Perfumy w olejku - zakosztuj podróży po świecie arabskich baśni

Hej Kochani!
Na instagramie zapytałam Was czy macie ochotę na wpis o perfumach w olejku, sprzeciwów nie było, a nawet parę komentarzy za, więc stworzyłam go dla Was! A tak serio - i tak bym go napisała, bo chciałam się pochwalić tymi moimi cudeńkami. Marzy mi się cała kolekcja perfum w olejku, ponieważ uważam, że są niesamowite. Wyróżnia je parę kwestii o których za chwilę opowiem, ale jedną od razu Wam zdradzę: to zapachy niczym z baśni, niespotykane, unikatowe, niejednoznaczne (moja natura marzycielki doskonale z nimi współpracuje).


Arabskie perfumy w olejku to przede wszystkim wysoka jakość i długotrwałość przy stosunkowo niskiej cenie (porównując do perfum dostępnych w drogeriach). To co mnie najbardziej w nich urzeka to naturalność - wytwarzane są z naturalnych esencji, nie zawierają alkoholu, nie podrażniają skóry. Dzięki olejowej bazie spokojnie mogę stosować je na całe ciało i włosy (uwielbiam jak mi pachną włosy). Bez problemu mogę też z nich korzystać w słoneczne dni, nie grozi mi przebarwienie skóry. Dodatkowo - wygodna aplikacja przez roll-on, mała szklana fiolka, którą mogę mieć zawsze przy sobie, niespotykane zapachy i piekielna wydajność (6ml starcza na wieki, zwłaszcza jak mamy parę zapachów). Bez problemu można je też wykorzystać jako dodatek do balsamu czy wylać odrobinę do kominka by aromatyzować powietrze - pamiętajmy jednak o umiarze, te zapachy są na prawdę skoncentrowane.

Co więcej? Zapachy są wyraziste, orientalne (ale nie wszystkie), wyczuwalne cały dzień (choć też zależy od zapachu). W zależności od miejsca aplikacji w różnym stopniu wychwytywane przez otoczenie. Olejki te nie pozostawiają tłustych plam ani na ciele, ani na ubraniach - bardzo szybko się wchłaniają utrzymując sam zapach.

Dzięki aplikatorowi z łatwością można wytaczać pachnące szlaki na ciele... Wyczuwalne dla otoczenia lub tylko jednej osoby, która jest blisko nas. Delikatny ruch za uchem jednym zapachem, który wyczuje tylko najbliższa mi osoba i mocniejsze zaznaczenie nadgarstków innym dostępnym dla całej reszty. Te perfumy są jak gra, nad którą mamy kontrolę. Pobudzają zmysły, zniewalają umysł, intrygują i zapadają w pamięć.


Chcę Wam przedstawić trzy zapachy, które obecnie są w mojej kolekcji. Zacznę od tego, którego pokochałam najbardziej - Zahrat Hawaii. Jest to zapach cudownie ciepły, letni przynoszący na myśl gorący piasek, morską wodę i mleczko kokosowe. Zapach słony i słodki jednocześnie. Odznacza się świeżością niczym morska bryza. Bardzo zmysłowy. 
Nuty zapachowe: kokos, woda morska, nuty kwiatowe, nuty ziemi

Ten zapach niewątpliwie sprawia, że czuję jakbym się z bajki urwała... Niczym arabska księżniczka zachwycam, uwodzę, jestem tajemnicza i nie daję o sobie zapomnieć. Hawaii rozpływa się po ciele otulając słodyczą by po chwili dać rześkość i pozostawić po sobie słony posmak. Niczym nocna kąpiel w rozgrzanych falach morskich. Nad głową migocze tysiące gwiazd, a ja tańczę po plaży, łagodny szum wody to wystarczająca muzyka... Elegancki, słodko - słony, zmysłowy - taki jest ten zapach. Uwielbiam go nosić, dodaje on dużo pewności siebie i to przez cały rok.
Wychwytywany jest też przez otoczenie, ale nie irytuje - mocniejszy niż green tea, słabszy niż jaśmin. Idealny.

Green Tea to silnie świeży, zielony zapach, stworzony z myślą o kobietach ceniących lekkość i przejrzystość zapachu: aromat zielonej herbaty przeplata się z zapachem świeżo skoszonej trawy, soku cytrynowego i kory brzozy. Zapach słoneczny jak lato, miękki jak wiosenny wiatr. Odrobina białego piżma dodaje zapachowi statyczności i sprawia, że długo z nami pozostaje.

Ten z całej mojej trójki jest zdecydowanie najdelikatniejszy. Nie da się z nim przesadzić. Jest niczym lekka, orzeźwiająca mgiełka w piękny dzień, niczym rosa na trawie w słoneczny, ciepły poranek, niczym woda cytrynowa popijana podczas bujania się na hamaku w sadzie... Ten świeży i mocno zielony zapach uwielbiam gdy muszę dużo biegać po mieście podczas gdy z nieba leje się żar. Daje mi on dużo energii i poczucia świeżości jakbym dopiero wyszła spod prysznica. Na mojej skórze dominuje zielona herbata z sokiem cytrynowym. Potem pojawia się nutka kory brzozy, na mnie świeżo skoszonej trawy nie uświadczysz, możliwe jednak, że na innej skórze tak by się rozwinął. Jak w opisie - jest to zapach bardzo przejrzysty, nie zaskakuje niczym a jednocześnie jest bardzo przyjemny i lubię go mieć przy sobie latem.


Jasmin to zapach w magiczny sposób przenoszący do Wiszących Ogrodów Semiramidy: upojna mieszanka silnego i soczystego jaśminu, doprawiona białym piżmem i białymi kwiatami odurza, pozwala zapomnieć o całym świecie. Nie pozostaje nic innego jak cieszyć się ta chwilą i wdychać ten piękny i radosny aromat.

Lubicie zapach jaśminu? Ja bardzo, chociaż nie mogę z nim przesadzić, bo może rozboleć mnie głowa. Z tymi perfumami muszę więc uważać, są najtrwalsze z całej trójki - spokojnie wytrzymują cały dzień, a następnego nadal czuć je z ubrań. Wystarczy odrobina by rozsiewać wokół siebie ten kwiatowy, niezapomniany zapach. Gdy zamknę oczy przenoszę się od razu do ogrodu całego wypełnionego tym białym kwieciem. W białej sukience, na bosaka z wiankiem na głowie odbywam spacer przy akompaniamencie trelu ptaków i bzyczenia pszczół. Nic nie jest w stanie zakłócić tej sielanki.
Kocham ten zapach wiosną i latem, w zimie mnie przytłacza swoją intensywnością. A do jesieni nijak nie pasuje, to kolejny zapach słońca.


Koszt każdego z nich: 22 zł w sklepie Yasmeen z którego pochodzą - KLIK

Znacie perfumy w olejku? Ja na pewno nie skończę na tej trójce, chcę mieć ich zdecydowanie więcej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jestem wdzięczna za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że miło spędziłeś czas czytając mojego bloga :)