdy produkt od nich jest chwalony, mogę Wam zdradzić, ze ta recenzja też będzie pozytywna. 
No cóż - kosmetyki te zyskują od pierwszego wejrzenia. Opakowania są ładne, proste, solidne... Od razu po tym jak weźmie się je do rak ma się wrażenie, że jest to produkt profesjonalny. 
Kartonik cały zadrukowany jest wszystkimi możliwymi informacjami, słoiczek mimo tego że znajduje się w kartonie, który był zabezpieczony folią również ma dodatkowe zabezpieczenie.


Słoiczek, a właściwie prawie słoik (50 ml), nie jest już tak zadrukowany. Zrobiony jest mocnego, podwójnego plastiku, dzięki czemu mamy pewność, ze nawet jak nam wypadnie nie zrobimy nim sobie nic złego, ani jemu nic się nie stanie ;).  Podoba mi się zresztą to opakowanie, jest bardzo eleganckie, chociaż mogłoby być trochę mniejsze.

Producent opisuje ten krem w ten sposób:
Nawilżający, lekki krem przeznaczony do codziennej pielęgnacji każdego rodzaju cery naczyniowej, również wrażliwej oraz  w początkowym stadium trądzika różowatego. Preparat obkurcza i wzmacnia ścianki naczynek krwionośnych i przeciwdziała ich rozszerzaniu. Zmniejsza zaczerwienienia skóry, skutecznie ją nawilża i odnawia naturalny płaszcz lipidowy. Ogranicza skłonności do powstawania teleangiektazji, tzw. „pajączków”. Krem chroni skórę przed szkodliwym działaniem promieni UV, dzięki zastosowaniu wysokiego stopnia foto-protekcji SPF 15. Krem zawiera:
- ekstrakt z arniki górskiej – wzmacnia i uelastycznia naczynka krwionośne. Działa przeciwzapalnie i  ściągająco;
- pantenol, alantoinę – działa łagodząco i przeciwzapalne;
- hydroksyprolinę – nawilża „wiążąc” wodę w naskórku, stymuluje syntezę kolagenu;
- witaminy E, C – silne antyutleniacze, chronią skórę przed destrukcyjnym działaniem wolnych rodników i fotostarzeniem. Dodatkowo witamina C posiada doskonałe własności uszczelniające naczynka i poprawiające koloryt cery.


Krem ma lekką, a jednocześnie dość zbitą, jakby delikatnie maślaną konsystencję. Przyjemnie rozsmarowuje się go dzięki temu po twarzy. Wchłania się szybko, jednak nie do matu. Pozostawia delikatny błysk na skórze, lecz nie ma się wrażenia, że jest czymś ona oblepiona. Za to miękkość i nawilżenie wyczuwalna są od razu.
Jego przyjemny, ale bardzo subtelny zapach nie utrzymuje się długo, praktycznie znika tuż po aplikacji.

Krem ten współpracuje też moimi minerałami, świetnie się mi je nakłada, dłużej się trzymają, nie ma mowy o rollowaniu, anie też o innych nieprzyjemnościach :)


Po dłuższym stosowaniu jest jeszcze lepiej.
Skóra jest widocznie nawilżona i odżywiona. Nie ma mowy i żadnym zapychaniu, a przynajmniej ja tego nie odnotowałam. Co ciekawe, teraz po tych dwóch miesiącach mój  rumieniec nie jest też już tak obfity - na początku zastanawiałam się czego to jest zasługą i wygląda na to, że to tego kremu. Podoba mi się to!
Tak samo jak fakt, że krem zawiera filtr - nie za wielki, ale jest to już jakaś ochrona :)

Skład:

Co myślicie o kosmetykach Norel?

Sylveco - odżywka do włosów

Hej!
Dziś będzie post włosowy, moja pielęgnacja znów jest trochę bogatsza i znów łatwiej mi pisać o produktach do włosów ;). Zauważyłam w ostatnim okresie, że porowatość mi spadła i moje włosy nie wymagają tyle pielęgnacji co kiedyś bo dobrze wyglądać, nie zmienia to faktu, że jak im ta pielęgnację daję to wyglądają lepiej.

Dziś chcę Wam poopowiadać o wygładzającej odżywce od Sylveco. Kupiłam ją przy okazji dermo konsultacji marki, bo była chyba bodajże wtedy zniżka 15%. Nie jestem pewna, bo było to dosyć dawno... Odzywka musiała swoje odleżeć zanim jej użyłam, mimo, że byłam jej bardzo ciekawa.


Styl opakowań to typowe Sylveco ;) Mi on bardzo odpowiada, podoba mi się w nim wszystko. Odżywka, co ciekawe, jest gęstsza od maski i najchętniej zamieniłabym je opakowaniami, bo pod koniec jest problem z wyciągnięciem odżywki ze środka.
Za to przynajmniej odżywka nie ucieka z dłoni, nie spływa z włosów, bardzo ładnie się ją rozprowadza.
W moje włosy wnika od razu, także muszę nakładać jej więcej, bo z reguły nim, dotrę do połowy włosów, już to co wzięłam wchłonęło się wyżej... Traci przez to na wydajności niestety...


Odżywka pachnie cudnie sosnowo :) W jednej chwili z łazienki myślami przemieszczam się do lasu, bardzo mi to odpowiada! Od zawsze kocham takie aromaty, jak byłam mała jeździłam z rodzicami zawsze na grzybobranie, ten zapach lasu o poranku! Ach!
Zapach jednak nie utrzymuje się na włosach, czuć go tylko przy aplikacji.


Odżywka nie spodobała mi się przy pierwszych użyciach... Odstawiłam ją przez to na długo. Jednak przy 4 razie nagle okazało się, że moje włosy ją uwielbiają! Byłam w niezłym szoku - najpierw puch, szorstkość, odstające we wszystkie strony babyhairy a potem wygładzenie, blask, miękkość i to bez względu na pogodę za oknem i użyty wcześniej szampon! Jest to w tym momencie odzywka, na której zawsze mogę polegać, choć się na taką nie zapowiadała... Ładnie odbija też włosy od nasady i nadaje im takiej pożądanej, delikatnej sztywności, przez co nie latają we wszystkie strony, łatwiej je ułożyć.
Jedyne z czym nie mogę się zgodzić z obietnicami producenta to fakt, że pomaga w rozczesywaniu włosów. Fakt, nie plącze ich ani nic w tym stylu, ale jednak nie daje takiego poślizgu jak inne znane mi odzywki np kallosy.

Muszę Wam przyznać, że nadal jestem w szoku nad tym jak działała na początku a jak zaczęła działaś po 3 użyciach...

Miałyście tak kiedyś z jakąś odżywką?