Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mydło. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mydło. Pokaż wszystkie posty
Ujędrnianie - odżywianie
Pora na kolejną porcję recenzji Sylvecowych mydeł! Jednak na wstępie kilka słów wyjaśnienia - miałam problemy z internetem i dopóki go nie wymienimy pewnie nadal je będę miała. Jednak śledzę Was na telefonie, chociaż rzadko komentuję bo to mocno irytujące na tak małym ekranie, za co Was bardzo przepraszam! W przyszłym miesiącu powinno być lepiej, chociaż zobaczymy jak to będzie... Jaki Wy macie internet? Polecicie coś?
A teraz powrót do dzisiejszych bohaterów postu!
Naturalnie peelingujące
Przyznaję, Orientanowo się zrobiło, ale tak się złożyło, że ostatnimi czasy często kupowałam ich produkty. Mydełka kusiły mnie bardzo długo, jednak co trochę do koszyka wskakiwała jakaś nowa marka (o takich łatwo zapomnieć i są trudniej dostępne). W końcu jednak upolowałam naturalnie peelingującą kostkę :)
Jestem na TAK!
Są produkty, które na prawdę potrafią zaskoczyć. Rozpoczynając tą saszetkę, nie spodziewałam się, że tak polubię ten produkt. Ba! Ja myślałam nawet, że nic z tego nie będzie, byłam pełna wątpliwości. A tymczasem mam ochotę zrobić porządny zapas tego mydła, a najlepiej jakby było dostępne takie duuże opakowanie!
Saharacactus prezentuje: mydło z maceratu kwiatu opuncji figowej
Ojej, ale się rozleniwiłam blogowo! Aż mi wstyd, że tak znikam, że zatraciłam swoją regularność w pisaniu. Ale wiecie... im dłuższa przerwa tym trudniej jest do tego wrócić. A ja się ostatnio jakoś tak pogubiłam, w blogosferze czułam się bardziej nieswojo. Jednak lubię ten mój uśmiechnięty kącik i mimo wielu myśli o porzuceniu bloga stwierdziłam, że tego nie chcę. Że nadal będę robić to co mi się podoba i jak mi się podoba. I mam nadzieję, że Wy nadal będziecie chcieli tu zaglądać.
A teraz chwila wyjaśnienia dlaczego nie mam czasu dla tego miejsca - ciężko okres w pracy to po pierwsze, a po drugie, to przygotowania do ślubu. Chcę by wszystko było pięknie i tak jak sobie wymarzyłam, ale to wymaga więcej mojej pracy, zwłaszcza jak się nie chce przekroczyć budżetu ;)
Wracam jednak do Saharacactusa i jego wytworu, w końcu to o nim chcę Wam dzisiaj poopowiadać!
Przedstawiam mydło z maceratu z opuncji figowej!
Owocowa eksplozja?
Co za piękna pogoda za oknem! Wykorzystuję ją jak mogę, dlatego nie ma mnie w wirtualnym świecie ;) Okna pomyte, kwiatki posadzone, dywany wytrzepane, niepotrzebne rzeczy wyrzucone. Zaszalałam i od razu mi lepiej, jakoś lżej. Dzisiejszy dzień będzie pełen relaksu, zaczął się pysznym śniadaniem i dużą dawką rozrywki - był serial, książka, ładne ciuchy, no i teraz blog! Dzisiaj mam czas na wszystko.
Alaffia tym razem w kostce
Wiem, że niektórych dziwi moja przedłużająca się nieobecność. No cóż - mnie samą to trochę dziwi. Ale w ubiegłym tygodniu w pracy było ciekawie, potem był weekend u Anuli :) a w poniedziałek wyrywałam ósemkę... I od poniedziałku chodzę spuchnięta i mocno obolała. I na prawdę ciężko się pisze na klawiaturze jedną ręką, podczas gdy druga zajęta jest ciągle podtrzymywaniem zimnych kompresów bo tylko one przynoszą jako taką ulgę. I jak już się żalę to powiem Wam, że mam serdecznie dość papek, chcę normalnego jedzenia! A dzisiaj tłusty czwartek i nie mogę liczyć na to że dam radę zjeść jakiegoś pączka. Ech, smutno mi przez to, więc dzisiaj recenzja zgodnie z moim nastrojem. Przedstawię Wam mydło w kostce marki Alaffia - miałam kiedyś mydło w płynie tej marki i bardzo lubiłam (klik). Kostka niestety nie dorównała swojemu poprzednikowi.
Mydełko zapakowane jest w papier, który co ciekawe zupełnie nie przepuszczał jego zapachu, musiałam go otworzyć by się przekonać co mnie czeka pod prysznicem ;) Sama nazwa ananaska na opakowaniu sprawiła, że moje myśli dryfowały w egzotyczne klimaty. I na sucho, faktycznie wyczuwałam tą słodką, orzeźwiającą nutę! Jakież było jednak moje zdziwienie gdy pod prysznicem czar zapachu prysł i kostka pachnie jak szare mydło...
Na szczęście zapach to największa wada tej kostki. Reszta jest w porządku. Mydło ma ciekawą konsystencję - na sucho jest super gładkie i jakby pudrowe w dotyku. Na morko za to daje mnóstwo aksamitnej piany, która otula ciało. Dzięki niej czas spędzony pod prysznicem jest bardzo przyjemny. Dodatkowo kostka może zostać użyta do depilacji - daje idealny poślizg maszynce.
Ciało jest dobrze oczyszczone, a zapach szarego mydła nie pozostaje na skórze (ufff). Mydło to nie wysusza też skóry. To przyjemna kostka.
Nadaje się też do mycia twarzy, ponieważ nie podrażnia oczu i nie ściąga nieprzyjemnie skóry. Za to radzi sobie z domywaniem makijażu.
Skład:
Podsumowując - jestem zaskoczona zapachem, reszta jest w porządku. Szału nie ma, ale jest ok ;)
Pacifica - egzotycznie pod prysznicem
Hej Kochani!
Przepraszam Was bardzo, że tak mnie mało... Ale nie uwierzycie jaki pech mnie ostatnio spotyka. Najpierw złapałam przeziębienie, które przeistoczyło się w chore zatoki. Gdy wyleczyłam zatoki zaczęła mi rosnąć kolejna 8... I mam powtórkę z wakacji, czyli zaciśniętą szczękę, ból przy przełykaniu, ciągły ból, nie śpię za dobrze, ropa mi się sączy i mam ciągle niesmak w ustach... Biorę antybiotyk na stan zapalny (bo ta 8 nie ma miejsca by rosnąć, więc narobiła mi niezły bałagan) i męczę się bardzo. Na szczęście opuchlizna z twarzy już zeszła... Mam nadzieję, że teraz rozumiecie, dlaczego tak nieszczególnie się udzielam kosmetycznie.
Dziś jest już troszkę lepiej, mam nadzieję, że obejdzie się już bez środków przeciwbólowych bo mój brzuch ledwo to wszystko wytrzymuje mimo bogatego wspomagania. I przespałam całą noc! Taki luksus, pierwszy raz od tygodnia :) Więc nadrabiam zaległości i opowiem Wam dzisiaj o cudownej mydlanej kostce marki Pacifica.
Kolorowy kartonik a w nim wielka kostka (170g) obtoczona jeszcze folijką. Czyli w sumie taki mydlany standard ;) Grafika na kartoniku bardzo prosta, ale to nie ona jest tutaj ozdobą a samo mydło. Zatopione są w nim drobiny, które nie mają żadnych właściwości masujących czy ścierających za to pięknie się prezentują... Mydło to jest nie tylko ozdobą łazienki, ale od razu robi za odświeżacz powietrza ;) Od razu czuć jego zapach po wejściu, a podczas kąpieli jest cudownie intensywny. I to poprawia humor gdy chlapa za oknem tak jak dziś! Na prawdę człowiek sam się uśmiecha gdy poczuje tę egzotyczną mieszankę. Owocowy raj - słodkie mango, orzeźwiający grapefruit. Razem dają moc odświeżenia, pobudzenia i czystości.
Mydło mimo swojej wielkości dobrze trzyma się w dłoni (ale jak ktoś nie chce tak dużej kostki wystarczy przekroić na pół i sprawa rozwiązana). Piana nie jest obfita, za to taka śliska - dzięki czemu nie trzeba jej wiele bo po prostu z łatwością ślizga się po ciele. Zmywa świetnie bród i nie podrażnia (nawet oczu). Dzięki takiej pianie jest też świetnym rozwiązaniem przy depilacji. To jedno z tych cudownie uniwersalnych mydeł!
Dla mnie najważniejsze jest, że moja skóra po kąpieli nie jest wysuszona na wiór, nie jest ściągnięta i swędząca (tak mam często, witajcie w moim świecie...) . Nie jest też jednak nawilżona - nie ma tak łatwo ;)
Mydło zaskakuje tym, że się nie 'ciapcioli'. Zmniejsza swoją objętość bez rozmiękania i gubienia farfocli. Chętnie korzysta z niego też moja mama - tak samo jak ja pokochała jego zapach i fakt, że nie podrażnia skóry.
Ogólnie nie przepadam za mydłami glicerynowymi, ale mydła Pacifica to prawdziwe, naturalne cudeńka. Anulko, dziękuję Ci Kochana za tą cudowną kostkę! Na prawdę ostatnimi czasy to ona poprawia mój humor :*
Gdyby ktoś był chętny na zakup to informuję, że niestety można je dostać tylko na iherbie (KLIK), może kiedyś jakiś sklep zmądrzeje i je sprowadzi do Polski...
Kwiat lotosu - piękna, błękitna kostka
Ostatnio bardzo polubiłam oczyszczanie twarzy mydełkami. Może to dzięki cudownej delikatnej melisowej kostce, a może przez galaretkę, która nie potrafi zmyć makijażu... W każdym razie po wykończeniu melisowego mydełko nie zakupiłam żelu tylko zaczęłam używać mydła marsylskiego w tym celu. Mój wybór okazał się strzałem w dziesiątkę!
Po pierwsze co mnie zachęciło do tego mydełka to jego cudowna, błękitna barwa. W mojej łazience wszystkie dodatki są w tym kolorze (ręczniki, dywaniki itd.) A ponieważ ostatnia błękitna mydelniczka się stłukła i zastąpiła ją taka w odcieniach beżu (bo pasuje do płytek), to ta kostka idealnie wpasowała się dekoracyjnie.
Do tego mydło to ma bardzo przyjemny, delikatny, kwiatowy zapach. Uprzyjemnia mycie i szybko odchodzi w niepamięć nie pozostawiając po sobie śladu. Przy myciu twarzy to pozytywna cecha - dzięki niej nos się nie męczy i nie jest drażniony.
Oprócz tego mydło ma przyjemną pianę - kremową, nie za gęstą, nie za rzadką. Nie migruje do nosa czy oczu. Za to świetnie oczyszcza całą twarz nie powodując podrażnień i nie wysuszając skóry. Cera jest bardzo dobrze oczyszczona - z makijażu też (pamiętajcie jednak, że ja maluję się bardzo delikatnie).
Dodatkowo mydło jest bardzo wydajne i nie mięknie. Nie ślimaczy się też, tylko zmniejsza swoją objętość.
Skład:
sodium palmate, sodium palm kernelate, aqua, parfum, butyrospermum
parkii, glycerin, sodium chloride, tetrasodium EDTA, tetrasodium
editronate, hexyl cinnamal, citronellol, limonene, hydroxyisohexyl
3-cyclohexene carboxaldehyde, alpha-isomethyl-ionone, linalool,
butylphenyl methylpropional, CI 74160, CI 77891
Mydło o wadze 125g kosztuje niecałe 8 zł! (moje pochodzi z tego sklepu - KLIK)
Znacie mydła marsylskie?
Miód i konopie
I znowu mnie wcięło na parę dni ;) To przez ten mróz, po spacerze musiałam przez godzinę się grzać, z samochodem by odpalić musiałam walczyć baardzo długo, ale co tam! I tak jest PIĘKNIE!
Dziś przybywam do Was z niebanalnym przepisem! I to nie będzie przepis na ciasteczka jakby się mogło niektórym wydawać przez to połączenie :p
Będzie przepis na idealny prysznic o orzeźwiającym zapachu.
I już wszyscy wiedzą, że pora na kolejną recenzję produktu z Wytwórni Mydła. Ich aloesowa kostka całkowicie skradła mi serce i byłam bardzo ciekawa czy inne jej dorównują do pięt. Mój następny wybór oczywiście padł na wersje z miodem (bo uwielbiam go wszędzie!). A olej z konopi miałam i świetnie się spisywał zarówno dla włosów jak i twarzy, więc nie mogłam się doczekać używania.
Producent mówi o tym, że tą kostkę można używać też jako szampon - ja sobie darowałam, ponieważ moje włosy po myciu mydłem schną dużo dłużej, a nie jest to cecha którą lubię zimą. W związku z tym mydełko służyło mi tylko ciała i twarzy. I służyło mi dobrze! Chociaż krótko... Intensywna, gładka piana o miętowym aromacie chyba nie tylko mnie pokusiła o dłuższe kąpiele, bo przy każdym moim wejściu do łazienki to ten zapach odgrywał pierwsze skrzypce. Mydło nie wysuszało za bardzo skóry, jednak nie nawilżało tak jak aloesowy brat. A szkoda!
Mydło to dobrze myło, nadawało się do depilacji, ale twarz trzeba myć nim ostrożnie - zdarzyło się pieczenie o które obwiniam olejek miętowy. Jednak poza tym nie mam skarg i zażaleń. Mydło nie wysuszało (i nie nawilżało), nie podrażniało (z wyjątkiem oczu), uprzyjemniało kąpiel, nie 'ciapcioliło' się. Ot taki o przyjemniaczek.
Stwierdzam, że polubiłam mydła od Wytwórni i jeszcze po nie sięgnę na pewno - nie zawodzą po prostu :)
Kto lubi zapach melisy?
Witam poświątecznie!
Jak się czujecie? Najedzeni? :) Ja tryskam energią, w końcu bardzo dużo jej zmagazynowałam przy tym świątecznym biesiadowaniu. Wyjadałam przysmaki, kolędowałam, grzałam się przy kominku, byłam otoczona ludźmi których kocham. Coś wspaniałego! <3
Brakowało tylko śniegu i spacerów ;) Ale może to się nadrobi jeszcze :)
(Widzicie to bogactwo emotikonek? nie mogę się powstrzymać bo ciągle się szczerze)
Jednak możliwe jest, że nie macie ochoty już gadać o świętach, w końcu przez cały grudzień Wam o nich opowiadałam w taki lub inny sposób. Dziś powracam więc do recenzji kosmetycznych, a dodatkowo w najbliższym czasie pokażę Wam sporo ciekawych marek! :)
Ta marka pojawia się u mnie po raz pierwszy, więc chcę Wam ją trochę przedstawić. Kuca Magicne Trave czyli Dom Cudownej Melisy to produkty pochodzące z Chorwacji. Każdy z produktów jest ręcznie wytwarzany według oryginalnych receptur. Do tego wielka znajomość ziół i ich właściwości, tradycja i miłość do natury. Otrzymujemy prawdziwie aromaterapeutyczne kosmetyki naturalne. Wspaniała mieszanka!
Ja sama poznaję tą markę dzięki Anuli. Pierwszy raz widziałam ich produkty właśnie u niej, a teraz mogę się nimi cieszyć bo mi je sprezentowała :). Anulko, Ty wiesz jak bardzo Ci dziękuję za wszystko :* Za zarażenie miłością do tego co naturalne najbardziej!
Mydełka, które widzicie to zestaw 3 miniaturek. Każda z kostek ma 50g i jest idealną opcją by zapoznać się z mydlanym asortymentem marki. Jedno z nich w sposób szczególny mnie w sobie rozkochało Jedno było fajne, a ostatnie trochę mnie zaskoczyło. Jesteście ciekawi szczegółów?
Moim faworytem z melisowej trójki jest mydełko w zielonym opakowaniu (czyli ta jasna kostka na innych zdjęciach). Jest to mydło z melisą do skóry wrażliwej. Cudownie pachnąca melisą kostka, dająca olbrzymią ilość kremowej piany! Nie wysusza skóry, jest delikatne i skuteczne. Stosowałam zarówno do twarzy - pięknie zmywa wszelkie zabrudzenia a do tego nie podrażnia nic a nic oczu! Myłam nim nawet twarz chrześniakowi i nawet nie pisną :). Nadaje się zarówno do depilacji jak i do higieny intymnej (do tej drugiej zwłaszcza, bo melisa ma właściwości przeciwbakteryjne). Cudowny, uniwersalny produkt do którego będę wracać! A do tego łazienka pachnąca orzeźwiającą melisą. No bajka, jestem nim zachwycona!
Skład: SODIUM PALMITATE, SODIUM COCOATE, GLYCERIN, SUCROSE, SORBITOL, AQUA, COCO-GLUCOSIDE, CYMBOPOGON NARDUS OIL, CITRAL*, CI 77891.
Kolejną interesującą kostką jest mydło Elixir z melisą (na pierwszym zdjęciu środkowe opakowanie). To mydełko ma bardzo ciekawy aromat, wpisywał się w klimat świąteczny :). Mamy subtelne orzeźwiające melisowe nuty i bardzo dużo ciekawych ziołowych/przyprawowych aromatów. Mieszanka jest genialna (jak dla mnie) - mamy tu cynamon, goździki, kolendrę , gałkę muszkatołową zmieszane w idealnych proporcjach. Po takiej kąpieli mam dużo energii.
Ta kostka jednak delikatnie gorzej się pieni i nie nadaje się już do mycia twarzy. Jest za to bardzo miłym towarzyszem pod prysznicem.
No i pora na nieprzyjemne zaskoczenie. Ostatnią kostką jest wersja peelingująca AntiAge z melisą. Tutaj mamy również cudowny melisowy zapach, ale za złuszczanie odpowiadają pestki winogron. I one dla mnie są okropne... Są takimi ostrymi piekielnikami, że porysowałam sobie skórę a na udzie nawet ją uszkodziłam (wyglądało to jak drapnięcie kota na pół długości uda). Na szczęście szybko się to zagoiło ale nie spodziewałam się tak ostrych drobinek zupełnie... Nie moja bajka, mam chyba za delikatną skórę na takie drapaki.
Skład: SODIUM PALMITATE, SODIUM COCOATE, GLYCERIN, SUCROSE, SORBITOL, AQUA,
COCO-GLUCOSIDE, VITIS VINIFERA SEED, CYMBOPOGON NARDUS OIL, CITRAL*, CI
77891.
Tak wygląda mój start z tą marką. Teraz używam jeszcze 3 produktów od nich i chyba się zakochałam ;). Nie licząc piekielnika peelingujące gorąco polecam Wam zapoznanie się Domem Cudownej Melisy. Znajdziecie te produkty TUTAJ.
Dyniowy zawrót głowy
Hej Kochani!
Sezon dyniowy powoli się kończ, więc chyba najwyższa pora na recenzje kolejnego mydła od Soap Deli. Pisałam Wam już o jego marchewkowym bracie (KLIK) i muszę przyznać, że ta kostka jest tak samo dobra!
Sezon dyniowy powoli się kończ, więc chyba najwyższa pora na recenzje kolejnego mydła od Soap Deli. Pisałam Wam już o jego marchewkowym bracie (KLIK) i muszę przyznać, że ta kostka jest tak samo dobra!
Mydło Dyniowe naturalnie przeciw zaskórnikom– naturalne mydło z
prawdziwą dynią, bogatą w witaminy A, C i hydroksykwasy, pozostawi Twoją
skórę świeżą i piękną. Dedykowane zwłaszcza dla skóry z zaskórnikami,
ponieważ doskonale oczyszcza pory. Łagodnie myje i pielęgnuje delikatną
skórę twarzy i ciała. Zawarte w dyni przeciwutleniacze łagodzą
podrażnienia.
Skład mydła dyniowego: oliwa z oliwek z pierwszego
tłoczenia, olej kokosowy, woda, masło shea nierafinowane, soda
kaustyczna – nieobecna w mydle, niezbędna do zmydlenia olejów, dynia,
olej rycynowy.
Mydło pięknie oczyszcza skórę całego ciała i twarzy. Na prawdę świetnie sobie radzi z zaskórnikami - ostatnimi czasu nie musiałam sięgać po maskę z czarnej glinki. Jego piana jest aksamitna, dzięki czemu wspaniale sunie po skórze. To bardzo miły moment podczas kąpieli ;) Co fajne jest jej na prawdę sporo dzięki czemu mydło zyskuje na wydajności. Następnym plusem jest brak osadu, brak 'maziania' i brak wysuszania skóry. Fakt, mydło to nie zachwyciło mnie tak jak Aloe Vera z Wytwórni mydła, ale było bardzo przyjemne!
Żałuję jednego - nie było zapachu :(. O ile jeszcze w kartoniku wyczuwałam jakąś słodką nutę, tak po wylądowaniu pod prysznicem to się skończyło... A szkoda, bo jednak wolę jak mi coś pachnie ;)
Kostka ta kosztuje 15,90 (KLIK). Jeśli szukacie czegoś naturalnego do mycia twarzy a macie problem z zaskórnikami to warto spróbować!
Wytwórnia mydła daje radę!
Hej!
Dziś chcę Wam opowiedzieć o fantastycznym mydełku! Na prawdę od dłuższego czasu nie spotkałam się z tak świetną naturalną kostką. Stało się ono moim ulubieńcem od pierwszego użycia a Wytwórnie Mydła pokochałam jeszcze bardziej (nie sądziłam, że to możliwe!). Ich relaksujący mus (KLIK) był genialny, ale po kontakcie z tym mydłem wiem, że wysoka jakość to po prostu coś co jest naturalne dla tej firmy. Nie mogę się doczekać Ekocudów, mam wielką chęć na bliższe zapoznanie z resztą asortymentu :)).
Dziś chcę Wam opowiedzieć o fantastycznym mydełku! Na prawdę od dłuższego czasu nie spotkałam się z tak świetną naturalną kostką. Stało się ono moim ulubieńcem od pierwszego użycia a Wytwórnie Mydła pokochałam jeszcze bardziej (nie sądziłam, że to możliwe!). Ich relaksujący mus (KLIK) był genialny, ale po kontakcie z tym mydłem wiem, że wysoka jakość to po prostu coś co jest naturalne dla tej firmy. Nie mogę się doczekać Ekocudów, mam wielką chęć na bliższe zapoznanie z resztą asortymentu :)).
Etykietka nie powala wiem, nie przyciąga uwagi i ta wersja w przeciwieństwie do innych (zobaczcie same jakie niektóre są piękne - klik) też nie jest za bardzo urodziwa jeśli chodzi o samą kostkę. Jednak nie dajcie się zwieść - to mydełko to naturalna petarda! ;) I mówi Wam to osoba z suchą skórą (słowo klucz).
Od czego zacząć? Może zapach? Kocham go! Soczysty, cytrusowy, kwaskowy, naturalny, pobudzający i zupełnie człowiek nie ma wrażenia, że nie pasuje do tej pory roku. W upały czy w zimno i deszcz jest tak samo pozytywny i wyzwalający pozytywną energię!
Co dalej? Piana! Jest jej dużo, jest aksamitna, świetnie oczyszcza i odświeża. A przy tym wszystkim nic a nic nie wysusza skóry, nie pozostawia żadnej warstwy, za to po spłukaniu ciało jest miękkie! Mało tego, nie czułam potrzeby sięgania po balsam - wow, wow i jeszcze raz wow. Nawet wtedy gdy używałam tej kostki do mycia twarzy. Jest delikatna i skuteczna, nie szczypie w oczy. Nadaje się do higieny intymnej, daje komfort i świeżość.
Ma prosty skład, niewygórowaną cenę (14 zł za 100 gram), dobrą wydajność (ale tylko dobrą niestety). Konieczne jest trzymanie tego mydła w odpowiedniej mydelniczce z odpływem inaczej mięknie. Jednak to tylko maleńka wada w porównaniu z tymi wszystkimi zaletami.
Na prawdę zakochałam się w tym mydle ;). Będę do niego wracać!
Mydło marchewkowe!
Hej Kochani!
Mam strasznie dużo postów pozaczynanych... I jakoś nie mogę ich skończyć ;) I ze zdjęciami mam problem, brakuje mi słońca, ach brakuje. No nic, może w końcu uda mi się zakończyć to co już od dawna dla Was szykuje - w tym parę postów o minerałach. Dziś jednak zamiast makijażowych tematów będzie o kąpieli. Mydło marchewkowe od dawna mnie kusiło. Sam pomysł by wykorzystać marchewkę był dla mnie czymś świetnym (jestem fanką marchewek, mogłabym chrupać je i chrupać xd). A do tego ciekawa nowa dla mnie firma - Soap Deli. Bardzo podoba mi się ich filozofia! Zresztą same zobaczcie:
Przyjemnie, prawda? :)
Opakowania też mają bardzo ładne - wszystkie mydlane kartoniki wyglądają tak samo, są dwukolorowe, zresztą co ja Wam będę gadać jak same widzicie na zdjęciach...
Moje mydło marchewkowe przeznaczone jest dla każdego rodzaju skóry, dodatkowo ma właściwości łagodzące. Jest świetne do depilacji! Serio, serio - daje poślizg maszynce, nie podrażnia skóry i dodatkowo ją łagodzi.
Oprócz tego mydło po prostu dobrze oczyszcza skórę całego ciała - dzięki swojej łagodności nadaje się do higieny intymnej. Bardzo lubię jak mydlane kostki mogę wykorzystać do wszystkiego, taki minimalizm pod prysznicem.
Mydełko to nie wysusza skóry, nie pozostawia po sobie mydlanych osadów.
Marchewkowe mydełko ma bardzo delikatny zapach, który znika szybciutko. Niezbyt mi się to podoba, ale to jedyna wada jaką odnalazłam w tym mydle! Reszta to same ochy i achy - piana jest mokra, aksamitna. Mydło nie rozmięka i nie 'ciapcioli' się, jest też wydajne. Do tego ma naturalny skład:
oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia, olej kokosowy, woda, masło shea
nierafinowane, soda kaustyczna – nieobecna w mydle, niezbędna do
zmydlenia olejów, sok marchewkowy, olej rycynowy
Bardzo je polubiłam i cieszę się, że czeka na mnie jeszcze dyniowa kostka :)
Cena wynosi 15.90 o TU
Znacie tą markę?
Mojito od rana
Są takie poniedziałki, które od rana zapowiadają kłopoty...
Nie ma wtedy innej rady jak całkowicie je przeobrazić. Mi dziś pomaga w tym mojito. Czasami trzeba i już.
![]() |
źródło - KLIK |
A gdy nam się ta metoda spodoba bez problemu możemy stosować ją codziennie, nawet gdy jesteśmy kierowcą. Bez żadnych konsekwencji. Mało tego - można nawet powtarzać ją parę razy dziennie! Jednak przyznaję, że to pobudka jest dzięki temu wyjątkowo przyjemna. Bo kto nie lubi soczystych, pobudzających zapachów od rana? Tego cudownego uczucia świeżości? W minionych upałach była to niezwykle przyjemna porcja orzeźwienia.
Mydła marsylskie (bo to nich przecież mowa) od zawsze podobały mi się z wyglądu. Wszystkie kostki są na prawdę śliczne, uwielbiam te tłoczone napisy. Przyznam, że aż szkoda mi ich używać. A nie tracą wyglądu długo, nie są to mydła, które się rozpadają - kostki są przyjemnie twarde i wydajne.
Pianę dają przyjemną, ale nie jest jej powalająca ilość. Za to spełniają swoją funkcję - myją ;). Nie wysuszają przy tym zbytnio skóry, przynajmniej ja nie odnotowałam zwiększenia suchości (a, że moja skóra suchą jest to wiecie). Balsam jednak załatwia sprawę.
Jest jednak jeden problem - zapach utrzymuje się stanowczo za krótko! Cudowne orzeźwienie obecne pod prysznicem znika, gdy tylko nasze ciało osuszy ręcznik. No cóż, chyba nie można mieć wszystkiego... Na razie cieszę się tą kostką i poprawia mi ona humor swoim zapachem i ceną - niecałe 8 zł! Po prostu warto spróbować, a kupić można np. TU.
Skład:
sodium palmate, sodium palm kernelate, aqua, parfum, butyrospermum
parkii, glycerin, sodium chloride, tetrasodium EDTA, tetrasodium
editronate, limonene, benzyl benzoate, benzyl alcohol, citral, geraniol,
citronnellol, linalool, CI 11680, CI 74260
Też lubicie sobie zacząć dzień od mojito?
Mycie włosów mydłem
Hej!
Myślę, że najwyższa pora by opisała swoje mydlane eksperymenty ;). O tym, że jestem fanką naturalnych mydeł już wiecie, nie sposób tego nie zauważyć na tym blogu - ciągle pojawia się recenzja jakiejś mydlanej kostki. Jednak do tej pory rzadko próbowałam przemycać mydło w pielęgnacji włosów. Były próby, owszem - ale krótkie. A teraz przez miesiąc to mydło było moim szamponem. Swoją kostkę (specjalnie do włosów) kupiłam na targu, u pana, który je zrobił. Zafascynowało mnie swoim rozmarynowym zapachem (uwielbiam!) i składem. Ciekawi co z tego wynikło?
W tej pachnącej (będę to powtarzać do znudzenia bo na prawdę uwielbiam ten zapach) znajduje się czarna glinka australijska, hibiskus, olejek eteryczny rozmarynowy i herbaciany, masło shea, kwas stearynowy , oprócz tego jego bazą był olej kokosowy, palmowy, oliwa, olej rycynowy.
Skład jest przemyślany i przyjemny.
Czarna glinka - oczyszcza, odżywia i schroni skórę głowy przed przesuszeniem. Posada właściwości odkażające i antyoksydacyjne.
Hibiskus - działa odmładzająco, ochronnie i regenerująco na skórę. Zapobiega wypadaniu włosów, łupieżowi.
Olejek eteryczny rozmarynowy - zapobiega przetłuszczaniu się włosów, łojotokowi, łupieżowi.
Olejek eteryczny z drzewa herbacianego - działa przeciwzapalnie, dezynfekująco, pomaga zwlaczyć łupież.
Kwas stearynowy - używany do emulgowania, zagęszczania i stabilizacji emulsji a także jako składnik o działaniu nawilżającym i ochronnym.
Jak widzicie jest pięknie! Zapach już Wam opisałam - pora na pianę! A ta jest na prawdę przyjemna - jest jej odpowiednia ilość, jest jedwabista, łatwo mi się ją rozprowadza po włosach. Ja osobiście wolę pocierać włosy mydłem niż zmydlać je w dłoniach i dopiero nakładać na włosy. Kostka ma dobrą wielkość i nie wyślizguje się z dłoni. Trzeba jednak pamiętać o jednej rzeczy - zawsze pocieramy włosy w kierunku rośnięcia a nie ''pod łuskę'
O czym nie można zapomnieć przy myciu włosów mydłem? O płukane octowej! Ja używam octu jabłkowego w proporcji 2 łyżki octu na 1 litr wody. Płukanka jest konieczna by wypłukać resztki mydła, przywrócić naturalne pH, a także nadać włosom miękkość i blask.
Plusy mycia mydłem (zwłaszcza jak dobierzemy je odpowiednio do naszych włosów):
- ukojenie skóry głowy,
- wielka wydajność,
- odbicie włosów od nasady,
- u mnie fajnie wpływają na skręt, zwiększając go,
- moje włosy są bardziej podatne na wszelkie stylizowanie.
Minusy:
- trzeba sie pobawić trochę (mycie, spłukiwanie, mycie, spłukiwanie, płukanka...),
- niestety końcówki moich włosów nie polubiły się z mydłem, stały się szorstkie,
- włosy są sztywniejsze (i sama nie wiem czy to bardziej pozytywne czy negatywne),
- trzeba dbać o mydło - nie można go postawić bylegdzie, potrzebna mydelniczka z odpływem,
- mycia mydłem trzeba się nauczyć.
Podsumowując - mycie mydłem uważam za ciekawą przygodę. Moja skóra głowy była zachwycona, jednak włosy na końcach już nie. Pewnie wrócę jeszcze do tej metody i będę próbowała innego składu. Jednak uważam, że warto spróbować.
Myłyście włosy mydłem?
Ps. Jeśli ktoś nie lubi zapachu octu, ocet źle działa zawsze można spróbować soku z cytryny...
Mydło z masłem TUCUMA - brzmi egzotycznie!
Hej!
Obiecałam, że kończę już chwilowo z postami relacjami ;). Nie wybieram się jak na razie nigdzie, więc podróżnicze też się kończą... Za to muszę Wam wspomnieć, że najwyższa pora wyrobić paszport! Jednak czy ktoś mi może powiedzieć jak to jest potem ze zmianą nazwiska? Trzeba płacić później znowu całość i na nowo wyrabiać czy jakoś mniej? Bo się zastanawiam czy w ogóle mi się to opłaca...
Ale nie o tym miało być! Mydła Hagi przedstawiam Wam już od jakiegoś czasu. Możecie je sobie obejrzeć TU i TU. Ciekawiły mnie od dawna i gdy w końcu sobie na nie pozwoliłam muszę przyznać, że delikatnie się zawiodłam. Chyba zbyt wiele od nich wymagałam, ich opisy, wygląd, cała filozofia marki mnie zachwyciła i myślałam, ze ten zachwyt będzie trwał i podczas używania mydlanych kostek. A tu po prostu jest fajnie - ale bez achów i ochów.
Mydło wyprodukowane ręcznie tradycyjną metodą „na zimno” z olejów
roślinnych, głównie z arachidowego oraz egzotycznego masła tucuma,
ponadto zawierajace olej z awokado i żel z aloesu. Oleje roślinne o
dużej zawartości wielonienasyconych kwasów tłuszczowych działają
nawilżająco i natłuszczająco na skórę. Amazońskie masło tucuma odżywia,
wspomaga gojenie i regenerację skóry oraz wpływa na jej elastyczność.
Żel z aloesu niweluje podrażnienia, łagodzi reakcje alergiczne oraz
pobudza produkcję kolagenu, a olej z awokado bogaty w witaminy
regeneruje naturalny płaszcz ochronny skóry. Mydło zawiera odświeżające
olejki eteryczne z cytryny, limonki i mandarynki oraz olejki z drzewa
sandałowego, ylang-ylang, cynamonu i paczuli, które mają właściwości
relaksujące ciało i umysł. Produkt polecany jest dla każdego rodzaju
skóry, a szczególnie dla suchej i podrażnionej.
Patrząc z opisu producenta - mydło stworzone dla mnie! Moja sucha skóra powinna być wniebowzięta, a jest co najwyżej zadowolona. Nie ma wspaniałego uczucia nawilżenia jak przy np mydłach Zapach Ciszy, nie ma jednak wysuszenia skóry. Faktem jest za to, że mydło łagodzi podrażnienia, wspomaga gojenie ranek. Jego aksamitna piana jest niezastąpiona przy depilacji! Uwielbiam to mydło do takich celów.
Mydło przyciąga wzrok swoją nasyconą, żółtą barwą, ale także szczególnym zapachem. Wierzę na słowo producentowi, że takie a nie inne znajdują się w nim olejki eteryczne. Jednak dla mnie to zapach egzotyki, jest odrobinę cięższy, nasycony, podczas gorącej kąpieli łatwo wyobrazić sobie, ze znajduje się w lesie tropikalnym - wilgotne powietrze i ten zapach! Dla mnie bomba, ale pewnie nie każdemu będzie on odpowiadał. Dla tych nieszczęśników, którzy nie byliby zadowoleni jest nadzieja - zapach szybko się ulatnia z ciała (w łazience zostaje odrobinę dłużej...).
Mydło, tak jak zaleca producent wymaga mydelniczki z odpływem - inaczej szybko zacznie się nam ślimaczyć, a tego nikt nie lubi! Odpowiednio przechowywane będzie długo cieszyć nas swoją obecnością pod prysznicem.
Skład:
Składy produktów Hagi są bez zarzutu! Uwielbiam ich za to. Czy skuszę się na kolejne mydła od nich? Raczej nie... Ale na inny ich produkt jak najbardziej!
Subskrybuj:
Posty (Atom)