Ślimak w roli głównej

Hej!
Pewnie zauważyliście, że szał na ślimaka trwa ;). Fakt, że do tej pory widziałam go tylko w kosmetykach azjatyckich, które jakoś mnie do siebie nie przyciągają. Jednak polska marka - Orientana postanowiła ten składnik przemycić i swoich kosmetykach. Co z tego wynikło? Zobaczcie same :)


Krem dodatkowo umieszczony był w kartoniku, na którym były wszystkie informacje o produkcie. Zrobiłam zdjęcia, jednak po tych prawie dwóch miesiącach używania stwierdziłam, że mi się nie podobają... A więc teraz nie mam zdjęć już kartonika, a krem od środka ma ślady używania. Tak czasami bywa, mam nadzieję, że Was to nie zrazi, wszystkie informacje od producenta i tak przetoczę poniżej :).

Jak już wyjaśniłam sprawę kartonika czas na ocenę samego słoiczka. Może na zdjęciach się taki nie wydaje jednak jest on bardzo masywny, a co za tym idzie dość ciężki. Na szczęście dodatkowo jest dość odporny - upadł mi raz z wysokości 1,5 metra i przeżył! A ja się cieszyłam, że ominął moją nogę ;). 
Jak dla mnie opakowanie wygląda ładnie, minimalistycznie, elegancko. Nie ma co się nad nim rozpisywać bo i nie bardzo jest nad czym - wszystko widać na zdjęciach, nic nie ukryłam (oprócz kartonika oczywiście...).


Producent zachwala go następująco:
Całkowicie naturalny krem z optymalną zawartością wysokoskoncentrowanego, najlepszej jakości, oczyszczonego śluzu ślimaka. Ma szerokie spektrum działania - intensywnie regeneruje, ujędrnia, optymalnie i długotrwale nawilża każdy rodzaj cery. Krem efektywnie pomaga w walce ze starzeniem się skóry, zwiększając jej uelastycznienie, jędrność i wygładzając zmarszczki. Skutecznie redukuje przebarwienia, szczególnie plamy pigmentacyjne i wspomaga niwelowanie blizn. Wyrównuje koloryt cery.

SKŁAD: Aqua (woda), Coco Caprylate/Caprate, Propanediol (otrzymywany z ziaren kukurydzy), Snail Secretion Filtrate (śluz ślimaka), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (olej ze słodkich migdałów), Glycerin (gliceryna pochodzenia roślinnego), Glyceryl Stearate Citrate, Sucrose Stearate, Polyglyceryl-4 Cocoate, Camellia Kissi Seed Oil (olej z kamelii japońskiej), Tocopherol (witamina E), Butyrospermum Parkii Butter (masło shea), Cetearyl Alcohol, Boerhavia Diffusa Root Extract (ekstrakt z punarnavy), Sodium Hyaluronate (kwas hialuronowy), Cetyl Alcohol (alkohol cetylowy), Sodium Ricinoleate, Xanthan Gum, Sodium Phytate Sodium Benzoate (naturalny konserwant), Potassium Sorbate (naturalny konserwant), Citric Acid (kwas cytrynowy), Parfum (kompozycja zapachowa hypoalergiczna).

Nie wiem jak Wam, ale mi się podoba to co widzę!



Jak ma się to do rzeczywistości? Zacznę może od zapachu - mi on bardzo przypadł do gustu, jest słodkawy, delikatny, szybko się ulatnia, jednak podczas nakładania sprawia mi przyjemność, nie nudzi się, nie męczy. Konsystencja też jest fajna - nie trzeba dużo brać kremu ze słoiczka bo bardzo ładnie się rozprowadza, nie smuży, przy czym szybko się wchłania pozostawiając przyjemne uczucie wygładzenia. Oprócz tego zyskujemy od razu delikatne napięcie skóry (to z zakresu tych przyjemnych, kojarzących się z jędrnością i młodością). Nie mogę pominąć też kwestii nawilżenia, przy mojej suchej skórze jest to bardzo istotne, które jest świetne. Prawda jest taka, że po prawie dwóch miesiącach stosowania tego kremu nie mogę się codziennie nadziwić jak miękka i gładka jest moja cera! Niesamowicie przyjemne uczucie.

Co ważne krem ten świetnie współpracuje z minerałami, nie warzą mi się, nie spływają, nie ma smug i innych niedogodność. Współpraca idealna dla mojej pięknej cery.

Dodatkowo krem mnie nie podrażnił, nie zapchał, nie uczulił. Za to pomógł mi przy podrażnieniach wywołanych przez co innego. Nie ukrywam - polubiłam się z nim bardzo, cieszę się, że jest tak wydajny, ponieważ oznacza to, że nie będę musiała się z nim za szybko rozstawać :).

Koszt tego kremu o pojemności 50 ml do 60zł (bez gorsza) na stronie producenta - KLIK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)