27
lut
2014

Termissa - krem na bazie wody termalnej

Hej!
Jak wam mija tydzień? :) Już prawie weekend! Z niewiadomych dla mnie przyczyn strasznie śpiąca jestem ostatnio, nie ważne ile śpię, czyżby to już przesilenie wiosenne? xd
Ale ja nie o tym chciałam! Dzisiaj trochę poopowiadam o kremie, który dostałam do testów: Termissa, krem nawilżająco - odżywczy na bazie wody termalnej z Podhala.
Muszę się przyznać że to moja pierwsza współpraca, a bodźcem żeby ją podjąć był producent:

trzeba trzymać ze swoimi, co? xd

Ale do rzeczy!
Oto mój kremik:

Plastikowy, zgrabny słoiczek o pojemności 50 ml znajduje się w kartoniku, na którym widnieją podstawowe informacje (dalsze zdjęcia).  Może plastik nie jest taki elegancji jak szkło, ale komu kiedyś krem w szklanym opakowaniu upadł na stopę ten wie jaka to jednak lepsza forma ;).
Etykieta jest prosta, mi to pasuje, chociaż nie prezentuje się jednak przez to jakoś specjanie. Spodobało mi się za to logo:


Krem po otwarciu jest dodatkowo zabezpieczony - fajna sprawa, uważam, że w każdym kremie powinno znajdować się jakieś zabezpieczenie.

zabezpieczenie po lewej
Krem ma dość gęstą konsystencje, która wbrew moim obawom świetnie się rozsmarowuje i szybko wchłania. Dodatkowo bardzo przyjemnie pachnie - subtelnie tak, szczerze mówiąc przypomina mi jakieś perfumy mojej siostry, spodobało mi się to. Na twarzy jednak, nie bójcie się, zapach nie pozostaje :).


Skład i sposób użycia:

Przejdźmy do najważniejszego, czyli czas na opowieść o działaniu. Kremu używałam razem z siostrą i mamą, bo byłam bardzo ciekawa ich odczuć. (przez miesiąc - niezła wydajność!)
Zaczniemy ode mnie - skóra nieproblematyczna, mieszana
Krem stosowałam zarówno na dzień jak i na noc. Jak już wspomniałam wcześniej krem świetnie się wchłania, dlatego nie miałam żadnego problemu z późniejszym makijażem. A co więcej krem ten jest świetną bazą! Skóra jest wygładzona i delikatnie napięta, podkład dzięki czemu rozprowadza się niezwykle przyjemnie (i co mnie zdziwiło, dużo dłużej na twarzy zostaje)
U mnie krem nie poradził sobie z nawilżaniem, ale tego się spodziewałam, ponieważ siemię lniane działa nawilżająco na moją skórę tylko od wewnątrz - inaczej mam wrażenie wręcz odwrotne, jakby była bardziej wysuszona (to tylko w przypadku maseczek z siemia, przy kremie obyło się bez ego wrażenia)
Za to muszę pochwalić krem za odżywienie- skóra na prawdę po miesiącu prezentuje się świetnie, widać, że było jej dobrze.
Krem nie zapchał ani nie podrażnił.

U mamy - cera naczynkowa, normalna
Mama bardzo polubiła ten krem. Stwierdziła że skóra po nim jest o wiele bardziej napięta i jędrna. Nie narzekała na brak nawilżenie ani odżywienia. Tak samo jak ja uważa że krem bardzo szybko się wchłania i jest świetną bazą pod makijaż ( odstawiła dla niego swoją silikonową bazę)
Nie zapchał i nie podrażnił - za co duży plus bo wiele kremów podrażnia mamine policzki.

U siostry - cera normalna ze skłonnością do zapychania
I znowu mamy pochwałę dotyczącą używania kremu pod makijaż. Skóra idealnie wygładzona i nawilżona. Brak zapychania.
Siostra twierdzi, że czasami piekły ją po nim policzki (czyli z tego co się dowiedziałam 4 razy w ciągu miesiąca).

 
Od producenta:

Podsumowując uważam, że to na prawdę dobry krem i warto się za nim rozejrzeć, zwłaszcza gdy ktoś poszukuje czegoś pod makijaż, bo chyba lepiej jednak dla naszej cery jak będziemy używały kremu zamiast silikonowej bazy?  :)

Krem można kupić na stronie producenta za 30 zł/50 ml
Cena bardzo przystępna biorąc pod uwagę wydajność(gdybym używała sama starczyłby mi na ok 3 miesiące)

Chciałabym też podziękować firmie Termissa za możliwość przetestowania ich produktu.


Pozdrawiam
Żan