Hej!
Wiecie już, a może nie, że od zawsze bardzo lubiłam mydełka glicerynowe - najczęściej kupowałam je w Organique - pieknie pachniały i prezentowały się równie świetnie, kto chociaż raz był na ich stoisku ten wie o czym mówię.
Resztę mydeł ignorowałam, jak głupia byłam uświadomiła mi Anula, której zawdzięczam mydło, o którym Wam dzisiaj napiszę. Ania podarowała mi je dzięki akcji GreenBox, która to została wymyślona przez Pati :*. Dzięki dziewczynom odkrył się dla mnie całkiem nieznany świat!
Aniu, dziękuję, że dzięki Tobie miałam okazję poznać to mydło, jedno jest pewne - teraz non stop wyszukuje naturalne mydełka! Wpadam w mydełkoholizm ;).
A więc, oto mydło, które odmieniło mój światek kosmetyczny ;)
Mydło otrzymujemy w cudownym kartoniku. Musicie przyznać, że opakowanie jest proste, ale ma w sobie coś urzekającego, aż nie chce mi się go wyrzucać....
Kostka waży aż 170 g! Szaleństwo! Jednak mimo swojej wagi, dzięki eliptycznemu kształtowi z łatwością się je używa. Chociaż przyznaję - z 3 razy mi uciekło.
Niesamowicie fajne w tym mydełku jest to, że nie rozmięka i nie zmienia swojego kształtu - jedynie się kurczy.
Piana którą tworzy jest aksamitna i cudownie otula nasze ciało. Po spłukaniu jej z siebie nasze ciało nie jest ściągnięte tylko miłe w dotyku, nie liczmy jednak na nawilżenie.
Zapach? Niesamowity! Elegancki, ale świeży, cudownie byłoby móc czuć go na skórze, niestety szybko znika - za to łazienka pachnie jeszcze długo po moim prysznicu!
Mydła używałam do mycia całego ciała. Nie przemogłam się i nie myłam nim twarzy - nadal wolę żele w tym wypadku ;).
Ciało było oczyszczone i zdecydowanie bardziej mi odpowiadało, niż przy myciu żelami pod prysznic.
Mydło to świetnie spisuje się do higieny intymnej, jest delikatne, daje świeżość i nie podrażnia, po moich przygodach ostatnich z żelami do higieny intymnej to mydełko było jak wybawienie, wreszcie czułam się w porządku.
Mydło to zachwyciło mnie tak bardzo, że ma już następców ;). Kupiłam inne naturalne mydełka do mycia ciała, mam nadzieję, że ta seria recenzji przypadnie Wam do gustu.
Lubicie się myć mydłami?
Wiecie już, a może nie, że od zawsze bardzo lubiłam mydełka glicerynowe - najczęściej kupowałam je w Organique - pieknie pachniały i prezentowały się równie świetnie, kto chociaż raz był na ich stoisku ten wie o czym mówię.
Resztę mydeł ignorowałam, jak głupia byłam uświadomiła mi Anula, której zawdzięczam mydło, o którym Wam dzisiaj napiszę. Ania podarowała mi je dzięki akcji GreenBox, która to została wymyślona przez Pati :*. Dzięki dziewczynom odkrył się dla mnie całkiem nieznany świat!
Aniu, dziękuję, że dzięki Tobie miałam okazję poznać to mydło, jedno jest pewne - teraz non stop wyszukuje naturalne mydełka! Wpadam w mydełkoholizm ;).
A więc, oto mydło, które odmieniło mój światek kosmetyczny ;)
Mydło otrzymujemy w cudownym kartoniku. Musicie przyznać, że opakowanie jest proste, ale ma w sobie coś urzekającego, aż nie chce mi się go wyrzucać....
Kostka waży aż 170 g! Szaleństwo! Jednak mimo swojej wagi, dzięki eliptycznemu kształtowi z łatwością się je używa. Chociaż przyznaję - z 3 razy mi uciekło.
Niesamowicie fajne w tym mydełku jest to, że nie rozmięka i nie zmienia swojego kształtu - jedynie się kurczy.
Piana którą tworzy jest aksamitna i cudownie otula nasze ciało. Po spłukaniu jej z siebie nasze ciało nie jest ściągnięte tylko miłe w dotyku, nie liczmy jednak na nawilżenie.
Zapach? Niesamowity! Elegancki, ale świeży, cudownie byłoby móc czuć go na skórze, niestety szybko znika - za to łazienka pachnie jeszcze długo po moim prysznicu!
Ciało było oczyszczone i zdecydowanie bardziej mi odpowiadało, niż przy myciu żelami pod prysznic.
Mydło to świetnie spisuje się do higieny intymnej, jest delikatne, daje świeżość i nie podrażnia, po moich przygodach ostatnich z żelami do higieny intymnej to mydełko było jak wybawienie, wreszcie czułam się w porządku.
Mydło to zachwyciło mnie tak bardzo, że ma już następców ;). Kupiłam inne naturalne mydełka do mycia ciała, mam nadzieję, że ta seria recenzji przypadnie Wam do gustu.
Lubicie się myć mydłami?