Hej :)
Denko było, więc pora na zaległe recenzje! Dziś na celowniku 3 maseczki, które nie będę ukrywała, że polubiłam i uważam, że to jedne z najlepszych saszetkowców, które do tej pory używałam.
Tak prezentują się wszystkie trzy:
Jak widać są bardzo podobne, różni je tylko przeznaczenie, które na każdej zaznaczone jest innym kolorem. Saszetka bez problemu się otwiera, nie muszę latać po nożyczki :), nad czym ubolewam przy większości tego typu produktów.
Ale do rzeczy!
Aplikacja wszystkich trzech maseczek jest bezproblemowa, łatwo się je rozsmarowuje, całość spokojnie wystarcza na twarz i szyje. Jak dla mnie żadna z maseczek nie pachnie.
Lecimy po kolei. Na pierwszy ogień idzie maseczka do skóry z problemami. (czerwona)
Ta jest zdecydowanie najmocniejsza w działaniu. Cery naczynkowe powinny uważać, ja podrażniłam sobie trochę policzki, jednak nic się takiego nie stało. Skóra po bezproblemowym zmyciu maseczki jest widocznie oczyszczona. Wszystko co na nią później nałożymy wnika ekspresowo.
Pory są ściągnięte, a cera zmatowiona, na prawdę widać różnicę przed i po już od pierwszego zastosowania.
Warto też wspomnieć o tym, że wypryski, które już miałam, zniknęły na drugi dzień po użyciu tej maseczki.
Jest ona najlepsza z całej trójki.
Pora na maseczkę anti-age z dodatkiem kwasu hialuronowego (zielona)
Ta okazała się najdelikatniejsza. W przeciwieństwie do swoich sióstr nie podrażniła mi w ogóle policzków.
Problem za to stanowiło zmywanie, obarczam za to winą kwas hialuronowy - z ta maseczką musiałam się trochę pomęczyć nad umywalką.
Jak jednak z działaniem? No cóż, po czerwonej wersji nie łatwo było mnie zadowolić. Efekty już nie były tak spektakularne, jednak skóra była mięciutka i bardzo przyjemna w dotyku po zmyciu. Dodatkowo zauważyłam zwiększone napięcie i delikatnie oczyszczenie.
I ostatnia - maseczka pielęgnująca z dodatkiem olejku ze słodkich migdałów i witaminy E (żółta)
Ta jeśli chodzi o moc sklasyfikowana została na drugiej pozycji. Bez problemu zmyłam ją z twarzy, podrażniła policzki delikatnie. Skóra po zmyciu była oczyszczona i wygładzano (jednak znowu, nie tak jak po czerwonej). Zauważalne za to było nawilżenie i skóra sprawiała wrażenie jakby odżyła (była bardziej rozświetlona).
I to by było na tyle! Bardzo polubiłam te maseczki i Wam również je polecam, warto się za nimi rozejrzeć (zwłaszcza za tą czerwoną jeśli szukacie czegoś mocno oczyszczającego). :)
Denko było, więc pora na zaległe recenzje! Dziś na celowniku 3 maseczki, które nie będę ukrywała, że polubiłam i uważam, że to jedne z najlepszych saszetkowców, które do tej pory używałam.
Tak prezentują się wszystkie trzy:
Jak widać są bardzo podobne, różni je tylko przeznaczenie, które na każdej zaznaczone jest innym kolorem. Saszetka bez problemu się otwiera, nie muszę latać po nożyczki :), nad czym ubolewam przy większości tego typu produktów.
Ale do rzeczy!
Aplikacja wszystkich trzech maseczek jest bezproblemowa, łatwo się je rozsmarowuje, całość spokojnie wystarcza na twarz i szyje. Jak dla mnie żadna z maseczek nie pachnie.
Lecimy po kolei. Na pierwszy ogień idzie maseczka do skóry z problemami. (czerwona)
Ta jest zdecydowanie najmocniejsza w działaniu. Cery naczynkowe powinny uważać, ja podrażniłam sobie trochę policzki, jednak nic się takiego nie stało. Skóra po bezproblemowym zmyciu maseczki jest widocznie oczyszczona. Wszystko co na nią później nałożymy wnika ekspresowo.
Pory są ściągnięte, a cera zmatowiona, na prawdę widać różnicę przed i po już od pierwszego zastosowania.
Warto też wspomnieć o tym, że wypryski, które już miałam, zniknęły na drugi dzień po użyciu tej maseczki.
Jest ona najlepsza z całej trójki.
Pora na maseczkę anti-age z dodatkiem kwasu hialuronowego (zielona)
Ta okazała się najdelikatniejsza. W przeciwieństwie do swoich sióstr nie podrażniła mi w ogóle policzków.
Problem za to stanowiło zmywanie, obarczam za to winą kwas hialuronowy - z ta maseczką musiałam się trochę pomęczyć nad umywalką.
Jak jednak z działaniem? No cóż, po czerwonej wersji nie łatwo było mnie zadowolić. Efekty już nie były tak spektakularne, jednak skóra była mięciutka i bardzo przyjemna w dotyku po zmyciu. Dodatkowo zauważyłam zwiększone napięcie i delikatnie oczyszczenie.
I ostatnia - maseczka pielęgnująca z dodatkiem olejku ze słodkich migdałów i witaminy E (żółta)
Ta jeśli chodzi o moc sklasyfikowana została na drugiej pozycji. Bez problemu zmyłam ją z twarzy, podrażniła policzki delikatnie. Skóra po zmyciu była oczyszczona i wygładzano (jednak znowu, nie tak jak po czerwonej). Zauważalne za to było nawilżenie i skóra sprawiała wrażenie jakby odżyła (była bardziej rozświetlona).
I to by było na tyle! Bardzo polubiłam te maseczki i Wam również je polecam, warto się za nimi rozejrzeć (zwłaszcza za tą czerwoną jeśli szukacie czegoś mocno oczyszczającego). :)