Jak mus to relaks

Hej!
Nie wiem jak Wasze humory, ale ja jestem w cudownym nastroju! Mimo okropnej pogody cieszę się jak dziecko gdy muszę wyjść na dwór. A wszystko to za sprawą spełnionego marzenia! Jestem teraz posiadaczką pięknego, czarnego kapelusza. Uwielbiam go i czuję się w nim wspaniale mimo sensacji jaką wzbudza na mojej wsi - ale co tam! Ważne, że ja wreszcie mogę wyglądać tak jak chciałam od dawna :).

A wracając do tematu wpisu, czyli relaksującego musu - on również mnie uwiódł! Od pierwszego użycia jestem w nim zakochana, a moje uczucie do niego pogłębia się z każdym użyciem! Niesamowity produkt marki Wytwórnia Mydła stworzonej przez równie niesamowitą Kasię. Uwielbiam takie małe manufaktury, gdzie znajdziemy wszystko co najlepsze, każdy produkt jest dopieszczony do granic możliwości, a używając je nie zostaje nam nic innego ja się zachwycać! Dzisiejszy post będzie pełen słów podziwu, więc jeśli nie jesteście gotowi na taką dawkę słodyczy radzę zaparzyć sobie gorzką kawę dla wyrównania ;).


Mus do ciała znajduje się w 50 gramowym (możliwa jest opcja zakupienia 100 gramowego) plastikowym słoiczku. Znajdziemy na nim podstawowe informacje, bez kilkunastozdaniowych obietnic. Ten produkt mówi sam za siebie, nie trzeba go nachalnie reklamować tak jak widzimy to na kosmetykach dostępnych w drogerii. 

Po odkręceniu wieczka zaskakuje nas intensywny (ale nie drażniący i nie mocno nachalny) zapach, który otula i relaksuje. Subtelna woń lawendy w otoczeniu cytrusów - czyli uniwersalny aromat, którym mogę się otaczać cały rok. Dla osób, których ta wersja nie kusi mam dobrą (lub złą jeśli walczycie z nadmiernymi zapasami kosmetyków) wiadomość - dostępne są inne warianty takie jak: earl grey, caffe latte, green tea czy lemon lime. Nie wiem jak Wy, ale ja mam ochotę na wszystkie! Zresztą Wy pewnie tez nabierzecie takiej ochoty gdy przeczytacie co ten musik potrafi!


Powiem Wam jedno - ten mus to prawdziwy mus! Konsystencja jest niesamowita, mocno masłowa, oleista a jednocześnie puszysta i delikatna. Przypomina mi samodzielnie ucieraną masę do ciasta, z gdzieniegdzie pozostawionymi grudkami budyniu (tutaj masło shea), które rozpływają się na podniebieniu (w tym wypadku na skórze). Bardzo łatwo rozsmarowuje się go po ciele, w moją suchą skórę wnika momentalnie pozostawiając po sobie MOC nawilżenia, miękkości i gładkości. Podrażnienia są łagodzone, suche skórki znikają, dzięki lawendzie nawet ranki szybciej się goją! Mus ten służy całej rodzinie w każdej potrzebie a mi codziennie - wieczorem lub rano, bo daje mi niesamowite utulenie i ukojenie.

Ratował mnie (i nie tylko mnie) z opresji w niejednej sytuacji. Podrażnienie słoneczne po wyjeździe nad morze to dla niego żaden problem, skóra z jego pomocą szybko dochodzi do siebie. Ręce zniszczone po pracy na polu, przy domu, kładzeniu kostki i wielu innych męczących pracach, które trzeba było wykonywać bez rękawiczek - znowu mus na ratunek przybywa. Wymęczone stopy z odciskami i suchą skórą - bohater nie spoczywa na laurach. Ten mus to mój ideał, który stosuję od stóp do głów i cieszę się jego jakością, zapachem, wydajnością (moja rodzina też go uwielbia a mimo to nadal mam co używać).


Ten produkt ma w sobie wszystko co cenię: działanie, naturalny skład, wydajność. Czego mogę chcieć więcej?

Cena? za 50 gram wynosi 18 zł/ za 100 g - 28 zł. A kupicie go TUTAJ. Jak ktoś się wybiera do Warszawy na EKOCUDA to mam dobra wiadomość - Wytwórnia Mydła tez tam będzie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)