O mydełkach Pour L'amour

Hej!
Dziś wreszcie nastał moment, gdy będę opisywać cudeńka robione przez Panią Barbarę! A są to na prawdę cudeńka nad cudeńkami :). Wystarczy popatrzeć na nie, a już miłość kwitnie ;). Pour L'amour zachwycają nie tylko swoim wyglądem, ale też zapachem i działaniem, a Pani Basia ciągle wzbogaca swoją ofertę o nowe piękności, zachęcam Was do śledzenia jej strony na fb - KLIK.


Swoją opowieść o tych mydełkach zacznę może od gratisów, które dostałam do zamówienie. Oto one:


Mydełko kawowe to super mocny zdzierak <3. Cudo! Skóra wygładzona jak nigdy, a do tego nie jest taka 'porysowana'. Szkoda mi tylko, że pachnie delikatnie, jakby zapach byłby kawowy to taka pobudka pod prysznicem to byłoby coś!

Druga miniaturka to tweed, to maleństwo okazało się najbardziej wydajne z całej gromady. Używałam i używałam i używałam! Zapach podobał mi się, ale nie zapadał głęboko w pamięć, a przynajmniej nie tak głęboko jak zapach tej wersji:


Mango i brzoskwinia mnie oczarowało! Ten zapach mogłabym czuć codziennie i nie znudziłby mi się! Słodki, ale taki soczysty! Szkoda, że nie pozostaje na skórze...
Mydełko to z całej mojej gromadki najlepiej się pieniło i najszybciej znikało. Chociaż muszę przyznać, że wszystkie mydła od pani Barbary są bardzo wydajne. Nie miękną, nie rozpadają się, nawet jak poleżą w wodzie.

Mydełka mają praktycznie taką samą bazę:
masło shea, olej palmowy, olej rycynowy, olej kokosowy, NaOH + odpowiedni zapach.

Mydełko poniżej, czyli AMFA (hyhyhy ;)) ma dodatkowo sól morską na zmęczone stopy. Ależ ono odświeża! Genialnie się po nim czułam, jakbym z morza wyszła, moc świeżości, czystości, a przy tym wszystkim nie wysuszona skóra.


Mydełka przyjemnie się pienią, chociaż nie jest to moja ulubiona 'kremowa' piana, ale przyjemnie otulająca. Niby wodnista, ale świetnie się nią myje. Nie ma mowy o jakiejkolwiek warstwie na skórze po kąpieli. Jednak nie ma też mowy by użyć tych mydełek do depilacji.
Za to bez problemu umyjemy się nimi od stóp do głów - działają świetnie nie tylko przy myciu ciała, ale przy myciu twarzy czy do higieny intymnej również.


To kolorowe cudo było prawdziwą ozdobą łazienki, aż żal było używać! A dzieci kursowały myć dłonie kilkanaście razy dziennie ;). Twoje dziecko nie chce myć dłoni? Kup piękne i pachnące mydełko, samo będzie chciało iść je porządnie namydlić :).

BlackBerry zaskoczyło mnie trochę swoim zapachem, spodziewałam się czegoś innego... Jednak mimo wszystko używałam go z przyjemnością!


Piżmo służy mi teraz, domyślam się, że to mak jest w nim skąpany ale niezbyt to odczuwam (chyba po wersji kawowej stałam się bardziej wytrzymała na wszelkie peelingi i tak małych drobin nie czuje xd). Mydełko to ma bardzo ulotny zapach, mimo że używam go teraz najmniej zapadł mi w pamięć. Jednak nie odmówię mu, że daje przyjemność w kąpieli.

Każde z tych mydełek powstało na tej samej bazie, jednak dzięki temu, że są wytwarzane ręcznie mają w sobie prawdziwa magię! Nigdy nie wiadomo co się przydarzy, chociaż pewnym się jest szczęśliwego zakończenia. Każda z tych kostek to ekscytacja w moim serduchu ;). Czuję się dopieszczoną klientką i wiem, że te mydełka to nie ostatnie jakie kupiłam w Pour L'amour. Zwłaszcza, że Pani Basia tworzy cały czas nowe cudeńka *.*.


Skusiłyście się i Wy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)