Pokazywanie postów oznaczonych etykietą olejek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą olejek. Pokaż wszystkie posty

Azjatycki rytuał po polsku

Są kosmetyki, do których recenzji ciężko mi się zabrać, mimo że ich używanie jest przyjemnością. Azjatycki duet od Orientany mam w posiadaniu od dawna, jednak do tej pory nie doczekał się choćby pary słów na swój temat. To skandal ;) Dziś postanowiłam to zmienić!


Po ciężkim tygodniu pora na relaks!

Wiecie, jestem osobą, na którą niesamowity wpływ mają zapachy... Są takie, które wprawiają mnie w zachwyt, potrafią dodać energii lub zrelaksować. Dodać pewności siebie czy pocieszyć, a nawet pomóc gdy jestem chora. Aromaterapia zawsze była bliska mojemu sercu. Do tego uważam zapachy za wspaniały nośnik wspomnień! Więc gdy dostałam olejek do kąpieli marki Puressentiel od Anuli i poznałam jego zapach, wiedziałam, że chwile z nim będą niezwykłe. 


Zacznę może jednak od przedstawienia marki. Puressentiel to francuska firma stworzona z pasji do olejków eterycznych. Ich produkty tworzone są z pasją i z myślą o zdrowiu. Każdy z kosmetyków to koncentrat darów natury. I uwierzcie mi - to na prawdę czuć gdy używa się ich produktu!

Olejek, który Wam dzisiaj przedstawiam pochodzi z serii Rest&Relax. Seria ta to mieszanka olejków eterycznych, których zadaniem jest zmniejszenie stresów, ukojenie nerwów, wyciszenie. A tego w dzisiejszym zabieganym świecie mocno brakuje!


Olejek do kąpieli jest niesamowitą mieszanką, która w pełni ukazuje swoją moc po połączeniu z ciepłą wodą. O zapachu opowiem Wam za chwilę - będą to same zachwyty! Najpierw jednak kwestie techniczne - olejek miesza się z wodą - po powierzchni nie pływają tłuste oczka jak w rosole. Woda staje się odrobinkę mętna. A prócz zapachu zyskujemy też miękką i nawilżoną skórę! Żałuję, że jego pojemność wynosi tylko 100 ml - chociaż wystarczy niewiele by poczuć ten wspaniały zapach i wykorzystać jego moce. Co ciekawe można też stosować go pod prysznicem - to idealna opcja dla tych, którzy chcieliby zakosztować prawdziwego relaksu, odprężenia i nie mają wanny. Gwarantuje Wam, że ten zapach jest jak czary!


Już Was nie zadręczam i przechodzę do opisy TEGO zapachu. A jest on po prostu niesamowity (czy ja się powtarzam?). Mamy piękną, niesamowitą lawendę (nie mylić z tymi okropnymi odstraszaczami na mole), cudowną pomarańczę (która nie jest ani słodka, ani kwaśna), kamforę, mandarynkę, palmarosę, majeranek, cyprysy, amyris, rumianek.... A przynajmniej całe to bogactwo olejków znajdziecie w składzie. 
Dla mnie kąpiel z nim pachnie niepowtarzalnie. Jest jak chwila oddechu pełną piersią tuż po burzy - ma w sobie moc świeżości. Jest jak moment gdy może położyć się w puszystą, świeżą pościel - daje odprężenie, ukojenie, relaks. Jest jak chwila z książką - daje ukojenie od wszelkich trosk. Po kąpieli z nim zasypiam jak dziecko! Ten zapach jest prawdziwie magiczny i cieszę się, że pozostaje na skórze przez całą noc, żałuję, że nie na dłużej...


Marka w Polsce dopiero raczkuje, więc chwilowo na pewno znajdziecie ją w Super Pharm. Ale warto śledzić FB by dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem!

Odżywczy i ujędrniający olejek do ciała

Hej!
Dziś znowu przybywam do Was z recenzją produktu, który skończył się zanim na dobre wyrobiłam sobie o nim zdanie... A więc pozostałam w takim niedosycie, jednak tyle myśli o nim krąży mi po głowie, że muszę się nimi z Wami podzielić ;).

O czym mowa? O olejku odżywczo - ujędrniającym do ciała od MIO:


Olejek zapakowany jest ładną buteleczkę z pompką. Jest prosto, tak czysto. Podoba mi się to. Pompka działa bez zarzutów, nie 'strzela'. Szkoda tylko, że ubytek olejku oceniamy na wagę.. Mnie zaskoczyło, że już się skończył, jakoś nie wyczułam dużej zmiany...
Na opakowaniu brakuje mi też polskich opisów i składu... No i mała pojemność: 30 ml jak na olejek do ciała to malutko, nawet jak stosujemy go tak jak ja tylko na uda, pośladki i brzuch.


Olejek ma lekką konsystencję, łatwo się go rozsmarowuje i ładnie się dzięki temu wchłania. Na tyle ładnie, że już podczas wcierania czujemy, że będziemy musieli dobrać olejku bo na tylną stronę ud już nie starczy.. ;) No chyba, że tylko moje uda tak swoją powierzchnią zadziwiły producenta i nie przewidział ile pójdzie olejku na ta partię ciała xd.


Fajną sprawą jest, że olejek delikatnie grzeje ale tylko podczas wcierania, później nie ma tego efektu. Jest to bardzo przyjemne uczucie z rana :). Coś w stylu jakby bardziej ogrzewał nasze dłonie. Fajne, fajne ;).

Kwestią sporną jest zapach. Zauważyłam, że dużo osób go chwali, a dużo wprost nie cierpi. Mi on na początku wydawał się okropny... Coś w stylu środków do czyszczenia łazienki, a później był dla mnie neutralny. Nigdy nie czułam go później na ciele, także nawet gdyby cały czas mi śmierdział podczas aplikacji pewnie bym to jakoś zniosła.


A jak z działaniem?
Zapowiadało się przyjemnie. Ciało było nawilżone w dostatecznym stopniu, wydawało się delikatnie napięte po paru dniach. Cały czas ćwiczyłam, a więc on tylko wspomagał ten efekt, ale robił to dobrze. Jednak nie wywołał achów i ochów... Może dlatego, że skończył się tak szybko? Nie chce skłamać, ale wydaje mi się, że używałam go tylko 1,5 tygodnia... Biorąc pod uwagę cenę: 120 zł za 150 ml, za moje 30 trzeba by było zapłacić 24 zł. 24 zł za półtora tygodnia używania raz dziennie? Nie przekonuje mnie to do siebie.

Ulotka dołączona do produktu, ładnie napisana, polecam przeczytać :)

Spotkałyście się już z nim?

Pachnąco, błyszcząco

Hej!
Dziś opowiem trochę o sobie osobom, które dopiero niedawno zaczęły mnie obserwować ;). Wyjawię swoją tajemnice... A mianowicie: JESTEM SROKĄ ;). hahaha ;)
Uwielbiam brokat i gdy mogę to błyszczę pełną parą (sylwester), a gdy nie mogę to chociaż dyskretnego blasku lubię sobie dodać, albo coś z biżuterii bardziej przyciągającego wzrok. Albo chociaż lakier, nie musi być brokatowy, może być holograficzny, po prostu lubię jak mi się coś mieni! Tak mam i już ;).

Dzisiejszy olejek trafił do mnie po świętach. Wygrałam go u Angel i miałam wykorzystać w Sylwestra właśnie, ale ostatecznie pierwsze próby z nim się przesunęły. A teraz stosuję go codziennie i jestem nim zachwycona.


Olejek firmy Vedara zapakowany jest w prostą, plastikową, przezroczystą butelkę, ma ładne etykiety, ale w tym wypadku największą ozdobą produktu jest jego zawartość. Chociaż nie zawsze, gdy olejku nie używamy brokat opada na dno, dzięki czemu gdy chcemy użyć kosmetyku, a nie mamy ochotę na błyskotki jest to możliwe.

Butelka mogłaby mieć trochę inne otwarcie, ponieważ gdy wylewa się olejek na dłoń, jego malutka część lubi sobie spłynąć, przez co nie trudno o zaolejowanie wszystkiego dookoła ;).


Już w tytule zdradzam, że olejek ma wspaniały zapach, który towarzyszy nam długo po aplikacji. Jest słodki, ale nie przesłodzony.  Ma w sobie coś z soczystych winogron, ale takich bardzo dojrzałych, dopiero co zerwanych... Jest elegancki, ale spokojnie można nim się otoczyć na co dzień. Jest po prostu śliczny!


Olejek ma dość gęstą konsystencję, jest cięższy, ale dzięki temu tak nie ucieka z dłoni. Z łatwością rozsmarowuje się go na skórze, jednak potrzebuję chwili by się wchłonąć, nie długiej, ale jednak jest to czas dłuższy niż przy np olejku z Orientany, który ostatnio opisywałam (KLIK).

Brokat nie jest wyczuwalny w dotyku. Nie jest też nachalny na skórze. Coś tam mignie, coś zamruga ;) Absolutnie nie ma efektu bombki, dlatego też z radością ten olejek stosuje codziennie. Chociaż ja osobiście nie obraziłabym się za jeszcze więcej blasku na skórze. Zapewne pięknie by się prezentował na opaleniźnie, ale nie dane mu będzie jej doczekać, za bardzo go polubiłam by odstawić na pół roku ;).


Skóra dzięki niemu jest nawilżona i gładka, aksamitna w dotyku. W tym wypadku (znów odwołanie do Orientany) poziom nawilżenia jest dużo wyższy. Fajnie łagodzi też skórę po depilacji.
Producent nie mówi nam bajek na etykiecie, na prawdę zyskujemy jedwabistą, wygładzoną, nawilżoną, rozświetloną i pięknie pachnącą skórę.

A co z innymi zastosowaniami?
- zrobiłam jedną porcję kul do kąpieli właśnie z nim - zyskałam nieziemski zapach dający relaks i nawilżoną skórę po kąpieli
- naolejowałam nim włosy parę razy - włosy były miękkie i wygładzone: tak jak lubię!
- odrobina olejku roztarta między dłońmi, którymi następnie przejechałam po łepetynce w te piękne obecnie warunki pogodowe uchroniła mnie przed szopą z młodzieży xd
- dobry też jest w ochronie końcówek, wsytarczy krople by końce były ujarzmione i zabezpieczone.


Znacie produkty tej firmy?
Co myślicie o olejkach z brokatem?

Waniliowa rozkosz w kąpieli

Hej!
Dziś będzie o pewnym niezwykłym olejku do kąpieli, który dostałam dawno, dawno temu od Taniki (jeszcze raz Ci za niego dziękuję Kochana!)

Oto on:

Olejek znajduje się w niewielkiej (50 ml) buteleczce o prostej etykiecie i metalowym koreczku. Mimo całej prostoty opakowania olejek prezentuje się bardzo ładnie. Jego słoneczna zawartość  aż kusi by odkręcić i powąchać to cudo.


A gdy raz go odkręcicie ten zapach Wami zawładnie! Oczywiście jak lubicie takie słodkie zapachy... Ja lubię, nawet bardzo, tylko nie codziennie ;).
Czym pachnie ten olejek? Wanilią! Ale taką jakby ciasteczkową jak dla mnie *.* Ma w sobie mnóstwo słodyczy i ten zapach potrafi nas nasycić! Po kąpieli w tym olejku nie mam ochoty już na nic słodkiego :).
Tyle słodyczy mi wystarczy, co nie oznacza, że jest on za słodki ;).
W buteleczce jest bardzo intensywny, jednak po dodaniu do kąpieli, aromat wypełnia całą łazienkę - jest piękny ale nie przytłaczający.



Co daje nam ten olejek dodany do kąpieli?
Zapach - to raz!
A dwa? Nawilżoną skórę po :). Gdy dodamy go odrobinkę (nie można przesadzić, wystarczy na prawdę kropla jeśli nie chcemy czuć niemiłej tłustości) nasze ciało po kąpieli jest mięciutkie. Nie wymaga dalszych zabiegów. Ba! Nawet perfum nie wymaga :).


Skład: prunus amygdalus dulcius oil, parfum

Jak widać prościutki! A więc nie musimy go wykorzystywać tylko do kąpieli.. Możemy też do ciała, na końcówki włosów jeśli chcemy ten zapach czuć od siebie cały dzień a przy okazji ochronić wlosy przed uszkodzeniami ;)
Można też wykorzystać go do masażu, jako dodatek do kul do kąpieli (jeśli sami robimy, nie potrzeba już wtedy dodawać olejków zapachowych)


Olejek ten bardzo mi się spodobał. Jest magiczny :)
Lubicie zapach wanilii w kosmetykach?

Moja pielęgnacja twarzy

Moja pielęgnacja twarzy nie jest rozbudowana, śmiem twierdzić nawet, że chyba ją (twarz) trochę zaniedbuje... Ale tak mi jest dobrze, o niczym nie zapominam wreszcie, no i skóra tez wydaje się zadowolona, więc tak jest i już ;)

Oto moja gwardia:


A tak wygląda moja pielęgnacja:
Rano myję twarz żelem, następnie kładę jakiś krem (aktualnie Celia - lekki krem - baza matujący) i robię makijaż czasem ;)
Jeśli się nie maluję to wciągu dnia często sięgam po jakiś tonik by przemyć twarz (któryś z tych opisanych TUTAJ, najczęściej nagietkowy) a poza domem stosuje chusteczki, aktualnie testuje go pure (widoczne na zdjęciu)

Zabawę z moją twarzą zaczynam dopiero wieczorem ;)
gdy mam makijaż zmywam go micelkiem, po czym myję twarz żelem.
Tak często jak mogę stosuję maseczki (owocowe, ze spiruliny, drogeryjne, z glinek) a pilingi kiedy czuje że skóra tego oczekuje, zrezygnowałam właściwie już z mechanicznych pilingów, od czasu do czasu ewentualnie sięgam po korund, mieszam go wtedy z żelem do mycia twarzy. Teraz przerzuciłam się na sodę, mieszam łyżeczkę jej z łyżką wody, nakładam i zmywam po 3 min. Skóra jest cudownie oczyszczona.
Stałym natomiast gościem w wieczornej pielęgnacji twarzy jest olej konopny. Bardzo podpasował mojej skórze (włosom już nie), szybko się wchłania, przez co nie zostawiam tłustych plam na poduszce. Stosuję go zamiast kremu na noc, gdy rano wstaje skóra jest nawilżona, miękka i sprężysta.

I to by było na tyle!
Nie wysilam się zbytnio co? ;)

Pozdrawiam
Żan

O mojej ulubionej metodzie pielęgnacji włosów

Dziewczyny na wątku pielęgnacyjnym juz się ze mnie śmieją że ciągle gadam o psiukaczach i jak jest ktoś nowy to te psiukacze polecam. Czas żebym i Wam o nich trochę pogadała ;)

Ale od początku!
Psiukacz to po prostu mieszanina wody i innych składników wlana w butelkę za atomizerem ;)

Dlaczego tak bardzo je lubię? Bo uwazam że nie ma prostszej, przyjemniejszej, taniej, szybszej i dokładniejszej metody pielęgnacyjnej, którą na dodatek można tak rozwijać i dostosowywać do siebie.

Dlaczego prosta? a cóż jest skomplikowanego w we wlaniu przegotowanej wody do buteleczki dolaniu coś do niej i wymieszaniu a następnie rozpyleniu?
Dlaczego taniej? bo wystarczy odrobina pozostałych składników a i tak działa!
Dlaczego szybkiej? psiuk psiuk i gotowe :)
A czemu dokładnej? Bo niezwykle łatwo jest rozpylić wszystko dokładnie, wystarczy zacząć od dołu i dzielić włosy na pasma, psiuknac parę razy i jechać dalej

Jeden sposób pewnie już znacie - na olejownie z odżywką od Anwen - ta metodę te z stosuje co rusz zmieniając aby odżywkę i olej na inne ;)

Jak JA używam psiukaczy  inaczej?
Po pierwsze pod olej! Moje włosy kochają życie na krawędzi ;) między spuszeniem a miękkością dokładnie rzecz biorąc ;)

Czyli pod olej daje psiukacz składający się z:
100 ml wody przegotowanej
10 kropel aloesu
3 kropel pantenolu
3 kropel gliceryny/ mleczka pszeczelego

od czasu do czasu sypnę też szczyptę witamin all in one z zsk

tak mniej więcej, bo czasami zamieniam dane składniki miejscami lub daje ich więcej - ale tylko wtedy gdy nadchodzi szorstkość... (wspominałam już, moje włosy kochają duuże ilości nawilżaczy)

Do olejowania:
10 ml oleju lub mieszanki olejowej
50 ml wody przegotowanej
3 krople aloesy/pantenolu/gliceryny (a jakże!) ;)

przed każdym użyciem wstrząsam

Lub inaczej!
dwie małe łyżeczki do herbaty kremu do olejowania - isana np
50 ml wody
łyżka oleju
parę kropel jakiegoś z półproduktów


Jeśli chcę dany psiukacz wykorzystać do reanimacji loków, wybieram najczęściej krem + wode już bez innych dodatków, ewentualnie odżywkę joanny b/s.

Natomiast gdy idę się prażyć na słońcu daję do wody krem i odżywkę z sylikonami, nie za dużo jednak, by włosów nie obciążyć - musimy wtedy pamiętać że to do ochrony a nie odżywienia.

Jak widać kombinuję na wszystkie możliwe sposoby i chcę zachęcić Was do tego samego!
To jak spróbujecie?
Jeśli chcecie mogę niedługo zamieścić więcej przepisów, bo tutaj nie chciałam was już zanudzać ;)

Pozdrawiam
Żan


Olśnienie + zmiany na blogu

Wreszcie do mnie dotarło, że maceraty są nie dla mnie :(.
Jakiś czas temu mogliście przeczytać u mnie o maceracie czosnkowym, potem wspomniałam o kawowym.
Oba powodowały u mnie wypadanie, a ja głupia nie wiedziałam o co chodzi.
Wygląda na to że mój skalp nie toleruje olejków, jakichkolwiek!
A szkoda, bo mam tyle przepisów na maceraty, które chciałabym wypróbować...

Teraz ten kawowy dokończę olejując nim włos, płukanka przyciemniła mi trochę włosy to macerat powinien ty bardziej, nie? :)


A teraz druga część tytułu
Jak by ktoś nie zauważył, pozmieniałam trochę na blogu...
Ten śliczny nagłówek zawdzięczam Karolinie z bloga Pasje Karoliny
Jestem Ci bardzo wdzięczna kochana!
Nie wiem jak Wam, ale mi się spodobał od pierwszego wejrzenia! Te usteczka są słodkie i zadziorne! A do tego delikatnie się mienią (już że jestem sroka to wiecie ;))
przyznaję się bez bicia, uwielbiam swój nagłówek :))

Wraz ze zmianą nagłówka pozmieniałam trochę kolory, ale to jeszcze nie koniec, pewnie będzie trochę delikatnych przekształceń ;)


A Wy ja oceniacie teraźniejszy wygląd? ;)

Pozdrawiam
Żan

Wymianka!

Tak się ucieszyłam otwierając paczkę, że nie mogłam o niej nie napisać! :)
Ale do rzeczy (uwaga, chwalę się!) ;)
Oto i moja paczuszka:


I jeszcze on! (zapomniałam o nim jak robiłam wspólne zdjęcie)


nie mogę się doczekać aż wszystko przetestuje!

A wszystko dzięki Kasi z bloga Słodki Miód
mam nadzieję, że wszystko z mojej paczki spodobało ci się tak jak mi z twojej :))

Jesteś wielka :*

Bez ACH-ów i OCH-ów

Czyli o olejkach z Green Phamacy

(przepraszam za zdjęcia z internetu ale oddałam je po połowie buteleczki i nie zrobiłam zdjęć)

Cena: ok 5 zł/ 100 ml
Od producenta: 
(ze skrzypem) Naturalny olejek łopianowy w połączeniu z naturalnym ekstraktem skrzypu polnego tworzą unikalny preparat o sprawdzonym wzmacniającym działaniu na osłabione włosy z tendencją do wypadania. Dzięki regularnemu stosowaniu olejek wyraźnie wzmacnia zniszczone włosy oraz hamuje ich wypadanie. Włosy stają się sprężyste i mocniejsze, aksamitnie gładkie, lśniące i pełne życia. Odpowiednio pielęgnowane dobrze się rozczesują i lepiej układają.

(z papryką) Naturalny olejek łopianowy w połączeniu z naturalnym ekstraktem czerwonej papryki tworzą skuteczny preparat o sprawdzonym wzmacniającym i pobudzającym działaniu na włosy. Dzięki regularnemu stosowaniu olejek wyraźnie wzmacnia osłabione włosy i stymuluje ich wzrost. Czerwona papryka pobudza mikro-cyrkulacje krwi co ułatwia przenikanie dobroczynnych składników oleju łopianowego w głąb cebulek włosowych. Włosy stają się gęstsze, mocniejsze, lśniące i pełne życia. Odpowiedni pielęgnowane dobrze się rozczesują i lepiej układają.

Skład:
(ze skrzypem) Vegetable Oil, SC-CO2-extract Arctium Lappa (burdock), Zea Mays (Com) Oil, Equisetum Arvense Extract, BHT.

(z papryką) Vegetable oil. SC-CO2 - extract Arctium Lappa (Burdock), Capsium Annuin Resih BHT

Moja opinia:
I tu od razu powiem że te olejki nie zrobiły nic z tego co obiecał producent... Ten ze skrzypem nie zlikwidował wypadania a ten z papryką nie pobudził włosów do wzrostu. Żaden z nich nie sprawił że włosy stały się mocniejsze. Równie dobrze mogłam nic nie wcierać w skórę głowy.
Na początku więc próbowałam wykorzystać je do olejowania, ale też obyło się bez zachwytów... Puściła więc je w świat i mam nadzieję że dobrze służą.


Miałyście? Jak u was się sprawdziły?

Pozdrwiam
Żan

Denko luty - marzec

Denko dwumiesięczne i dosyć spore :) chociaż zdjęcia nie oddają ilości zużytych rzeczy.. Dlaczego? A pamiętacie moje wymianki? Także w tym miesiącu zużyłam dodatkowo wszystkie przysłane próbki :)
Dla przypomnienia: (obrazek to link do wpisu)


+ całościowe produkty:


A teraz po kolei :)
Do ciała:
1. Apart, Hipoalergiczny płyn do kąpieli, Figa i Irys 
z tą ogromną butlą (750 ml) męczyłam się strasznie długo... 
i naprawdę miałam go już dość, ale nie przez dzialanie ale przez zapach, jest taki nijaki i wkurzający, ja dużo bardziej wolę świerze, bardziej intensywne zapachy...
jednak płyn jest wart uwagi, ładnie się pieni, nie podrażnia, nie wysusza, jest naprawdę wydajny
ja używałam do kąpieli i pod prysznic, ponieważ konsystencja jest bardziej mieszanka mleczka i żelu :)
2. Kule do kąpieli - moja recenzja
3. Pudry do kąpieli
dają ładną pianę i ładnie pachną, spodobały mi się, żałuje jednak że zapach nie utrzymuje się dłużej
4. Perfecta, czekoladowe masło do ciała - KWC
- moja recenzja
5. Próbka balsamu do ciała, Neutrogena - KWC - miałam tylko próbkę, ale mogę powiedzieć że się z nim nie polubiłam, bardzo długo się wchłaniał, nie spodobał mi się zapach i na dodatek swędziły mnie po posmarowaniu nim nogi...



Do twarzy:
1. Avon, Nawilżająca emulsja do mycia twarzy - KWC
używałam go w ramach zużywania kosmetyków na składowanych przez siostrę...
i nie byłam z niego zadowolona, wbrew nazwie przesuszył bardzo moja twarz zamiast nawilzyć
2. Lirene, Maseczki : przeciwzmarszczkowa i nawilżająca (KWC)
nie zrobiły właściwie nic, nie kupię ponownie

3. Lirene, Peeling enzymatyczny - KWC
nie zrobił nic :/

4. Accos, żel przeciwtrądzikowy - KWC
jestem z niego bardzo zadowolona, nie mam skłonności do trądziku, ale ponieważ zima się przeciąga, na plecach wyskakuje mi sporo niespodzianek a ten żel poradził sobie świetnie, muszę znaleźć pełnowymiarowe opakowanie
a dodatkowo naprawdę super pachnie! jestem nim zachwycona!

5. Dla piekna, krem rokitnikowy na noc - KWC
niestety mnie zapchał a co za tym idzie wyskoczyło mi trochę niespodzianek :(
6. Bebeuty, płyn micelarny 
największy hit bloggerek w ostatnim czasie i uważam że słusznie! nie podrażnia, nie wysusza, odświeża, ładnie zmywa makijaż, ładnie pachnie i mało kosztuje  
7. Wibo, Pogrubiający tusz do rzęs - KWC
jak do tej pory mój ulubiony tusz do rzęs :)


Do włosów:
1. BingoSpa, Maska do włosów z glinką ghassoul - KWC, moja recenzja
Jeśli chodzi o ta maskę naprawdę nie rozumiem dlaczego ma tak słabe recenzje na KWC, jak dla mnie jest genialna! :)
2. Forte Sweden, Romantic Professional Anti - Age, Maska do włosów z jedwabiem - KWC 
nie będę się o niej rozpisywać dlatego, że nie dodab nic więcej poza tym co możecie przeczytać TUTAJ
(jak dla mnie to najlepsza recenzja tej maski)
3. Alterra, Olejek migdał i papaja - KWC, moja recenzja


Wydaję się że mało zużyłam do włosów prawda? ;)
dlatego trzeba pamiętać o tych wszystkich pojemniczkach z pierwszego zdjęcia ( a tam i tak nie ma wszystkich cudów z wymian) ;)



Co ja teraz zrobię z taką ilością wolnego miejsca? xD

Chciejlista

 Czyli o tym na co się czaję i co będę powoli kupować :)
mam nadzieję :D


Jak  widać zawładnęły mną maski bingo ;) i ujawnia się mój szał włosomaniaczy
poza tym są mydełka organique, olejki do masażu i kosmetyki balea, które bardzo che przetestować

No zobaczymy, może kiedyś się uda...

Coś miałyście z tej listy? A może tez na coś się czaicie?

Moje olejowanie



Czyli jak i dlaczego?
Olejowanie to zabieg do którego nie musiałam się w ogóle przekonywać, chociaż wiem, ze właśnie dużo dziewczyn nie może się przełamać by nakładać oleje na włosy... Warto wiedzieć że tu liczy się cierpliwość. Nie zobaczymy efektów szybko, chociaż gdy trafimy na właściwy olej będziemy wiedzieć że to jest to!
Gdy chcę przetestować nowy olej zawsze daje go na suche włosy, inaczej nie jestem pewna jego działania.
Niestety jestem zwolenniczką mieszania, więc naprawdę ciężko mi jak na włosach mam tylko jeden olej... ;)


Do rzeczy... U mnie najwięcej dobra zrobił lniany, włosy były po nim niesamowicie błyszczące, miękkie, gładkie... Jednak co dobre to szybko się kończy i wraz z delikatnym spadkiem porowatości dzięki pielęgnacji przestał on robić u mnie cuda, jednak nadal bardzo go lubię.

Kokosowy jest chyba najbardziej znanym i polecanym olejem w blogosferze jednak trzeba na niego uważać bo może zrobić niezły puch, i fakt na samym początku robił, teraz jet w porządku jednak to jeszcze nie to...

Następnie testowałam oliwę jednak to nie moja bajka, włosy były jakieś obciążone po niej i na dodatek nie przepadam za jej zapachem.

O olejku alterry już wam pisałam - Tutaj możecie znaleźć wszystkie moje wyznania miłosne do niego ;)

Na amle moje włosy ciągle reagują inaczej, za to winogronowy nie zrobił nic.

Hipp sprawił, że włosy były leciutkie :)
Rycynowy dodaje do każdej mieszanki i często olejuje nim same końcówki, są wtedy nawilżone.

Ciągle mam ochotę na nowe oleje i nie mogę się doczekać kiedy któryś z obecnych w końcu zużyje :)


Jednak nie samym olejem człowiek żyje... więc żeby było bardziej na bogato zawsze wciskam jakąś mgiełkę pod olej :)
Moja ulubiona to oczywiście ta z miodem o której już wam pisałam tutaj
Co jakiś czas jednak decyduje się na proteiny więc wtedy idzie woda + keratyna + mleczko pszczele + różnego rodzaju odzywki zarówno d/s jak i b/s.

Moja ulubioną odzywka do mieszanki z olejem jest Garnier AiK, natomiast włosy mojej mamy pokochały połączenie oleju z bingaczem z shea, były po tym cudownie miękkie a moja mama ma z natury bardzo sztywne włosy.

Do czego zmierzam tym postem? Chcę Was zachęcić zarówno do olejowania, jak i do eksperymentów z tym związanych...

Mój olejek do wszystkiego

Czyli olejek do masażu alterra, papaja i migdał
Oto i on:


Do czego go używam? Tak jak w tytule – do wszystkiego! :)

Po kolei:
Tak jak radzi producent – do masażu (studiuje fizjoterapię i naprawdę lubię masować, często go do tego wykorzystuje i sprawdza się rewelacyjnie)

Do olejowania włosów – jest leciutki, zmywam go nawet odzywką a włosy sa po nim błyszczące i ładnie pachną

Do ciała – skóra jest idealnie nawilżona i ładnie, owocowo pachnę

Do zabezpieczania – na basenie przed chlorem i gdy pogoda sprzyja puszeniu – wystarczy kropelka, a także do zabezpieczania końcówek

Jako dodatek do masek, które nie leżą mi z zapachem i działaniem, jest w nim coś takiego że wtedy wszystko mi pasuje ;)

Do kąpieli – wlewam go trochę i wtedy już nie muszę używać balsamu, dodatkowy plus aromaterapia :)


Jakie jest wasze zdanie na jego temat?