Maseczka głęboko oczyszczająca

Jestem uzależniona od maseczek na twarz, uwielbiam je, relaksuje mnie to szalenie :) I obojętne jest dla mnie czy to sa maseczki naturalne (o takie np) czy kupne. Uwielbiam glinki, jednak ostatnio nie mogłam sobie na nie pozwolić więc zadowoliłam się nią:



Kupiłam za 5 zł, ale można znaleźć taniej :)

Skład:


Obietnice producenta:


Na twarzy mej:


Moja opinia:
Zacznę jak zawsze od zapachu, który nie zachwycił... Jak dla mnie ta maseczka pachnie jakimś środkiem do mycia kibelka, nie umila to wcale czasu spędzonego z nią na twarzy.
Ale za to działa! Skóra jest po niej gładka, wypryski się zmniejszyły, poczułam prawdziwe głębokie oczyszczenie. Skóra wyglądała promiennie i się nie świeciła.
Opakowanie starczyło mi na dwa razy i mam zamiar sięgnąć po inne maseczki tej firmy, koniecznie!

Spotkałyście się z nimi?

Pozdrawiam
Żan

Winny Max

Z dedykacją dla Aswertyny, bo post powstał po tym jak za bardzo naczytałam się jej bloga ;)



Leżała na kanapie przed telewizorem przerzucając bezmyślnie kanały. Zapowiada się kolejny beznadziejny wieczór... Myślała. Mieszkanie lśniło czystością po nieprzespanej piątkowej nocy, od zawsze tak miała, gdy nie mogła spać – sprzątała, pozwalało jej to się rozluźnić, dzięki czemu sobotni ranek przespała spokojnie, bez koszmarów i wspomnień…
Poczuła wibrację w kieszeni dresów, sms! Od tak dawna nie dostawała ich o nikogo… Anka, we wspomnieniach odżył obraz ślicznej blondynki, z którą zawsze podbijały wszystkie imprezy, „nasz ulubiony klub, 20, bądź!” Już miała odpisać ‘nie, dzięki’ gdy ekran jej komórki wygasł i zobaczyła w nim siebie jak w lusterku. Nie wyglądała dobrze, rozczochrane, zaniedbane włosy, twarz też dawno nie widziała pielęgnacji… Przyjrzała się własnym dłoniom – kiedyś jej wizytówce, teraz zniszczonych, bez manikiuru… Zła na siebie, że mogła dopuścić do takiego stanu odpisała ‘będę!’ i pobiegła do łazienki. ‘Jak mogłam doprowadzić do takiego stanu? Nie po to wyrwałam się z toksycznego związku by samemu się niszczyć’. Szykując sobie kąpiel powyciągała z zakamarków szafek jej stare kosmetyki, jeszcze z czasów z przed Tomka, tego debila, który niszczył ją przez 2 lata, jak mogła być taka głupia? Ech..
Perfumy – parę buteleczek wód owocowo- kwiatowych, które łączyła ze sobą w zależności od nastroju, na dziś wybrała porzeczkę i malinę.
Tusz do rzęs, podkład, puder, jakieś cienie. Wszystko jest, na dodatek nieprzeterminowane! Uff… A co to? Z kosmetyczki wytoczył się jeszcze niepozorny lakierek, pojemności 6ml, kupiony za jakieś 2 zł w kiosku.

W buteleczce wygląda jak brąz za to na paznokciach zmienia się w piękną, głęboką, wiśniową czerwień. Już o tobie zapomniałam przyjacielu – pomyślała. Kiedyś nie było imprezy bez ciebie – wprawdzie więcej przyciągałeś mi debili, ale i tak cię uwielbiam.
Sprawdziła konsystencje – nadal idealna (po tylu latach!)
Po kąpieli do ciebie wrócę! I weszła do wanny zanurzając się w pianie.
Seria zabiegów pielęgnacyjnych (oczyszczanie, pilingowanie, maseczki i kremy) nie trwała długo, przed laty doszła w tym wszystkim do perfekcji. Pozwoliła włosom wyschnąć naturalnie, tylko wtedy uwydatniał się cały ich potencjał tworząc piękne, grube loki i zajęła się dłońmi. Najpierw kształt, teraz skórki, odzywka no i moje maleństwo!

Pokryła płytkę paznokcia dwiema cienkimi warstwami. Uwielbiała ten pędzelek, nie był za cienki, ani za gruby, w sam raz dla niej.

Lakier szybko wysechł ukazując w pełni swój cudowny kolor. Jak się cieszę, że pobędzie na paznokciach przynajmniej 3 dni!

Teraz tylko makijaż, kiecka i lecę!

***
Anka wygląda jak zawsze fantastycznie! Cudowne, proste blond włosy opadają na jej opalone ramiona, a czerwona, obcisła sukienka podkreśla jej genialną figurę. Uśmiecha się jak mnie widzi, ale w jej oczach widzę tez zaniepokojenie, nie widziała mnie od zerwania z Tomkiem, sporo schudłam i pewnie jestem bladziutka, w końcu unikałam słońca żyjąc swoim nocnym trybem.
- Hej kochana! To jak wchodzimy? – Mój entuzjazm sprawia, że się rozluźnia
- Idziemy! – Postanawia, wita się z bramkarzami i wchodzimy jak kiedyś, bez kolejki, bez biletu. – Najpierw bar, trzeba ci dodać rumieńców!

Siadamy przy barze, zamawiamy nasze ulubione drinki. Długo nie musimy czekać na amantów. Anka od wejścia przyciąga spojrzenia. Wyrywa się na parkiet pytając mnie najpierw czy może
- zwariowałaś? Leć i baw się! Popilnuje ci drinka!

Gdy znika mi z oczu zaczynają wracać do mnie smutne myśli! Nie no Wer, weź się za siebie, jesteś na imprezie, nie możesz się smucić!
Czuje, ze ktoś do niej podchodzi, odwraca się, więc i przygląda facetowi (przystojnemu facetowi!), który zbliża się do niej

- Hej maleńka! Zatańczysz z królem parkietu?

Chyba dostrzegł mój smutek w oczach, który pojawił się, kiedy zagadał do mnie w ten sposób. No bo serio? Ktoś normalny nie mógłby jej się trafić, choć raz!
Uśmiechnął się przepraszająco i powiedział:
- Oj, głupio wyszło, niepotrzebnie posłuchałem kumpli. Jestem Filip, mogę usiąść przy tobie?
- Jasne, siadaj – uśmiechnęłam się, jest nadzieja!
- Wyglądasz fantastycznie! Już, od kiedy weszłaś do klubu chciałem zagadać, ale miałem wrażenie, że nie jesteś z mojej ligi, więc kumple wysłali mnie z tym głupim tekstem. Gniewasz się?
- No co ty! Ale muszę przyznać, że już myślałam, ze mój lakier znowu przyciągnął mi jakiegoś typka – odpowiedziałam ze śmiechem

Ma śliczny uśmiech! Ale oczy nadal jakieś smutne! Na wspomnienie lakieru przyjrzałem się jej dłoniom, wyglądają idealnie! Nigdy nie widziałem tak smukłych dłoni, zapragnąłem wziąć je w swoje i zabrać ją do tańca.

- Masz śliczne dłonie, mówisz, że ten lakier taki pechowy? Mam nadzieję, że od dzisiaj zmienisz o nim zdanie. Zatańczymy?

Spojrzała na niego i zobaczyła w jego oczach coś, czego nie widziała w oczach Tomka nigdy – zapewnienie ochrony i schronienia.

- Chętnie, chodźmy! – Jeszcze kątem oka mignęła jej Anka rozradowana patrząca na mnie i pokazująca kciuki.

To był udany wieczór, coś czuję, że z Filipem spotkam się jeszcze nie raz. A mojego MAXa z zapomnianej kosmetyczki przełożę w bardziej widoczne miejsce, niech przynosi szczęście!


Mistrza nie doścignę, ale co myślicie? ;)

Pozdrawiam
Żan

Idealna mieszanka dla mojego nosa

I nie tylko nosa!

A mowa o

Tak tak, dobrze widzicie! Olej kokosowy i granatowa Isana to do mojego noska idealne połączenie zapachowe!
Ale nie tylko nosek jest zadowolony z niego, ciało też i to bardzo. Sam krem jak dla mnie słabiej nawilża niż wersja kakaowa, za to w połączeniu z olejem jest idelanie *.* Skóra jest cudownie miękka, nawilżenie utrzymuje się bardzo długo i do tego pachnę cudownie! (przynajmniej ja tak myślę)

A ponieważ jestem włosomaniaczką z krwi, kości i włosów ;) postanowiłam dać taką mieszankę na włosy, jakbym mogła inaczej. Moim lokom/falkom się spodobała, były mięciutkie i puszyste.
Jednak radzę uważać, ryzyko puchu dość duże, zwłaszcza w deszczową pogodę :)

To jak? Spróbujecie czy mam jeszcze trochę pozachwalać?

Pozdrawiam
Żan

Chwile tygodnia VII

I znowu szalony tydzień! Dawałam z siebie wszystko by jak najszybciej się ze wszystkim uwinąć i zdążyć zrobić jak najwięcej przed powrotem siostry ze szpitala, która to urodziła synka 22 lipca (książęcy termin ;)). A oto i sprawca zamieszania -  Franciszek:


To po cioci jest taki słodki ;)

A czym się zajmowałam?
- sprzątałam siostrze pokój - czasami na facetach nie można polegać i szwagier jakiś nie w tym świecie był myślami ;)
- robiłam sałatki, ketchup z cukinii i dżemy - co by octem w domu czuć nie było gdy będzie maleństwo





- myłam słoiki, całe tony słoików ;)

- zbierałam i bawiłam się z jabłkami - suszyłam, robiłam ciasto (znowu to samo co ostatnio ale siostra tylko takie może jeść (no i drożdżowe jeszcze a takiego z kolei ja nie lubię :/))


- ze słodyczy to wcinałam tą czekoladę:
(bardzo dobra)

i te lody:

(bardzo smaczne i tanie do dostania w biedronce :), robi je niemiecka firma, coś w stylu naszej zielonej budki)

A jak minął wasz tydzień?

Pozdrawiam
Żan

Przegląd fryzur

Oglądając stare albumy ze zdjęciami stwierdziłam, że dość dużo fryzurek się pojawiło na głowie mej. Jedne bardziej, inne mniej udane :) Jednak były to głównie króciaki. Ciekawa jestem co o nich powiecie ;)
Nie śmiać się z min! ;)

A oto i one!
Nr 1
 - najkrótsze w mojej karierze ;)

Nr 2
nie śmiać się! nie wiem o co mi chodziło ;)
tak wyglądały włoski gdy poszłam spać z mokrymi - mimo puchu, dla mnie bomba :)

Nr 3
- wyprostowane, pocieniowane :/

Nr 4
- przedstawiam 'wielką łepetynkę'

Jak widać cały czas prawie miałam grzywkę, powód jest prosty, mam czoło po dziadku, które ciągle marszczę :/

Ale pokarzę wam jak wyglądam bez niej ;) a co się bedę szczypać

Nr 5
- z kucykiem na czubku głowy, no bo czemu nie? ;)

A tak mniej więcej wyglądam teraz:


Która fryzurka zbiła was z nóg? ;)

Pozdrawiam
Żan

Płukanki part II

Tak jak Wam obiecałam we wcześniejszym poście, który znajdziecie TUTAJ
Nie przestałam testować płukanek i robić dokumentacji dla was
Tak samo jak w poprzedniej wersji zdecydowałam, że przed płukankami będę stosowała tylko jedną odżywkę ( w tej serii - scandic, coco mask), w nawiasach możecie przeczytać o efektach jakie możemy się spodziewać po danej płukance; płukanki mogące zmieniać kolor stosowałam przez tydzień
(bardzo przepraszam za to że moje włosy czasami nie chcą współpracować i jakiś inny kolor wychodzi ich na zdjęciach ;))

Włosy bez płukanki:

Oto następne z listy:
1. Nafta ( blask, wygładzenie, zmiękczenie)
przygotowanie:  4 krople nafty na lit wody

2. Skrzyp polny (regeneracja włosów, wzmocnienie)
przygotowanie: jedną torebkę zalewam szklanką wody/ lub jedną łyżkę ziela i dolewam drugą szklankę po zaparzeniu
(włosy spuszone, jednak po paru godzinach stały się mięciutkie, zaczęły się błyszczeć)

3. Miód ( nawilżenie, blask, może rozjaśniać, odżywia)
przygotowanie: łyżeczka miodu na dwie szklanki wody
(włosy bardzo miękkie, skręciły się delikatnie, delikatnie błyszczały)

4. Mleko (blask, regeneracja, zmniejszenie elektryzowania się)
przygotowanie: 4 łyżki wlałam do 1 l wody (można modyfikować proporcje)

(genialne się zrobiły i to bez stylizacji! na dodatek były mięciutkie)

5. Aloes ( nawilżenie, blask, odżywienie)
przygotowanie: można wykorzystać sok z aloesu, ja wykorzystałam ekstrakt z zsk, wlałam 10 kropel do litra wody
(puch puch puch)

6. Nagietek (nawilżenie, blask )
przygotowanie: 1 łyżka zaparzyłam w 1 szklance wody, następnie dolałam jeszcze jedną szklankę

(nawilżenie, miękkość, kręcioły!)


Tym razem tylko 6 przykładów, ale już niedługo kolejna część! :D
Któraś płukanka się wam spodobała?

Pozdrawiam
Żan

Bańka chińska

Już dawno nie było postów opisujących czym się zajmuję i czego się uczę. Czas to zmienić! :)
Postanowiłam opowiedzieć Wam trochę o bańce chińskiej, jej właściwościach i trochę się zareklamować, mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu :).

A więc od początku...

Wyglądają one tak:


Wywodzą się, jak sama nazwa wskazuje, z Chin, gdzie były wykorzystywane od kilku tysięcy lat przede wszystkim w celach leczniczych. Głównie do akupunktury. Jednak może o historii nie będę się rozwodzić :).
Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć trochę o ich innych, bardziej kosmetycznych właściwościach... Chodzi mi o wykorzystywanie ich w walce z cellulitem i w modelowaniu  sylwetki. Zabieg ten jest tak popularny, że robią go nawet osoby, które nie mają do tego uprawnień, przed czym przestrzegam, można zrobić sobie krzywdę. Masaż bańkami jest masażem który silnie działa na nasz organizm, obciąża układ krwionośny jeśli robimy go niepoprawnie, nawet jeśli teraz nie poczujemy negatywnych skutków pojawią się one w przyszłości, także proszę, uważajcie jeśli chcecie robić to samemu...

No ale już koniec tych dygresji! :) Co chciałam Wam powiedzieć najbardziej, ten masaż naprawdę działa! Jest świetny w walce z cellulitem, pomaga w gubieniu kilogramów, a także znakomicie ujędrnia skórę. Dodatkowo można go stosować przy bólach kręgosłupa, gdzie spisuje się również bardzo dobrze!

Wiadome jest  by efekty były jak najlepsze i najdłuższe należy poddać się serii zabiegów (od 8 do 12) po których należy zrobić przerwę. Minimalna ilość zabiegów w tygodniu to 2, inaczej organizm co tydzień będzie na nowo przestawiał się do baniek i nie będzie żadnego efektu. Najmniej przyjemny jest pierwszy zabieg, a później jest już dużo lepiej. Nie przejmujcie się też zdjęciami siniaków, które pokazywane są w internecie, nie jest to obowiązkowe, zależy tu bardzo dużo od wrażliwości waszej skóry i umiejętności masażysty, muszę pochwalić się że mi nie zdarzyło się nikogo okaleczyć w ten sposób ;)

Przykładowe efekty możecie zobaczyć w google wpisując masaż banką chińską lub vacuum massage. Niestety do tej pory tylko jedna moja pacjentka zgodziła się na zdjęcia a jestem z nią dopiero w trakcie sesji, więc efekty nie są aż tak widoczne.

A więc może teraz trochę reklamy :)



Jeśli jesteś z Lublina lub okolic i chciałabyś spróbować tego masażu polecam się ;)
Śmiało pisz na adres: zorzeta1@o2.pl 
jeśli nie odpisze to znak że mail nie doszedł, innego wyjścia nie ma :)

Jakieś pytania?

Pozdrawiam
Żan

Chwile tygodnia VI

A właściwie to dwóch ;)
Powiem Wam że ciężkie były... Albo nie miałam internetu, albo jeździłam załatwiać milion pięćset spraw na mieście, albo trzeba było jechać z siostrą do szpitala (nic jej nie jest, nie martwcie się)... A jak nie w rozjazdach to znowu spędzałam czas na swojej uroczej działeczce:
plewiąc ją (jak to możliwe że tak szybko zarasta??)

(na pierwszym planie bób, cukinia, ziemniaczki, potem buraczki, ogórki, koperek :))

lub rwałam owoce, ogórki robiąc przetwory

 (maszyneria robiąca sok porzeczkowy ;))

piekłam (wg tego przepisu)


dbałam o swoje zdrowie jedząc same pyszniutkie rzeczy z działeczki którą tak dzielnie plewię ;)



no i trochę mniej zdrowe ale i tak lepsze niż kupne - domowe fastfoody:

robię wg tego przepisu, na prawdę smakują jak z kfc!

Dostałam śliczną róże od Tżeta *.*


i sówkę od rodziców (z krzemienia pasiastego jest, ma mi dodawać jeszcze więcej optymizmu i energii :))

swoją drogą ten krzemień to ciekawa sprawa, opowiem Wam o nim kiedyś...

Przeczytałam:
wszystko w tamtym tygodniu, miałam jakiegoś spida ;)

A słuchałam tej płytki

jest naprawdę super, od odpływam myślami bardzo bardzo daleko :) Dostałam ją od NIE-MATKI-POLKI, polecam Wam serdecznie jej bloga, uwielbiam go czytać!


I chciałabym żebyście poznały moją lampkę solną, której wreszcie kupiłam żarówkę (po dwóch latach prawie ;))
  

                                                          
To by było na tyle, a jak Wam minął czas?




Pozdrawiam serdecznie z moim ulubionym piwkiem
Żan

Zakupy, zakupy, zakupy :)

Oszalałam...
Dobrze że to wszystko nie jest dla mnie, bo by mnie chyba z domu wygonili ;)

Same zobaczcie co przytargałam :)

Zakupy rossmanowo - tescowe:

- moja ukochana odżywka Garniera
- zmywacz do paznokci
- olejek do mycia (zastępca bdfm, jestem ciekawa jak się sprawdzi)

Zamówienie z Lawendowej Szafy:


Tutaj na szczęście dla mojego portfela dla mnie tylko Ałun, który dzięki rabatom wyszedł mi za darmo :)
Ale recenzji szamponu też możecie się spodziewać, jest dla siostry, więc trochę jej go podbiorę ;)
Za to nad recenzjami kremów się zastanowię, jak mama i siostra będą współpracować to coś wam o nich opowiem ;)

Zakupy w sklepiku który znalazłam a Leclercu w Lublinie ( obok poczty, na samym dole ) i zamówienie z Dozu:


Soki są na prezenty dla dziadków i mamy :)
Wreszcie dorwałam mój żel Gorvity, jakoś jak miałam go kupić to nigdy nie było go na stanie, ale już jest mój! :)
Płyn do płukania bez alkoholu (bardzo go lubię)
jakaś maseczka na spróbowanie
2 bingacze, wprawdzie nie do końca dla mnie, ale coś z nich mam ;)


To tyle, niby nie wiele dla mnie ale jakoś mi się tłoczno zrobiła ;)

Pozdrawiam
Żan