Takie rozwiązania to mi się podobają!

Uwielbiam maj, ale ten zapowiada się niezwykle pracowicie! I niestety zimno, chociaż mam gorącą nadzieję, że prognozy długoterminowe za nic się nie sprawdzą ;) Jednak tydzień po tygodniu mam do odhaczenia masę spraw, mam więc nadzieję, że w końcu moje zatoki odpuszczą i nie będę zmuszona do prowadzenia dalej tej nierównej walki. Trzymajcie za to kciuki, bo dopóki nie będę miała z nimi spokoju, dopóty mój zmysł powonienia nie wróci do siebie, a więc termin postu o zapachach Pony niebezpiecznie się oddala... Jednak bądźmy pozytywnie nastawieni, będzie dobrze!

Ostatnimi czasy mam usilną ochotę by zadbać o siebie bardziej profesjonalnie. Chodzi mi po głowie fryzjer i jakiś profesjonalny zabieg regenerujący włosy. Nie to że są jakieś zniszczone, jednak mam ochotę przekonać się na własnej skórze jak to jest. No i na prawdę mam ochotę się oddać w czyjeś ręce, bo chwilowo samej mi się o siebie dbać nie chce xD Chociaż nie powiem, nadal olejuje, maseczkuje, odżywkuję i robię cuda z włosami. I właśnie o jednej z tych czynności chcę Wam dzisiaj poopowiadać. Dzisiejszym bohaterem postu jest wzmacniający olej do włosów od Bani Agaffi.




To co urzeka od początku w tym produkcie to jego opakowanie i rozwiązanie na jakie wpadła firma. Otóż w środku opakowania znajduje się rurka z otworami wypełniona ziołami. Nie dość że wygląda to super, to jeszcze mamy do czynienia z cudownymi ziołami. Nie ma że ktoś nas oszukuje, zioła widać i bez problemu można je rozpoznać. A gdy już zużyjemy dany olejek wystarczy że wlejemy nowy i on też jeszcze naciągnie z nich dobroci. Możemy tez się pokusić o stworzenie własnej mieszanki wykorzystując tą buteleczkę. Dzięki takiemu rozwiązaniu nie trzeba się bawić w przecedzanie ziół, z każdym dniem mieszanka nabiera mocy, i ogólnie jest fajnie, czysto, bez pływających farfocli. Ogólnie całość jest bardzo na plus!


Olejek w tej wersji - wzmacniającej ma dość gęstą konsystencję i zapach, który mi osobiście przypomina trochę produkty indyjskie. Rozprowadza się go dobrze na włosach, nie jest tępy, nie trzeba go dużo by rozprowadzić na całości. Co mnie zadziwiło, dobrze przyjęła go moja skóra głowy (a jest ona dość wybredna w tym temacie). Z chęcią więc wcierałam go w całą łepetynkę co któryś wieczór by następnego dnia z rana umyć włosy. Nie zdarzyło się bym go nie domyła, mimo że nie należy do lekkich olejów  zmywam go bez problemu. Oczywiście jak na olej przystało jest szalenie wydajny, a więc na stworzenie własnej mieszanki muszę jeszcze trochę poczekać. Chociaż jakoś wybitnie mi to nie przeszkadza, bo ten zestaw ziół bardzo mi pasuje. Jesteście ciekawi co do środka włożył producent?
Kolendra - wzmacnia dopływ krwi do cebulek włosowych, przeciwdziała łupieżowi;
Rozmaryn - działa antyoksydacyjnie, neutralizuje negatywny wpływ czynników środowiska takich jak promienie UV i powietrze z suszarki;
Kminek - regeneruje i wzmacnia włosy, zawiera naturalną witaminę E, a także prowitaminy grup A,B i P.

Brzmi fajnie, prawda? A jak z działaniem?


Otóż regularne olejowanie tym olejem sprawiło, że włosy faktycznie szybciej zaczęły mi rosnąć. Wybaczcie, nie podam Wam danych w centymetrach, ponieważ zupełnie ich nie mierzę. Swój wniosek wysnuwam na podstawie faktu, że mimo dość sporego obcięcia (pozbywałam się suchych końców po zimie) szybko znowu zaczęłam zaczepiać włosy podczas zapinania spodni z wysokim stanem ;) No i pojawiło się trochę babyhairów, które sprawiają wrażenie jakbym wiecznie nie była uczesana odstajac w malowniczy sposób. Jakby mnie piorun strzelił ;)
Jakby takie działanie było dla Was za słabe mogę dodać, że olejek ładnie wygładza włosy, niestety ich nie dyscyplinuje, ale w tej dziedzinie lepiej spisuje sie jednak odżywka, któej nei usuwam detergentem. Moje włosy nabrały blasku, a po zimie było z tym kiepsko. Wydają się mniej podatne na zniszczenia, teraz w zimne dni owijałam się szalikiem i nic im nie było, natomiast przed serią olejowania łatwo się plątały i łamały po takim traktowaniu.

Podsumowując - uważam ten olejek za świetne rozwiązanie i mam ochotę na inne wersje. Tylko jeszcze nie zdecydowałam czy je kupię czy stworzę :)
Milenko, dziękuję Ci za niego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)